Nowy wymóg wizowy. USA poinformowały Polaków. Ekspertka: jak w serialu
Ambasada USA w Polsce ogłosiła, że osoby ubiegające się o niektóre wizy muszą upublicznić swoje profile w mediach społecznościowych. - Ta historia przypomniała mi jeden ze starych odcinków "Black Mirror" - ocenia w komentarzu dla money.pl dr Dorota Głowacka, ekspertka Fundacji Panoptykon.
Ambasada USA w Polsce poinformowała, że od teraz każdy wnioskujący o wizę nieimigracyjną F, M lub J (czyli wizę studencką, dla uczniów szkół zawodowych i programów wymiany) musi mieć publiczny profil w mediach społecznościowych. Informację przekazano w oficjalnym komunikacie we wtorek.
Jak podkreśliła placówka, wymóg ten wchodzi "ze skutkiem natychmiastowym" i obejmie "wszystkie osoby ubiegające się o wizę nieimigracyjną w celu podjęcia nauki w Stanach Zjednoczonych". W specjalnym formularzu, każdy ubiegający się o wizę powinien wypisać nazwy użytkownika ze wszystkich platform społecznościowych używanych w ciągu ostatnich pięciu lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak czyszczenie butów stało się milionowym biznesem? Martyna Zastawna w Biznes Klasa Young
Administracja USA wyjaśniła, że ma to na celu "ułatwienie procedur weryfikacyjnych niezbędnych do potwierdzenia tożsamości i oceny dopuszczalności wjazdu" do USA.
Jak w "Black Mirror"
Choć ambasada zapewniła w komentarzu dla TVN24, że "w procesie rozpatrywania wniosków wizowych żaden pojedynczy czynnik ani post w mediach społecznościowych nie decyduje o wyniku postępowania", to nowy wymóg wizowy wywołał spore kontrowersje i wiele reakcji w Polsce.
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Fundację Panoptykon, która walczy o prawo chroniące wolność i prywatność również w cyfrowym świecie. Dorota Głowacka, ekspertka Panoptykonu, przyrównała wymogi USA do popularnego brytyjskiego serialu "Black Mirror", który pokazuje negatywne konsekwencje rozwoju nowych technologii dla współczesnego społeczeństwa.
- Ta historia przypomniała mi jeden ze starych odcinków "Black Mirror", w którym ludzie noszą wszczepione chipy rejestrujące ich wspomnienia - mówi dr Głowacka. Jak wyjaśnia, z założenia robią to po to, żeby móc zawsze wrócić do szczęśliwych chwil, które przeżyli i dzielić się nimi z innymi. Potem jednak okazuje się, że technologia ta ma sporo ciemnych stron, w tym okazuje się "atrakcyjna" dla organów państwa. - Główny bohater, chcąc wsiąść na pokład samolotu, musi nie tylko przejść przez skaner metali, ale również pokazać służbom swojego chipa - opisuje fabułę, w której widzi analogię do obecnych działań władz USA.
Niestety ten zwrot w kierunku 'Black Mirror' może też być ilustracją szerszego, aktualnego podejścia USA do ochrony prywatności i ochrony danych osobowych i wskazywać, że jeszcze bardziej oddala się ono od silnej ochrony, którą w tym zakresie zapewniają europejskie regulacje - ocenia dr Głowacka.
W ostatnim czasie administracja USA zaostrzyła politykę wizową wobec studentów zagranicznych, wstrzymała nowe spotkania wizowe i wprowadziła dodatkowe procedury weryfikacyjne. Zmiany ograniczają dostępność studiów w USA dla cudzoziemców.
Media społecznościowe do prześwietlenia
Media społecznościowe są wykorzystywane są do "prześwietlania" osób - czy to przez państwo, czy firmy weryfikujące pracowników w procesie rekrutacji.
Ekspertka Panoptykonu podkreśla, że choć myśleliśmy o nich początkowo jako o przyjemnym narzędziu, które ma nam ułatwić kontakty ze znajomymi, to "dziś wiemy, że jest to źródło ogromnej ilości cennych danych na nasz temat, które na różne sposoby próbują eksploatować zarówno prywatne firmy, jak i państwa".
Działanie USA jest dla mnie przede wszystkim kolejnym argumentem, aby nie traktować tych platform jako miejsca, gdzie można bezpiecznie przechowywać jakiekolwiek informacje na swój temat, które nie chcielibyśmy, aby były publicznie dostępne - dodaje.
- Na wypadek wycieku danych, który może zdarzyć się nawet z prywatnego konta czy właśnie konieczności upublicznienia profilu na potrzeby ubiegania się o niektóre rodzaje wiz do USA, lepiej przyjąć, że jest to raczej "przestrzeń publiczna", do której każdy może mieć dostęp i nie wstawiać tam nic, czego nie chcielibyśmy, aby zobaczyli np. nasi pracodawcy, rodzina czy służby wizowe - mówi dr Dorota Głowacka.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl