Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Płaca minimalna w 2021 r.? Związkowcy są w tej kwestii jednomyślni

146
Podziel się:

Płaca minimalna w przyszłym roku ma być nie mniejsza niż 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Wszystkie związki zawodowe będą walczyć ramię w ramię o to, co rząd obiecał im jeszcze przez kryzysem. Eksperci reprezentujący pracodawców przyznają im rację.

1,5 mln osób zarabia najniższą krajową, czyli 2600 zł brutto.
1,5 mln osób zarabia najniższą krajową, czyli 2600 zł brutto. (PAP)

Kiedy pytamy o wysokość płacy minimalnej w 2021 r. Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ, nie waha się ani przez sekundę co odpowiedzieć. - W ustawie musi być wpisane już na stałe, że to będzie minimum 50 proc. prognozowanej średniej krajowej, a jeśli ta spadnie przez kryzys gospodarczy, to trzeba będzie ją powiększyć jeszcze o wskaźnik inflacji – mówi twardo i zapowiada, że w żadnym razie płaca minimalna nie może spadać poniżej tego poziomu. Podkreśla, że to obietnica rządu złożona związkom.

Niemal słowo w słowo identyczną regułę powtarza rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność". - Czekamy na nowelizację budżetu i na wskaźniki makroekonomiczne, ale rząd złożył obietnicę o wzroście płacy minimalnej całemu społeczeństwu i powinien jej dotrzymać. Chcemy zatem, by płaca minimalna nie była mniejsza niż 50 proc. przeciętnych zarobków w gospodarce. Tak się umawialiśmy - oświadcza Marek Lewandowski.

Zobacz także: 3 tys. zł brutto dla każdego. Nowa propozycja związkowców

Z kolei Piotr Szumlewicz, szef Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, przypomina, że w przyszłym roku płaca minimalna miała wynosić 3 tys. zł brutto. - Rząd zawarł umowę ze społeczeństwem i jeśli jej nie dotrzyma, straci twarz - podkreśla związkowiec. Dodaje jednak, że ze względu na trudną sytuację, związkowcy zaakceptują 50 proc. średniej krajowej, ale nie mniej.

Podkreśla, że poza wprowadzeniem do przepisów gwarancji samej wysokości płacy minimalnej, należy też zadbać, by pracodawcy nie mogli jej obchodzić. - Obecnie w pracach sezonowych nie obowiązuje płaca minimalna. Można płacić ludziom mniej. Również osoby samozatrudnione, które faktycznie świadczą pracę na rzecz jednego pracodawcy, nie mają zagwarantowanych stawek minimalnych. Ten typ umów również trzeba objąć ochroną prawną, a liczbę takich pozorowanych samozatrudnień zredukować - podaje przykłady związkowiec.

Forum Związków Zawodowych staje w jednym szeregu z pozostałymi związkami. Oni również chcą połowy średniej krajowej, ale dopiero od 2022 r. W przyszłym roku powinna pozostać stawka tegoroczna, czyli 2600 zł brutto. Dlaczego? - Średnia pensja krajowa w przyszłym roku na pewno spadnie, zatem obecne 2600 zł brutto, to będzie połowa, a może nawet trochę więcej niż połowa średniej krajowej – szacuje Grzegorz Sikora z biura prasowego FZZ.

Rząd nie da rady dotrzymać słowa?

Co ciekawe, z pomocą związkowcom przychodzą eksperci największych organizacji zrzeszających pracodawców w Polsce. Profesor Jacek Męcina, doradca Zarządu Konfederacji Lewiatan i były wiceminister pracy, przypomina, że rozmowy o planach podnoszenia minimalnej płacy toczyły się pomiędzy pracodawcami i związkowcami jeszcze przed pandemią koronawirusa w Radzie Dialogu Społecznego. Do negocjacji tych weszli jednak politycy z obietnicami 3 tys. brutto w przyszłym roku i następnie od 2024 r. - 4 tys. zł. Wtedy negocjacje się skończyły.

- Uważam, że zakotwiczenie płacy minimalnej na poziomie 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia jest rozsądnym rozwiązaniem i punktem wyjścia do rozmów - mówi prof. Męcina, który dziś reprezentuje pracodawców.

Łukasz Komuda, ekonomista i ekspert rynku pracy, jest przekonany, że rządowi będzie teraz bardzo ciężko dotrzymać obietnicy o podwyżce płacy minimalnej do 3 tys. zł. Ostrzega także, żeby nie przeszarżować z podnoszeniem tej kwoty w obecnej sytuacji, bo mogłoby to przynieść więcej szkody niż pożytku.

Według danych GUS najniższą krajową pobiera ok. 1,5 mln osób. Nadmierne jej podniesienie może - wbrew intencjom - pozbawić ludzi pracy, a nie podnieść poziom życia. Z prostej przyczyny - "poturbowani" przez zamrożenie gospodarki przedsiębiorcy, nie będą mieli pieniędzy.

Pracodawców jednak też przestrzega przed zbyt pochopnym zwalnianiem. Jak przypomina Komuda, 5 mln miejsc pracy to tzw. "gorące" posady, czyli osoby zatrudnione na umowach okresowych, cywilnoprawnych i samozatrudnieni. Pracodawcy mogą zwolnić ich bez płacenia, praktycznie z dnia na dzień. Ludzie ci nie mają żadnej ochrony prawnej. Jedynym ich sprzymierzeńcem jest demografia i fakt, że osób w wieku produkcyjnym stale z rynku ubywa, a część wyemigrowała na stałe za zagranicę.

- Zwalniając teraz pracowników, pracodawca musi liczyć się z tym, że w przyszłości czekają go kosztowne rekrutacje. Będzie musiał znaleźć ludzi, którzy będą tak samo produktywni, jak ci, których zwolnił, a to nie będzie łatwe. To skutecznie powinno wyhamować trend do masowych zwolnień – uważa ekspert.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(146)
janosik23
4 lata temu
A ja proponuję ograniczyć apanaże związkowe.
Marqs
4 lata temu
A dlaczego żaden związkowiec nie ma firmy i nie płaci tyle, ile sam sie domaga?
Obbwtelek
4 lata temu
To niech rząd cofnie ceny i stawki podatkowe ktore bylu 15 lat temu liedy byla tak niska podstawa..pinokio premier mówił ze będziesz robić za miske ryżu i to sie spełnia..... Tp państw polslie to porażka
PISowiec
4 lata temu
No i gitara , pod koniec roku średnia spadnie do 3 tys. ro damy Polakom , według życzenia związków, połowę czyli 1500.
Kazik
4 lata temu
A związki major to mojej kasy
...
Następna strona