Biliony wyparowały z giełd. Topnieje majątek krezusów
Na skutek ceł ogłoszonych przez USA rynki finansowe doświadczają gwałtownych spadków. Wartość spółek notowanych na nowojorskim indeksie S&P 500 spadła o 2,5 biliona dol. - Już widać, że cła mają negatywny wpływ na amerykańską gospodarkę. Konsekwencje będą poważniejsze - mówi money.pl Hildegard Müller, prezeska związku przemysłu motoryzacyjnego VDA.
Świat coraz gwałtowniej reaguje na cła nałożone przez Donalda Trumpa na większość partnerów handlowych. Decyzja ogłoszona w środę wywołała obawy o totalną wojnę handlową i globalną recesję. Skala wyprzedaży jest porównywalna jedynie z początkiem pandemii w 2020 roku.
Prezydent Stanów Zjednoczonych wydaje się jednak niezrażony. W rozmowie z dziennikarzami na pokładzie Air Force One stwierdził, że wprowadzenie ceł "przebiega bardzo dobrze". Ponownie zapewnił, że jest otwarty na "fenomenalne" oferty od krajów, które chciałyby negocjować obniżenie nowych stawek. Mimo tych zapewnień rynki zareagowały nerwowo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert wskazał na detale polityki Trumpa. "Przestaje się cackać"
Giełdy zalała czerwień
Jak na razie na cłach tracą również amerykańskie firmy. I to sporo. Wartość akcji notowanych na jednym z kluczowych indeksów giełdowych S&P 500 zmniejszyła się w czwartek o ponad 2,5 biliona dolarów, co stanowi jeden z największych jednodniowych spadków od czasu pandemii.
Inwestorów ogarnęła wręcz panika. Five Below (sieć sklepów dyskontowych) i Wayfair (dostawca mebli i wyposażenia wnętrz) odnotowały w czwartek spadki o 29 proc. Giganci tacy jak Ralph Lauren, Dockers (marka należąca Levi Strauss) i Dell stracili 17 proc. Nike spadł o 12 proc., a Apple o 8 proc.
Początek nowej wojny celnej wywołał reakcję łańcuchową po drugiej stronie globu. Nocą japoński Nikkei spadł o ponad 3 proc., południowokoreański Kospi obniżył się o 1,5 proc., zanurkował też indeks australijski. Później przyszedł czas na Europę, gdzie zanurkowały niemal wszystkie indeksy - od polskiego WIG20 poczynając, przez niemiecki DAX, francuski CAC, hiszpański IBEX aż po europejski Stoxx.
W piątek ten scenariusz się powtórzył. S&P 500 spadł o 4,9 proc. - do ponad 5100 punktów. Indeks Dow Jones Industrial Average spadł o kolejne 1 618 punktów, czyli 4 proc., po spadku o ponad 1600 punktów w czwartek. Spadki notowały też europejskie giełdy.
Amerykańskie akcje pikują po ogłoszeniu ceł przez Trumpa
Banki, sprzedawcy towarów i usług boją się jednego - że konsumenci ograniczą wydatki, jeśli tylko cła doprowadzą do wyższych cen towarów i usług. Obawy pogłębia fakt, że wielu ekonomistów określiło cła zaprezentowane w środę jako znacznie gorsze od tych oczekiwanych. To dlatego wśród firm notujących straty są linie lotnicze, większość głównych producentów obuwia i odzieży (swoje produkty wytwarzają poza USA, co oznacza, że będą musieli płacić cło, czyli podatek importowy, za wszystkie "własne" towary wysyłane z powrotem do kraju w celu sprzedaży).
Cierpią też duzi sprzedawcy detaliczni (również importują ogromne ilości towarów spoza USA) - w czwartek Amazon stracił na giełdzie 7 proc., Target spadł o 9,5 proc., a Best Buy zniżkował aż o 14,8 proc. Problemy mają też spółki technologiczne. Apple stracił 8 proc., HP spadło o 13,1 proc., a Dell zniżkował o 15,4 proc. Nvidia, gigant w dziedzinie sztucznej inteligencji, straciła 6,3 proc. Obawy o recesję rzutują też na wyniki banków. Wells Fargo stracił 7,5 proc., Bank of America spadł o 8,9 proc., a JPMorgan Chase zniżkował o 5,7 proc. W piątek spadki są kontynuowane.
Nieco zaskakująco - producenci samochodów nie zostali dotknięci tak mocno, jak większość innych sektorów. Może to wynikać z faktu, że większość stali i aluminium wykorzystywanych przez Forda, GM i Stellantis pochodzi już ze Stanów Zjednoczonych.
Cła zaszkodzą Ameryce
Hildegard Müller, prezeska VDA (Verband der Automobilindustrie), niemieckiego związku przemysłu motoryzacyjnego, który jest po naszej stronie oceanu najbardziej narażony na skutki ceł, nie ma wątpliwości, że decyzje USA są szkodliwe.
Już widać, że cła mają negatywny wpływ na amerykańską gospodarkę. Konsekwencje będą poważniejsze, wszystkie ze stron zapłacą niższym wzrostem i pogorszeniem dobrobytu - mówi money.pl.
Szefowa VDA przyznaje, że motywacja prezydenta Trumpa nie jest zrozumiała. - Zarówno partnerstwo transatlantyckie, jak i wolny handel mają ogromne znaczenie dla gospodarek obu stron. To one są gwarancją wzrostu, dobrobytu, utrzymania miejsc pracy po obu stronach Atlantyku - dodaje.
Jej zdaniem Waszyngton powinien podejmować działania odwrotne do tych ogłoszonych w środę. - To obniżenie ceł i barier handlowych, a nie podwyższenie, jest kluczowym czynnikiem napędzającym dalsze inwestycje. Czynnikiem zapewniającym nowe miejsca pracy w Stanach Zjednoczonych. Sukces eksportowy i import są komplementarne. To są dwie strony tego samego sukcesu gospodarczego. Rząd USA i UE powinny współpracować, aby to osiągnąć - wskazuje Hildegard Müller.
Prezeska związku podkreśla, że podczas pierwszej kadencji prezydenta Trumpa UE i USA były w stanie dojść do porozumienia w sprawie konfliktu handlowego, który wówczas również się ujawnił. - Pokazuje to, że rozwiązania można znaleźć w drodze negocjacji. I to uwzględniających wzajemne interesy - podkreśla.
UE musi teraz działać, pokazując jedność i siłę. Musi sygnalizować swoją gotowość do negocjacji. Ryzyko globalnego konfliktu handlowego, mającego negatywny wpływ na światową gospodarkę, jest naprawdę wysokie - podsumowuje.
Wspierali Trumpa, tracą miliardy
Polityka Trumpa uderzyła też w miliarderów. 500 najbogatszych osób na świecie straciło łącznie w czwartek 208 miliardów dolarów. I to tylko w jeden dzień. Ponad połowa osób z indeksu miliarderów Bloomberga zanotowała spadek majątku - ze średnim obniżeniem jego wartości o 3,3 proc.
Czwartkowy spadek był czwartym pod względem wielkości w 13-letniej historii indeksu. I największym od szczytu pandemii COVID-19. Wśród najbardziej poszkodowanych są ci, którzy stali w pierwszych rzędach podczas inauguracji Donalda Trumpa na drugą kadencję.
Mark Zuckerberg, założyciel Meta, poniósł największe straty w ujęciu dolarowym. 9-procentowy spadek wartości akcji firmy kosztował jej dyrektora generalnego 17,9 miliarda dolarów, czyli około 9 proc. jego majątku. A to właśnie Meta była zwycięzcą wśród notowanych w indeksie Magnificent Seven (Wspaniałej Siódemki), czyli największych spółek technologicznych. Od początku roku do połowy lutego zyskała ponad 350 miliardów dolarów wartości rynkowej. Ostatecznie jednak od połowy lutego akcje giganta kierowanego przez Zuckerberga spadły o około 28 proc.
Jeff Bezos, założyciel Amazona, stracił 15,9 miliarda dolarów majątku po tym, jak akcje giganta technologicznego spadły o 9 proc. Stanowiło to największy spadek od kwietnia 2022 roku. Akcje firmy są już o ponad 25 proc. niższe od szczytowej wartości z lutego.
Elon Musk, dyrektor generalny Tesli, przez niektórych uznawany za prawą rękę Trumpa, stracił w tym roku już 110 miliardów dolarów, w tym 11 miliardów w czwartek.
Tracą też bogacze z innych krajów. Majątek Bernarda Arnaulta, najbogatszego człowieka w Europie i właściciela konglomeratu LVMH, uszczuplił się w czwartek 6 miliardów dolarów netto po tym, jak akcje jego firmy spadły w Paryżu.
Bliski Wschód był jedynym regionem, w którym osoby ujęte w indeksie bogactwa Bloomberga powiększyły swój majątek.
Uderzenie w oszczędności i portfele zwykłych Amerykanów
Dla przeciętnych Amerykanów to załamanie rynku nie przekłada się jeszcze na np. wzrosty cen. Ale jest bezpośrednim ciosem w ich fundusze emerytalne, które są uzależnione od wyników giełdy. Masowy spadek cen akcji wymazał biliony dolarów z amerykańskich aktywów, co bezpośrednio przekłada się na wartość oszczędności emerytalnych milionów obywateli.
Analitycy ostrzegają, że w dłuższej perspektywie cła znajdą odzwierciedlenie w portfelach konsumentów poprzez wzrost cen towarów. Ze względu na wysokość ceł, przedsiębiorstwa będą przenosić dodatkowe koszty na konsumentów, podnosząc ceny produktów. Najbardziej ucierpią firmy korzystające w dużym zakresie ilości importu, szczególnie niedrogich produktów z Azji, które mogą teraz podlegać cłom sięgającym nawet 54 proc.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl