Likwidacja MAP, dwa nowe resorty, mniej niż 100 ministrów. Nadchodzi rekonstrukcja [NEWS MONEY.PL]
Dwa nowe resorty - energetyczny i gospodarczy - powstałe z połączeń innych ministerstw lub przejęcia części ich kompetencji. Likwidacja resortu aktywów państwowych i przejęcie nadzoru nad kluczowymi spółkami przez Kancelarię Premiera - tak, według ustaleń money.pl, może wyglądać szykowana na lipiec rekonstrukcja rządu Donalda Tuska.
Trwają rozmowy liderów koalicji dotyczące zmian w rządzie. Towarzyszy im jednak atmosfera braku zaufania wobec Szymona Hołowni po tym, jak lider Polski 2050 spotkał się w prywatnym mieszkaniu Adama Bielana z Jarosławem Kaczyńskim. Mimo to, jak słyszymy, raczej ma nie być prób wykorzystania osłabionej pozycji negocjacyjnej Hołowni w podziale rządowego tortu. Co nie oznacza, że nie będzie żadnych konsekwencji. - To spotkanie naderwało zaufanie do niego. Może jednak potem Hołownia nie będzie wtajemniczany we wszystkie rozmowy liderów - przyznaje rozmówca z koalicji.
Likwidacja MAP
Co do rekonstrukcji, z ustaleń money.pl wynika, że nastąpić ma likwidacja Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP), którym kieruje Jakub Jaworowski. Plan na ten moment ma zakładać, że nadzór nad strategicznymi spółkami Skarbu Państwa przejmie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM).
- Była plotka, że szef KPRM Jan Grabiec pójdzie do MAP, a możliwe, że to MAP pójdzie do Grabca - ujawnia jeden z naszych rozmówców. Pozostałe obszary nadzoru MAP miałyby zostać rozdzielone pomiędzy pozostałe resorty. Jak słyszymy, ceną za przejęcie przez KPRM nadzoru nad największymi spółkami mogą być korekty w Radzie do spraw Spółek z udziałem Skarbu Państwa i Państwowych Osób Prawnych. Dziś składa się ona z ośmiu osób - cztery wskazuje premier, a pozostałe minister aktywów państwowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tusk odejdzie? "Nie wyobrażam sobie"
- Zmiana zakłada, że do Rady każda z formacji koalicyjnych będzie delegować swojego przedstawiciela, a nie wyłącznie premier - słyszymy od zorientowanego w sprawie rozmówcy.
Dwa nowe resorty
Z naszych ustaleń wynika, że na razie propozycja zakłada stworzenie dwóch nowych, dużych resortów. Pierwszy miałby być resortem "energetycznym", powstałym wskutek m.in. likwidacji słabo ocenianego przez koalicję Ministerstwa Przemysłu i wykrojenia obszaru energetyki z obecnego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Bardziej mgławicowy jest drugi resort. Prawdopodobnie zostałby utworzony w wyniku podziału dzisiejszego resortu rozwoju i technologii, choć jego część zapewne zostanie przy PSL.
Jak słyszymy, część instytucji rządowych być może znajdzie się pod parasolem resortu finansów. Może chodzić o Bank Gospodarstwa Krajowego, Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości czy Agencję Rozwoju Przemysłu, a następnie mogą zostać "doklejone" do Ministerstwa Finansów. A to oznacza, że zwiększy się zakres władzy szefa MF Andrzeja Domańskiego, choć niekoniecznie w roli wicepremiera.
Koalicjanci bronią swoich zdobyczy
W kuluarach mówi się, że koalicjanci stawiają opór dążeniom Donalda Tuska, by rekonstrukcja znacząco okroiła ich stan posiadania. - Z tego względu cała operacja może się okazać mniej rewolucyjna niż wszystkim się wydawało - zastrzega rozmówca z koalicji. Najbardziej stanowcza ma być w tej sprawie Lewica. Wiele wskazuje na to, że nie będzie jej zgody na likwidację resortu cyfryzacji i połączenia go np. z resortem nauki, co było jeszcze do niedawna suflowanym wariantem. Co najwyżej będzie zgoda na likwidację stanowiska ministra ds. równości - wówczas Katarzyna Kotula mogłaby pełnić swoją funkcję jako sekretarz stanu w Kancelarii Premiera.
Lewica walczy też o odrębny resort mieszkalnictwa, ale na to szanse są raczej marne. - W sprawie mieszkań są co najmniej trzy pomysły. Pierwszy to osobny resort, ale to opcja bez szans. Podobnie jak inny pomysł, by podpiąć ten obszar to do resortu funduszy, którym kieruje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Jest jeszcze koncepcja rządowego pełnomocnika ds. polityki mieszkaniowej - zdradza rozmówca z KO. W Lewicy słychać z kolei pojednawczy sygnał, że dla ugrupowania wtórne jest to, z ramienia której funkcji mieszkaniówka będzie zarządzana, byle zostało to w ich obszarze wpływów. Jednocześnie wygląda na to, że nie wygasł spór o nadzór nad mieszkaniówką między Lewicą a Polską 2050.
Lewica twardo też stoi na stanowisku, że marszałkiem Sejmu od listopada ma zostać Włodzimierz Czarzasty. - Tak stoi w umowie koalicyjnej. A jeśli ktoś chce to zmienić, to rozwali tę koalicję - podkreśla nasz rozmówca z Lewicy.
Polska 2050 z kolei forsuje koncepcję "wszyscy liderzy koalicji do rządu" jako wicepremierzy, jednak to wyklucza sytuacja, w której Czarzasty zostaje Marszałkiem Sejmu. - Wiele się może jeszcze zmienić, proszę pamiętać, że i nas, i Lewicę czekają jeszcze wybory władz partii - zastrzega polityk Polski 2050. Wydaje się więc, że prędzej zmaterializuje się wariant, w którym to minister funduszy i wiceszefowa Polski 2050 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz awansuje na wicepremiera, a Szymon Hołownia poświęci się gaszeniu pożaru na swoim partyjnym zapleczu i budowaniu struktur na wybory w 2027 roku.
Najbardziej elastyczni - przynajmniej jeśli chodzi o deklaracje - wydają się ludowcy. Jeden z nich w rozmowie z nami twierdzi nawet, że niespecjalnie przejmują się ewentualną dymisją obecnego szefa Ministerstwa Rozwoju i Technologii Krzysztofa Paszyka. - My wiemy, że czasem trzeba się posunąć. Zresztą Paszyk tam jest niedecyzyjny. Tym resortem rządzą dziś dyrektorzy, którzy realizują agendę koalicjantów i liczą się z powrotem PiS do władzy - przyznaje rozmówca z PSL. Pytanie jednak, czy ludowcom nie przypadnie któryś z nowych resortów, choćby w celu utrzymania koalicyjnej równowagi. Inny polityk PSL dodaje, że szef MRiT zachowuje spokój przy całym rekonstrukcyjnym zamieszaniu, co można interpretować jako brak obaw o odwołanie.
Mniej ministrów i nowe twarze
Największy rekonstrukcyjny uzysk ma polegać na dymisjach wśród ministrów bez teki - dziś jest ich siódemka.
Co do szefów resortów, z nieoficjalnych ustaleń money.pl wynika, że pojawiają się znaki zapytania nad co najmniej dwoma ministrami. Chodzi o szefa MSWiA i koordynatora służb Tomasza Siemoniaka oraz ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara.
Jeśli chodzi o tego pierwszego, jego praca jest raczej oceniana wysoko. Dylemat ma dotyczyć tego, czy nie należałoby rozdzielić funkcji koordynatora służb i szefa MSWiA. - W tych niebezpiecznych czasach, służby mają jeszcze większe znaczenie i trzeba im poświęcić odpowiednio dużo czasu. Siemoniak się nie rozdwoi - tłumaczy jeden z naszych rozmówców koalicyjnych.
Jeśli chodzi o Adama Bodnara, to jest to jeden z bardziej krytykowanych ministrów w gronie koalicjantów, ale jest także pod ostrzałem części wyborców KO. Główne zastrzeżenie jest takie, że nie dowiózł fundamentalnych reform i ugrzązł w procedurach związanych ze znoszeniem immunitetów w ramach rozliczania polityków PiS. - Są pogłoski, że rozgląda się za stanowiskami w europejskich trybunałach takich jak Europejski Trybunał Praw Człowieka czy Międzynarodowy Trybunał Karny. Tam, po wyjściu z polityki, otrzyma immunitet, który będzie mu bardzo potrzebny, jeśli PiS wróci do władzy - mówi polityk koalicji.
Sam Bodnar, pytany przez nas ostatnio w wywiadzie, czy nie wybiera się np. do TSUE, zaprzeczył. Na jego następcę często typowany jest szef Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati, choć nie wszyscy koalicyjni rozmówcy to potwierdzają, a niektórzy mają wątpliwości, czy to nie powinien być ktoś z większym politycznym zacięciem. - Problem w tym, że mamy zawężone pole manewru. Z racji tego, że wciąż nie doszło do rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, musimy szukać nie tylko polityka, ale jednocześnie prawnika - zwraca uwagę osoba z Kancelarii Premiera.
Plan rekonstrukcyjny zakładać ma również redukcję liczby ministrów do poniżej stu (dziś to ponad 120 osób). Wiele wskazuje, że rekonstrukcja może nastąpić już w przyszłym tygodniu, choć ze strony marszałka Sejmu Szymona Hołowni słychać, że może to być po 20 lipca. - Nie wiem, czemu marszałek tak mówi, w zasadzie do końca ustaleń blisko, nie ma co zwlekać z ich ogłoszeniem - zauważa rozmówca z koalicji.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl