Kolejne doniesienia w sprawie wypadku Kamila Durczoka, który prowadził samochód pod wpływem alkoholu, po raz kolejny zwracają uwagę na poważny problem. Według świadka, który zgłosił się do redakcji "Super Expresu", dziennikarz tuż przed kolizją miał kupować na stacji benzynowej tzw. małpkę, czyli alkohol w butelce o małej pojemności.
Dyskusja o dostępności alkoholu na stacjach co jakiś czas powraca, jednak niewiele z niej wynika. - Po każdym dramatycznym zdarzeniu rządzący mają wojownicze nastawienie, ale kiedy tylko opinia publiczna się wyciszy, tracą zainteresowanie – komentuje w rozmowie z money.pl Krzysztof Brzózka, były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. - Kiedy skandal czy dramat przestaje być skandalem i dramatem, wraca codzienna obojętność - dodaje.
Jak stwierdza, w Polsce mamy poważny z tym kłopot i z niezrozumiałych względów jest silny odpór rządzących przed likwidacją alkoholu ze stacji benzynowych. - Jesteśmy pod tym względem krajem pewnego kuriozum. Koledzy z Holandii czy USA nie mogą wyjść z podziwu nad niedojrzałością naszego systemu – mówi z rezygnacją.
Stacje paliw wprost nazywa melinami, świetnie skomunikowanymi i czynnymi całą dobę. Zwraca uwagę, że na wysokości oczu kierowcy, tuż za plecami kasjera, kuszą kolorowe butelki z trunkami różniej mocy. - Kierowca może podjechać nie zwracając niczyjej uwagi i bez problemu zaopatrzyć się w alkohol, który w połączaniu z samochodem czyni go potencjalnym zabójcą – z mocą stwierdza Brzózka.
W kontekście statystyk wypadków z udziałem nietrzeźwych kierowców i rosnącego spożycia wśród Polaków, opór przed wyrugowaniem alkoholu ze stacji benzynowych wydaje się niezrozumiały.
- Jeszcze jako dyrektor PARPA zwróciłam się do koncernów benzynowych z pytaniem o zyski ze sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Wprawdzie przed moim odwołaniem zdążył odpowiedzieć tylko jeden, ale okazało się, że np. Lotos nie ma z tego istotnych pieniędzy - przekonuje Brzózka.
- W skali roku to zaledwie 70 mln zł. Patrząc po strukturze przychodów stacji, gdzie ok. 30 proc stanowi sprzedaż produktów pozapaliwowych, sprzedaż alkoholu jest ułamkiem. Nie jest więc czynnikiem, który decydowałby o cenie paliw, a taki argument podnosi się w dyskusji nad likwidacją alkoholu ze stacji – dodaje.
Były szef PARPA przekonuje, że lobby w Polsce jest silne, a politycy każdej opcji bronią dostępu do alkoholu niemal jak wolności. Dlatego też nie jest optymistą w kwestii realnego zakazu handlu alkoholu na stacjach paliw.
- Nie pomagają nawet apele Zespołu Episkopatu ds. Apostolstwa Trzeźwości. Nawet lobby kościelne nie jest w stanie się przebić się przez mur. Na nikim w rządzie nie robi to wrażenia - konkluduje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl