Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. PRC
|

Pandemia, a w niej boom na szkoły policealne. "Uczą nawet zmarłych"

8
Podziel się:

Prywatne szkoły dla dorosłych przeżywają rozkwit. Za sprawą zdalnej nauki rośnie liczba uczniów. Aby zdobyć subwencję na zajęcia, zapisuje się nawet "martwe dusze".

Pandemia, a w niej boom na szkoły policealne. "Uczą nawet zmarłych"
W pandemicznych miesiącach chętnych do nauki nie ubywa. (Getty Images)

W warszawskich szkołach policealnych natłok uczniów. Oczywiście nie dosłowny, bo obowiązuje nauki zdalnej. Jednak liczby mówią same za siebie. W pandemicznych miesiącach chętnych do nauki nie ubywa.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" we wrześniu ub. miały 14 tys. uczniów, w październiku już 17 tys., w listopadzie prawie 20 tys. W nowym roku był to już 21 tys. zapisanych na zajęcia.

Interes się kręci, a właściciele szkół robią co mogą, aby stale poszerzać grono słuchaczy. Do tego stopnia, że za wiele kierunków uczniowie płacić nie muszą, a część szkół w ogóle nie pobiera czesnego.

Mało tego, płacą im jeśli ściągną do "ławki szkolnej" nową koleżankę, albo kolegę. A jeśli ten utrzyma poziom frekwencji wyższy niż 50 proc., czekają kolejne nagrody i benefity.

Zobacz także: Przemysław Czarnek rzucił możliwą datą powrotu do szkół. "To fantastyka Lema"

W czym więc tkwi tajemnica? W dopłatach z środków publicznych. Jak wyjaśnia "Wyborcza", chodzi o pieniądze wypłacane przez samorząd z rządowej subwencji na oświatę.

Ma ona mobilizować szkoły nie tylko do przyjmowania chętnych i zachęcać do dbania o wykształcenie studentów.

Szkoły dostają dotację co miesiąc za ucznia, który miał co najmniej 50 proc. frekwencji. Dodatkowo dostają pieniądze za tzw. efekt kształcenia potwierdzony świadectwem dojrzałości albo dyplomem kwalifikacji zawodowych, wyjaśnia dziennik.

Problem w tym, że proporcja tych dwóch składowych jest niewspółmierna i szkołom bardziej zależy na liczbie zapisanych do niej uczniów niż efektach. Przykład? Jedna z największych szkół w Warszawie dostała od stycznia do września 2020 r. prawie 2,6 mln zł dotacji naliczanej comiesięcznie dla uczniów, a ok. 80 tys. zł za efekty kształcenia - wskazuje "Wyborcza".

I tu pojawia się pole do nadużyć. Pandemia wymusiła naukę zdalną, frekwencje brano głównie z pierwszego semestru, a organy nadzorcze mają w tej chwili utrudnioną kontrolę. Efekt? Pojawiły się nadużycia, na listach znalazły się "martwe dusze", do dotacji wykazywane były osoby przebywające za granicą, albo dosłownie osoby zmarłe. Wykazały to wyrywkowe kontrole.

Nieuczciwe szkoły wyrosły na pandemii i momentalnie zniknęły. Jak pisze dziennik, pierwsze zawiadomienia właśnie kierowane są do prokuratury w sprawie wyłudzenia dotacji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(8)
Kama20
3 lata temu
Ja się uczę w szkole dla dorosłych, na szczęście w cosinusie chyba sami żywi figurują :D Pozdrawiam
sdfgh
3 lata temu
wszystkie szkoły zamknięte a w prywatnych dzieci przychodzą na "zdalne nauczanie", czy naprawde nie można tego ukrócić, czy my zamierzamy wyjść z tych lockdownów czy tak już do końca życia będzie?
oban
3 lata temu
PEWNIE RYDZYKA ALBO KK A ONI OLEWAJA TLUMACZENIE SIE BO TAK IM bog KAZAL !!!!!!!!!!!!!
00:05 29
3 lata temu
Yo..
Kryslc
3 lata temu
Zakładajcie katolickie szkoły, do władz weźcie jakiegoś Czarnka albo innego fachowca hehe z PisZPR i nikt was nie ruszy. Będziecie mogli kręcić wałki jak Obajtek.