Koniec serii wzrostów. Ceny ropy w USA spadają. Dla Trumpa za mało
Na nowojorskiej giełdzie paliw ceny ropy spadają po serii wzrostów. Wpływ na stawki mają decyzje prezydenta USA Donalda Trumpa. A ten, według banku inwestycyjnego Goldman Sachs, preferuje surowiec West Texas Intermediate (WTI) na poziomie 40-50 dol. za baryłkę.
Ceny ropy na giełdzie paliw w Nowym Jorku odnotowują spadki po czterech dniach wzrostów. Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na czerwiec kosztuje obecnie 63,36 dol., co oznacza spadek o 0,49 proc. Z kolei ropa Brent na lipiec jest wyceniana na 66,27 dol. za baryłkę, co stanowi zniżkę o 0,54 proc. po wcześniejszym wzroście o niemal 10 proc.
To zbyt wysokie stawki, jak uważać ma Biały Dom. Analitycy Goldman Sachs oceniają, że prezydent USA Donald Trump preferuje ceny ropy WTI na poziomie 40-50 dol. za baryłkę.
Daan Struyven z banku inwestycyjnego zauważa, że głowa amerykańskiego państwa często komentuje kwestie związane z ropą naftową i energetyką USA w mediach społecznościowych, co wpływa na rynek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szalone wzrosty na akcjach polskiej spółki. "Chcemy produkować w pełni polskie systemy"
"Donald Trump zawsze skupiał się na ropie naftowej i dominacji energetycznej USA, publikując prawie 900 wpisów" - podkreśla Struyven. Jaki ma to realny wpływ na ceny surowca?
Presja na Iran skupia uwagę
Trump zapowiedział, że Stany Zjednoczone będą wywierać maksymalną presję na Teheran ws. eksportu ropy, co może doprowadzić do jego całkowitego zatrzymania, jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie w sprawie programu nuklearnego Iranu.
Warren Patterson z ING Groep NV ocenia, że groźby sankcji USA na Iran mogą wspierać wzrost cen ropy. Jednakże, gdy ucichnie temat taryf celnych Stanów Zjednoczonych, inwestorzy mogą skupić się na podaży surowca z krajów OPEC+ oraz ich planach dotyczących zwiększenia dostaw.
Cena ropy WTI, wynosząca obecnie nieco ponad 63 dol. za baryłkę, spadła w tym roku o ok. 12 proc. Według ekonomistów, to pokłosie m.in. polityki taryfowej USA i zaskakująco wczesnej decyzji państw w OPEC+ o planowanym zwiększeniu wydobycia.