Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. DSZ
|
aktualizacja

Kolejny rekord inflacji w Europie. To oznacza dla nas problemy

Podziel się:

Inflacja producencka (PPI), a więc tempo wzrostu cen, z którymi muszą się mierzyć przedsiębiorcy, wzrosło w kwietniu w strefie euro o 37,2 proc. rok do roku. Jest to nowy rekord. Rynek spodziewał się nieco większego odczytu, ale i tak wynik oznacza dla konsumentów niemałe problemy.

Kolejny rekord inflacji w Europie. To oznacza dla nas problemy
Inflacja producencka (PPI) przedstawia zmiany cen w przemyśle. Chodzi o kwoty, które producent otrzymuje za dostarczone produkty (GETTY, Christophe Morin)

Jedyną zaletą odczytu jest to, że w kwietniu ceny producentów w strefie euro pogorszyły się o mniejszą wartość, niż szacował rynek. PPI w strefie euro wzrosła bowiem o 37,2 proc., choć analitycy oczekiwali 38,5 proc. rdr. Miesięczny wzrost był także niższy w porównaniu z oczekiwaniami, ale nadal wskazywał na kolejny wzrost ogólnej presji cenowej.

PPI w strefie euro w górę. W Polsce też to źle wygląda

Inflacja producencka (PPI) przedstawia zmiany cen w przemyśle. Chodzi tutaj o kwoty, które producent otrzymuje za dostarczone produkty. Dopiero potem następuje sprzedaż gotowego towaru konsumentowi. Kwestią czasu jest więc, kiedy ceny w firmach zostaną przerzucone na końcowe towary i w rezultacie na nasze portfele, co zostanie zobrazowane w danych na temat inflacji konsumenckiej (CPI).

Nieco optymizmu przejawiają ekonomiści mBanku, którzy zwracają uwagę na przestrzelenie konsensusu prognoz. "To może być sygnał, że właśnie osiągamy szczyt dynamik rocznych" - przewidują.

Główny Urząd Statystyczny w połowie maja opublikował także odczyt PPI za kwiecień dla Polski. Przypomnijmy, że ceny produkcji przemysłowej urosły wtedy rok do roku o 23,3 proc. Była to najwyższa inflacja od 1995 r.

Źle też się działo w Niemczech. Tam w kwietniu tego roku inflacja producencka sięgnęła najwyższego poziomu w historii danych - 33,5 proc. rdr, bijąc oczekiwania rynkowe na głowę (31,5 proc.).

"Głównym źródłem wzrostu ceny energii (87,3 proc. rdr). To oznacza, że szczyt inflacji konsumenckiej w Niemczech jeszcze przed nami" - przekonywali wtedy ekonomiści Banku Pekao.

To wszystko oprócz wzrostu cen oznacza także problem z inwestycjami. Firmy po prostu wstrzymają się z wydawaniem gotówki, ponieważ ich horyzont czasowy zostaje zaburzony. Tłumaczył to w rozmowie z Newsweekiem prof. Jerzy Hausner, były wicepremier i członek Rady Polityki Pieniężnej.

- W przypadku działalności wytwórczej (inflacja - przyp.red.) jest znacznie wyższa niż te 12,4 proc. inflacji konsumenckiej – wyraźnie przekroczyła już 20 proc. Kto będzie podejmował wysiłek inwestowania w działalność wytwórczą i kupował nowe maszyny czy budował fabrykę, jeśli horyzont tych działań to jest przynajmniej kilka lat, a mamy gorący inflacyjny pieniądz? Tym pieniądzem jak najszybciej teraz obracamy, to znaczy skracamy horyzont podejmowanych decyzji. Dla popytu skracanie horyzontu decyzyjnego nie jest tak groźne, ale dla podaży zabójcze - wyjaśniał.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl