Pociąg odjechał za szybko. Stracili sprzęt za 50 tys. zł. "Przykro nam"
Pasażerowie wyszli z pociągu po informacji o przerwie technicznej, która miała potrwać 45–60 minut. Gdy wrócili na peron, pociągu już nie było. Ich bagaże pojechały do Austrii. PKP Intercity mówi o "przykrym zdarzeniu", ale odpowiedzialności nie bierze na siebie - opisuje "Gazeta Wyborcza".
Pan Tomasz i pani Katarzyna jechali pociągiem IC 105 z Warszawy do Ostrawy. Na stacji w Raciborzu pasażerowie usłyszeli komunikat o przerwie technicznej trwającej "minimum 45–60 minut". Wyszli więc z wagonu. Gdy wrócili po 30 minutach, pociąg odjechał – z ich bagażami na pokładzie.
– Pani z infolinii poinformowała nas, że oddzwoni. Nie oddzwoniła – relacjonuje pan Tomasz. Ostatecznie pasażerowie ruszyli za pociągiem kolejnymi składami – przez Chałupki i Bohumin. Udało im się dotrzeć do Wiednia, gdzie zakończył bieg ich pociąg.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie miał nic. Dziś prowadzi miliardowy biznes i Widzew Łódź - Rafał Dobrzycki w Biznes Klasie
Część bagaży udało się odzyskać – dzięki wiadomości od mieszkającego w Wiedniu Polaka, który odnalazł ich rzeczy. Brakowało jednak torby z laptopem i kluczami do mieszkania. Wartość strat pasażer oszacował na ok. 50 tys. zł.
Zgłoszenie złożył w czeskim i austriackim biurze rzeczy znalezionych oraz na policji w Polsce. Poprosił o zabezpieczenie monitoringu z pociągu.
"Nikt nie zgłosił braku pasażerów"
Rzecznik PKP Intercity zapewnia, że zgodnie z procedurami kierownik pociągu informował o planowanym postoju i zaznaczył, że może on ulec zmianie. – Postój trwał 28 minut. Podróżnych proszono o nieoddalanie się – mówi Maciej Dutkiewicz z PKP Intercity.
Jak tłumaczy, nikt ze współpasażerów nie zgłosił, że ktoś został na peronie. A pasażer przewozi bagaż pod własnym nadzorem – dodaje. "Przykro nam z powodu powstałego zdarzenia" - podkreśla spółka w odpowiedzi dla "Gazety Wyborczej".
W odpowiedzi na reklamację, PKP Intercity poinformowało pana Tomasza, że jego wniosek dotyczy "niewykorzystanego biletu" i zostanie rozpatrzony w trybie przewidzianym dla podróży międzynarodowych – maksymalnie w ciągu 3 miesięcy. – Straciłem cenny sprzęt przez błędne informacje – skomentował podróżny.
– Pasażer musi wykazać, że przewoźnik zawinił. Problemem było błędne poinformowanie o długości postoju, brak zakazu opuszczania pociągu i brak zabezpieczenia bagażu – mówi radca prawny Tymoteusz Machowski. Ale, jak dodaje, jeśli pasażerowie dobrowolnie opuścili skład, udowodnienie winy kolei może być bardzo trudne.