Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
|

Ma w portfelu 20 milionów. Boi się, że jeśli je ruszy, zbankrutuje. "Żyję jak przestępca"

490
Podziel się:

Tadeusz 10 lat temu kupił 100 bitcoinów. Wydał na nie niecałe 100 dolarów. Dziś jego majątek w cyfrowej walucie jest warta prawie 20 milionów złotych. Ale boi się, że podatek od jego spieniężenia, zrobi z niego bankruta. Sprawdziliśmy - niesłusznie.

Ma w portfelu 20 milionów. Boi się, że jeśli je ruszy, zbankrutuje. "Żyję jak przestępca"
Tadeusz korzysta czasem z bitomatów, wypłacając drobną część swojego majątku na codzienne potrzeby. (NurPhoto via Getty Images, NurPhoto)

Jak to możliwe? Dziś Tadeusz (imię zmienione) nie ma żadnych dowodów na to, że dekadę temu kupił trochę bitcoinów. W sumie trudno się dziwić, bo na przełomie 2010 – 2011 roku ta cyfrowa waluta była warta w przybliżeniu około dolara.

Tadeusz wydał więc na swoje 100 bitcoinów równowartość dzisiejszych 370 złotych. I pozbył się dowodów kupna. Nie może też udowodnić, że kupił je na giełdzie kryptowalut, bo ta, z której usług skorzystał, dawno nie istnieje.

Zobacz także: Bitcoin. Milioner nie ma dostępu do swoich pieniędzy

- Na przełomie 2010-2011 roku nabyłem w kilku transakcjach ponad 100 BTC, na co nie mam żadnego dowodu. Kilka razy płaciłem gotówką, kupowałem na giełdzie (co zabawne, nie pamiętam już nawet jej nazwy, w każdym razie polska giełda, która przestała istnieć dobre kilka lat temu). Żadne z tych miejsc nie pozostawiło śladów – mówi Tadeusz w rozmowie z money.pl.

Kto tyle lat faktury trzyma?

Nasz rozmówca dodaje, że 10 lat temu bitcoin miał być po prostu cyfrową walutą, służącą do płacenia w internecie.

- Nikt nie dbał o dowody zakupu, co więcej, celowo wyrzucało się potwierdzenia, które podczas wymian F2F wystawiali traderzy, by czuć się "wolnym". Też nie dbałem za bardzo o to, by cokolwiek takiego sobie zostawić. Tak więc nie zostało nic. Na przełomie 2013 i 2014 skonsolidowałem swoje portfele i dopiero od tego momentu mniej więcej widzę swoją historię – mówi nam Tadeusz.

Dodaje, że przez kilka lat kompletnie nie obchodziła go kapitalizacja jego bitcoinowego portfela. Ale przyszedł rok 2017 i – ku swojemu zaskoczeniu – stał się milionerem.

- Ok, fajnie być milionerem, nie będę narzekał. Tu jednak pojawił się problem zasadniczy. Jak to rozliczyć? Co odpowiedzieć urzędowi skarbowemu na pytanie o pochodzenie środków? Co w sytuacji gdy "ujawniając się" od ok. 7 milionów złotych przyjdzie mi zapłacić 75 proc. podatku od nieujawnionych źródeł? – pyta Tadeusz. Mowa o 7 milionach – bo tyle były mniej więcej warte bitcoiny Tadeusza w latach 2017-2018.

A smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że spłata tego podatku nie może zostać pokryta ze środków będących przedmiotem sporu. Czyli – teoretycznie – Tadeusz nie mógłby zapłacić 5 mln podatku i zostawić sobie 2 miliony. Musiałby z własnej kieszeni płacić dodatkowe 5 mln.

- Sprawa rozbija się o domniemanie nielegalnego pochodzenia środków w przypadku braku możliwości udowodnienia ich pochodzenia, co jak słyszałem, jest powszechną praktyką urzędniczą, szczególnie gdy mowa o porządnych kwotach. Skarbówka woli klientów kasować 75 proc. zamiast 19 proc. i trudno im się dziwić. Jak wiemy, w prawie podatkowym domniemania niewinności brak, więc to ja muszę udowodnić, że nie jestem wielbłądem, a nie urzędnik – mówi nam Tadeusz.

Żyję jak przestępca

Dodaje, że dziś ma dobrą pracę, rodzinę i sporo do stracenia.

- Do teraz, mimo że nic złego nie zrobiłem, żyję jak przestępca, zarobione na umowę o pracę pieniądze odkładam, a środki z portfela bitcoinowego częściowo wydaję na życie. A jednocześnie wiem, że jestem dziś w posiadaniu prawie 20 milionów złotych, którymi w żaden inny sposób nie mogę dysponować – mówi Tadeusz.

Nie ma się czego bać

Marcelina Szwed-Ziemichód, doradca podatkowy i adwokat, specjalizująca się w obsłudze posiadaczy bitcoinów, podkreśla, że nie ma się czego bać. Radzi jednak skorzystać z usług profesjonalnych doradców.

- Nawet brak potwierdzeń kupna kryptowalut nie powinien być problemem. Pan - z tego co się orientuję - może udowodnić, że ma je w portfelu przynajmniej od kilku lat. W roku 2013 czy 2014 wartość bitcoina była zupełnie inna, więc nie ma mowy o nieujawnionych źródłach przychodu. Nawet jeśli, to możemy mówić tylko o wartości sprzed kilku lat – daty zakupu. To jest właśnie zaleta technologii blockchain - możemy bez problemu udowodnić, że mamy kryptowalutę od lat. Co więcej, każdy – nawet urzędnik- może sprawdzić samodzielnie kiedy dane kryptowaluty trafiły na portfel (odpowiednik rachunku bankowego w świecie krypto) Pana Tadeusza i skąd - mówi mec. Szwed-Ziemichód w rozmowie z money.pl.

Dodaje, że panu Tadeuszowi trudno coś poradzić bez znajomości wszystkich niuansów sprawy, natomiast 75 proc. podatek mu nie grozi. Nawet jeżeli skarbówka zada pytanie o źródło pochodzenia środków, będzie można w łatwy sposób wykazać legalność wysokich przychodów. Nawet jeżeli skarbówka próbowała zastosować 75 proc. podatek (jeśli nawet założymy wersję o tzw. nieujawnionych źródłach przychodu) to mogłaby to zrobić wyłącznie w zakresie środków na nabycie krypto – a tutaj sprawa prawdopodobnie uległa przedawnieniu.

- Nie zaryzykuję swojego dotychczasowego dorobku, życia, rodziny, by oficjalnie wypłacić choć jedną dziesiątą tej kwoty i spróbować rozliczyć 19 proc. podatku od zysków kapitałowych. Do tego pewnie doszłaby danina solidarnościowa, ale to akurat najmniejszy problem. Teraz z moich 20 mln nie korzystam ani ja, ani państwo - dodaje Tadeusz.

Mec. Szwed-Ziemichód tłumaczy, że takie ryzyko w jego przypadku najprawdopodobniej nie istnieje. Dodaje, że prowadziła wiele podobnych spraw, dotyczących ludzi (niekiedy nawet nastolatków), którzy niemal z dnia na dzień stali się milionerami - choćby dlatego, że sprzedawali bądź kupowali na przykład postaci w grach komputerowych za pomocą bitcoina lub innych kryptowalut.

Radzi, by spróbować rozliczyć dochód z bitoina, płacąc standardowe 19 proc. podatku. Nie trzeba sprzedawać wszystkiego naraz - byłoby to nawet niewskazane z uwagi na możliwość rozchwiania rynku. Kryptowalutę można sprzedawać wedle potrzeb i służby skarbowe nie będą się od takich transakcji domagać 75-procentowego podatku.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(490)
KrotSon
3 lata temu
Ale wielki problem. Na cały artykuł. A kojarzą państwo że krypto waluta to nie pieniądze według przepisów Polski? Oznacza to że nikogo nie interesuje (skarbówki) BTC ani nic innego z komputera. W skrócie wystarczy wymienić BTC na coś innego wtedy masz historię zakupu za BTC dla osłony wypłacasz na giełdzie w PLN od tego płacisz sobie podatek. Proste? Proste. Albo to samo tyle że bez cyrków giełdowych. Czyli wypłata w bittomacie, co prawda nie całej kwoty bo tyle to automaty nie mają wewnątrz, ale kilkanaście takich operacji wystarczy. Masz gotówkę w rękach i nie płacisz haraczu za coś co Państwo polskie uważa za nic do puki nie trzeba "oddać" im podatku od niczego. A ile to jest 19% od zerowej wartości? Matematyka. Według mnie ten ktoś z 20milionami w BTC ma problem jak je wydać. Pozdrawiam
sdfghfghj
3 lata temu
zapłaci 4 miliony podatku i po problemie
sdfgh
3 lata temu
bzdury ma sprzedaje płaci podatek i tyle
kryptoexpert
3 lata temu
wystarczy, że przeleje sobie na jakiś portfel kryptowalutowy typu portfelbitcoin.pl i może wydawać przez kolejne lata na drobne wydatki
Karol
3 lata temu
Niech idzie do Obajtka. Chłop na pewno pomoże za kika BTC. Może ewentualnie zapisać się do PiSu, wtedy też nie płaci się podatków i prokuratura też chroni.
...
Następna strona