Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Twierdzi się wręcz, że jest to prawa ręka premiera w sprawach ekonomicznych. Nie dziwi mnie to, bo profesjonalizm prezesa Borysa jest znany i nawet niechętni rządowi komentatorzy dobrze się o nim wypowiadają. Tym bardziej właśnie dziwią jego wypowiedzi w sprawie możliwych decyzji RPP.
Instrukcja dla RPP ws. stóp procentowych?
Na przykład prezes Borys na Twitterze stwierdził, że "obniżki stóp procentowych w tym roku są niemal pewne" i że "rynek wycenia spadek stóp procentowych do 5,5 proc. w ciągu 6 miesięcy i ok. 4,5 proc. do końca 2024 r.". Jeśli pamięta się to, o czym pisałem w pierwszym akapicie (powiązaniach prezesa PFR z premierem), to trzeba z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością założyć, że bardzo podobne zdanie ma premier. Może to być wręcz potraktowane jako instrukcja dla wybranych przez Sejm i prezydenta Andrzeja Dudę członków Rady Polityki Pieniężnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z punktu widzenia rządu niższe stopy pomagać będą gospodarce, ale utrudnią opanowanie inflacji. To, od czasu do czasu, w minionych wielu latach było przedmiotem tarć miedzy rządami i RPP. Jednak taki przekaz od premiera do Rady Polityki Pieniężnej uważam za niepotrzebny i błędny. To prawda, że rynki spodziewają się obniżki stóp, ale to nie znaczy, że analitycy/ekonomiści taką decyzję pochwalają. Według mnie byłaby ona błędem, a pamiętać trzeba o tym, że ja od wielu miesięcy jestem w olbrzymiej mniejszości tych komentatorów, którzy uważali, że Rada podejmowała właściwe decyzje.
RPP o kilka miesięcy wcześniej niż Fed i EBC zaczęła podnosić stopy i zastopowała zwyżki na poziomie 6,75 proc. Nie da się uznać za fałszywe mojego przekonania, bo nie da się wsiąść w wehikuł czasu i sprawdzić, co by się stało, gdyby stopy zatrzymały się na poziomie 8,5 proc. - tak jak pożąda tego część Rady Polityki Pieniężnej, wybrana przez opozycyjny Senat.
Nawiasem mówiąc to, że ocenia się członków RPP pod kątem tego, z której części politycznej dana osoba pochodzi, jest prawdziwym nieszczęściem, bardzo utrudniającym rzetelną ocenę działań Rady. Poniżej chciałbym pokazać dlaczego według mnie decyzja o obniżce stóp byłaby błędna, potencjalnie szkodliwa i do tego nie miałaby wpływu na nastroje wyborców (a o tym często się niestety mówi).
Politycy władzy zapowiadają obniżkę stóp procentowych?
Przede wszystkim z konferencji prasowej Adama Glapińskiego, prezesa NBP, po ostatnim posiedzeniu Rady, wielu komentatorów wyciągnęło wniosek, że obiecał on obniżkę stóp już we wrześniu. Ja wraz z Markiem Zuberem komentowałem na żywo tę konferencję i pamiętam dokładnie, co mówił prezes. Otóż powiedział, że obniżka może nastąpić, jeśli inflacja zejdzie poniżej 10 proc., a prognozy będą sygnalizowały, że w najbliższych miesiącach, a nawet latach (dokładnie tak powiedział) będzie dalej spadała. Daleko było w tej wypowiedzi do obietnicy obniżki. Jednak nawet takie postawienie sprawy też według mnie nie jest właściwe.
Z ekonomicznego, gospodarczego punktu widzenia obniżka wtedy, kiedy inflacja jest na poziomie nieco niższym niż 10 proc., byłaby mało rozsądna. Indeks surowców (CRB) zyskał od czerwca ponad 10 proc., ropa zdrożała o 20 proc. A pamiętać trzeba, że podczas obrad biura politycznego Komunistycznej Partii Chin obiecano w ostatnim tygodniu wspomóc gospodarkę chińską szerokim wachlarzem bodźców. Rozwój tej gospodarki może być czymś, co Amerykanie określają mianem blessing in disguise (błogosławieństwa w przebraniu - przyp. red.), bo szczęściem byłoby wspomożenie gospodarki globalnej (w tym niemieckiej, a za jej pośrednictwem polskiej), a nieszczęściem to, że gospodarka chińska jest potężną pompą ssącą surowce i inne towary, co znacznie utrudni opanowania inflacji.
Poza tym lokalnym, polskim problemem jest wzrost płac. W 2024 roku płaca minimalna w lipcu wzrośnie do 4300 zł (w styczniu do 4242 zł), czyli o 20 proc., a to pchnie w górę inne wynagrodzenia. Inaczej mówiąc – wiele jeszcze jest przed nami, a obniżanie stóp po to, żeby za chwilę je musieć podnosić, jest zadecydowanie niesensowne i nieprofesjonalne.
W USA stopy procentowe są obecnie w przedziale 5,25-5,50 proc., inflacja wynosi 3 proc. (u nas stopy 6,75 proc., inflacja 10,8 proc.), a Fed wcale nie śpieszy się z ogłaszaniem końca podwyżek stóp, nie mówiąc już o ich obniżkach. Niestety, nie wykluczam, że rzeczywiście "polityczna" obniżka stóp nastąpi, ale będzie to niewybaczalny błąd nie tylko ekonomiczny, ale i polityczny (zapewne wbrew intencji części członków Rady).
Obniżka stóp procentowych pomogłaby nowemu rządowi
Zmiana stóp ma wpływ na gospodarkę po 3-4 kwartałach, czyli po wyborach – obniżka pomogłaby więc następcom obecnej władzy. Raty kredytów weryfikowane są co 3 lub 6 miesięcy (w zależności od rodzaju WIBOR), czyli też zazwyczaj po wyborach. Poza tym zmiana raty byłaby śladowa – prezes Glapiński mówił o ewentualnej zmianie poziomu stóp o 25 pb, co obniżyłoby ratę o parędziesiąt złotych.
I w końcu ostatnie, ale nie co do znaczenia. Obniżka ściągnie na RPP potężną krytykę - krytykować będą nie tylko ci, którzy ostatnio zawsze krytykują decyzje Rady, ale i ci, którzy popierali politykę monetarną RPP (na przykład ja i kilka innych znanych mi osób). Reasumując: uważam, że obniżka stóp przed wyborami niestety jest prawdopodobna, ale byłby to skrajnie zły ruch.
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion.