"My tu żyjemy jak Europejczycy". Mieszkają i pracują przy granicy, mówią o decyzji rządu
Polska zdecydowała, że od 7 lipca zostaną wprowadzone kontrole na granicach z Niemcami i Litwą. Rząd zapewnia, że będą jak najmniej uciążliwe dla podróżujących. Niemcy to jednak nasz najważniejszy partner gospodarczy. Ta zmiana dotknie polski biznes. Sprawdziliśmy, czy lokalne firmy obawiają się, że kontrole wpłyną na liczbę klientów.
Od najbliższego poniedziałku wracają kontrole na granicy z Niemcami i Litwą. Będą obowiązywać od 7 lipca do 5 sierpnia 2025 r. W tym czasie możliwe będzie zatrzymywanie osób wjeżdżających do Polski i – w uzasadnionych przypadkach – odmowa wjazdu. Kontrole mają być wyrywkowe, a służby same będą typować, kto zostanie sprawdzony.
– Oczywiście, że kontrole wpłyną na nasze biznesy. Na mój już wpływają – mówi money.pl właściciel warsztatu samochodowego "Lenart" w Gubinie. – Ci, co teraz protestują, już teraz utrudniają swobodny przejazd i tylko przeszkadzają uczciwie pracującym ludziom. My tu żyjemy jak Europejczycy – moja żona pracuje w Niemczech, moja córka chodzi w Niemczech do przedszkola, każda zwłoka w naszym przypadku burzy harmonogram dnia – podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odniósł światowy sukces. Od byłego szefa usłyszał, że będzie spał pod mostem
Mam nadzieję, że rządowe kontrole będą sprawne i czas przejazdu się nie wydłuży za bardzo, co wpłynie na nasze życie tutaj. Nie jestem za nielegalną migracją, to oczywiste, ale zaraz sami zaczniemy protestować przeciwko kontrolom – dodaje właściciel.
Podobnego zdania co do skutków kontroli na granicy jest przedstawiciel innej firmy z Gubina.
– Na pewno będzie mniej klientów z Niemiec, bo Niemcy nie lubią kontroli. Jeśli zajmie im to więcej czasu, mogą zrezygnować z usługi w Polsce – mówi w rozmowie z money.pl pracownik firmy Auto Tuning.
Branża transportowa bije na alarm
Decyzja o czasowym przywróceniu kontroli granicznych wywołuje – co oczywiste – duże emocje szczególnie w branży transportowej. Związek pracodawców Transport i Logistyka Polska (TLP) stanowczo ją krytykuje. Według TLP może ona znacząco utrudnić ruch drogowy, zwłaszcza w sezonie wakacyjnym, gdy obowiązują dodatkowe ograniczenia dla transportu ciężkiego.
– Każda kontrola graniczna wiąże się z ryzykiem powstania zatorów, które w przypadku dużego natężenia ruchu mogą trwać od kilkunastu minut do kilku godzin – ostrzega Maciej Wroński, prezes TLP. Dodaje, że może to prowadzić do poważnych problemów dla przewoźników i kierowców – pierwszym trudniej będzie dotrzymać terminów dostaw, a drudzy będą musieli oczekiwać w upale na możliwość kontynuowania jazdy.
TLP zwraca również uwagę na ekonomiczne skutki wprowadzanych zmian. – Czas oczekiwania na przejazd przez granicę oznacza realne skrócenie czasu pracy kierowców i ich pojazdów, co bezpośrednio zwiększa koszty transportu – mówi Artur Kalisiak, dyrektor ds. projektów strategicznych w TLP. Przy bardzo niskiej rentowności w branży może to oznaczać, że przewoźnicy będą dopłacać do realizowanych usług.
Zdaniem organizacji decyzja rządu została podjęta bez konsultacji z przedstawicielami branży transportowej, a jej skutki społeczno-gospodarcze nie zostały rzetelnie oszacowane. – Doraźne kontrole nie rozwiążą problemu nielegalnej migracji. Zamiast tego potrzebna jest skuteczniejsza ochrona zewnętrznych granic UE – komentuje Wroński.
TLP skierowało oficjalne wystąpienie do ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka. Organizacja domaga się wyjaśnień dotyczących praktycznego sposobu przeprowadzania kontroli oraz wskazania, w jaki sposób polskie służby zamierzają uniknąć błędów popełnianych przez Niemców, gdzie – jak podkreśla TLP – już od dwóch lat występują poważne zatory drogowe na granicach. Związek apeluje również o pilne rozpoczęcie konsultacji społecznych w tej sprawie oraz przekazanie do nich projektu rozporządzenia.
Wielu przedsiębiorców zachowuje spokój. "Bez zmian w rezerwacjach"
Jednak nie wszyscy, którzy powadzą przygraniczne biznesy, podzielają pesymizm tych, którzy wieszczą odpływ klientów. Przedstawiciel Biura Turystyki Skandynawskiej "Fregata" ze Świnoujścia w rozmowie z money.pl mówi, że "nie spodziewa się zmian w ruchu turystycznym".
Spokój zachowuje też przedstawicielka jednego z przygranicznych gabinetów weterynaryjnych. Niemcy coraz częściej przyjeżdżają do Polski, żeby leczyć swoje zwierzęta. – Nie obserwujemy żadnych zmian w rezerwacjach – słyszymy.
Firma produkująca metalowe ogrodzenia THOR z Gubina również nie obawia się opóźnień czy też braku klientów. – Jak były kontrole w czasach pandemii, wówczas było mniej klientów, te teraz na nas nie wpłyną – przewiduje przedstawicielka firmy.
– Absolutnie się nie obawiam, gdyż w moim przypadku nie wpłynie to na liczbę klientów – mówi nam również właścicielka salonu urody Beauty Lab. – Nic takiego nie odczuwamy teraz i zapewne nie odczujemy. Mamy wielu niemieckich klientów i się w żaden sposób nie skarżyli – podkreśla właścicielka.
W biurze Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, słyszymy, że do organu nie wpłynęły żadne skargi od przedsiębiorców z terenów przygranicznych.
– Kontrole na granicach z Litwą i Niemcami mają charakter przejściowy, nie powinny więc długofalowo wpłynąć na pogorszenie warunków do prowadzenia działalności gospodarczej. Tym niemniej Minister Agnieszka Majewska (Rzecznik MŚP – przyp. red.) będzie uważnie monitorować sytuację i w razie potrzeby sygnalizować problemy odpowiednim organom państwowym – zapewnia nas Dagmara Rybicka z biura prasowego Rzecznika MŚP.
Magda Żugier, dziennikarka money.pl