"Pod tym względem kampania była dosyć uboga". Obietnice podatkowe pod lupą

Program podatkowy Karola Nawrockiego jest "na wielu płaszczyznach trudny do zrozumienia i uzasadnienia". Podwyżka kwoty wolnej, której Rafał Trzaskowski ma być gwarantem, byłaby powszechną obniżką podatków, której jednak budżet może nie być w stanie udźwignąć - tak gospodarcze propozycje kandydatów na prezydenta ocenia Michał Myck z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA.

Michał Myck z CenEA ocenia propozycje podatkowe kandydatów na prezydenta.Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki.
Źródło zdjęć: © East News | Grzegorz Wajda, Piotr Hukalo
Tomasz ŻółciakGrzegorz Osiecki

Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, money.pl: Jak pan ocenia propozycje kandydatów na prezydenta w zakresie polityki prorodzinnej i podatkowej, które pojawiły się w kampanii?

Pod tym względem kampania była dosyć uboga. Z jednej strony nie jest to zaskakujące, ponieważ kompetencje prezydenta w Polsce leżą gdzie indziej, niekoniecznie w szczegółach polityki społeczno-gospodarczej. Z drugiej strony prezydent może nadawać ton polityce gospodarczej, szczególnie w kwestiach świadczeń czy rozwiązań podatkowych i mieliśmy w przeszłości przykłady konkretnych interwencji prezydenckich w tym obszarze. Dobrze byłoby wiedzieć, czego po nowym prezydencie w tej kwestii można się spodziewać. 

Jeśli patrzymy na konkretne propozycje, to były głównie dwie: pakiet "21" Nawrockiego oraz deklaracja Rafała Trzaskowskiego, że będzie "gwarantem" podwyższenia kwoty wolnej. Która z nich jest bardziej sensowna z punktu widzenia systemu podatkowego i jego efektywności?

Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że obydwie propozycje są kosztowne dla finansów publicznych. Propozycja Nawrockiego jest tańsza w porównaniu do podniesienia kwoty wolnej do 60 tys. zł, ale jednocześnie ma zupełnie inny charakter z punktu widzenia rozkładu wynikających z niej korzyści.

Ta propozycja to rozszerzenie rozwiązania, które już funkcjonuje dla rodzin 4+, wprowadzonego w ramach "Polskiego Ładu". To jeden z dziwniejszych elementów polskiego systemu, oznaczający, że państwo wspiera najbogatsze rodziny 4+ kwotą prawie dwukrotnie wyższą w stosunku do tego ile dostają najbiedniejsze rodziny z czwórką i więcej dzieci. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sikorski premierem? "Przecież może być i tak"

Kto byłby głównym beneficjentem propozycji Nawrockiego?

Podobnie jak funkcjonujące już rozwiązanie skierowane do rodzin 4+, propozycja Nawrockiego to polityka, która jest skrajnie regresywna. Jak pokazaliśmy w naszym pierwszym raporcie, 60 proc. korzyści z pakietu zaproponowanego przez Karola Nawrockiego trafiłoby do gospodarstw domowych należących do 20 proc. najbogatszych gospodarstw w Polsce.

Patrząc na drugi koniec rozkładu dochodów, gospodarstwa najbiedniejsze w ogóle nie odczułyby w jej wyniku żadnych korzyści. To zaskakujące w przypadku polityki, której koszt szacujemy na około 19 mld zł rocznie. 

W waszej analizie stwierdziliście nawet, że politycznie to zaskakujący ruch, biorąc pod uwagę elektorat, o jaki walczy Nawrocki.

Jest to zadziwiające od strony redystrybucyjnej i niespójne z tym, o jaki elektorat walczy Karol Nawrocki. Jeżeli mówimy o polityce podatkowej jako mechanizmie, który miałby wspomóc wzrost dzietności w Polsce, i wiążemy to z faktem, że dzietność jest niska, ponieważ niektórych rodzin po prostu nie stać na dzieci, to koncentrowanie korzyści takiego programu wśród rodzin, które są bardzo bogate, jest kompletnie nieuzasadnione. Ten program jest na wielu płaszczyznach trudny do zrozumienia i uzasadnienia.

Co dokładnie pokazują wasze najnowsze wyliczenia dotyczące propozycji podatkowych Nawrockiego?

W pierwszym komentarzu pokazaliśmy, jak ogólne koszty tych propozycji rozłożyłyby się w całej populacji, a w uzupełnieniu patrzymy na to, jak wyglądałyby korzyści z tego programu na konkretnych przykładach rodzin. Bierzemy pod uwagę konkretne wysokości zarobków rodziców i strukturę demograficzną rodzin. Korzyści odczułyby głównie rodziny z dwójką i trójką dzieci, bo program nie objąłby rodzin z jednym dzieckiem, a rodziny 4+ już korzystają z podobnych rozwiązań podatkowych dzięki Polskiemu Ładowi.

Patrząc na konkretne przykłady: rodzina, gdzie tylko jedno z rodziców pracuje i zarabia płacę minimalną, bez względu na to, czy ma dwójkę, czy trójkę dzieci, w ogóle nie skorzysta z tego programu. Rodzina, w której oboje rodzice pracują na płacy minimalnej, zyskałaby około 300 zł miesięcznie. Natomiast wśród dużo bogatszych rodzin z dwójką czy trójką dzieci, korzyści byłyby nieporównywalnie wyższe: wśród tych gdzie każdy z rodziców zarabia po 20 tys. zł miesięcznie, korzyści z tego programu wyniosłyby ponad 5200 zł miesięcznie. Jest to więc program wyjątkowo regresywny, skierowany przede wszystkim do najbogatszych polskich rodzin. Trudno ten program w jakiś sposób połączyć z wcześniejszą logiką wspierania rodzin przez PiS.

Ta najwyższa korzyść w waszych wyliczeniach ile wynosi?

Przy jeszcze wyższych dochodach korzyści jeszcze by wzrosły - aż do prawie 6500 zł miesięcznie. W przypadku rodziny z dwójką dzieci ta kwota czterokrotność wsparcia, które taka rodzina uzyskuje w ramach 800 plus. I to wszystko w schemacie, w którym najbiedniejsze rodziny nie zyskują nic.

Zawsze można argumentować, że przy obecnym poziomie dzietności dzieci są bezcenne i warto zainwestować, bo koszty utrzymania takiej rodziny są wysokie. Jak ktoś ma trójkę dzieci, to potrzebuje większego samochodu.

To oczywiście jeden z możliwych argumentów, jednak trudno znaleźć uzasadnienie dla tego, by system działał tak, że tak wysokie wsparcie kierowane jest tylko i wyłącznie do rodzin o bardzo wysokich dochodach. Jeżeli spojrzymy na rodziny uboższe, z trójką dzieci i dwojgiem rodziców pracujących na płacy minimalnej, to taka rodzina zyskałaby tylko 300 zł miesięcznie. Nawet jeśli spojrzymy na przykłady z przeciętnymi zarobkami, takie rodziny zyskałyby kilkaset złotych, podczas gdy program Nawrockiego zaprojektowany jest tak, że rodziny o dochodach przekraczających 20, 30, 40 tysięcy złotych miesięcznie, które wydawałoby się, nie są w swych decyzjach raczej ograniczane sytuacją materialną, zyskiwałyby wielokrotnie więcej.

Brakuje tu logiki, bo jeśli mówimy, że rodziny rezygnują z większej liczby dzieci ze względu na koszty, to wsparcie powinno raczej być kierowane do tych o niskich i przeciętnych dochodach. Gdyby program podatkowy Nawrockiego został zrealizowany, najwyższe wartości wsparcia skierowane byłyby do rodziny najzamożniejsze.

Spójrzmy teraz na propozycję Rafała Trzaskowskiego. Cały czas wraca temat wyższej kwoty wolnej. W momencie, gdy rozmawiamy, Trzaskowski zadeklarował jedynie, że będzie gwarantem jej wprowadzenia.

Olbrzymią różnicą między projektem Nawrockiego i podniesieniem kwoty wolnej jest to, że na podniesieniu kwoty wolnej zyskałaby duża większość podatników: nie tylko ci z dziećmi, nie tylko ci z dwójką dzieci czy więcej, nie tylko młodsi czy starsi. Byłoby to powszechne obniżenie podatków. Jest to oczywiście kosztowne i nie jest wcale oczywiste, że budżet obecnie byłoby na to stać, ale rozumiem, że zarówno rząd, jak i Rafał Trzaskowski są przygotowani na to, żeby tę kwotę wolną podnieść. Warto też podkreślić, że kwota wolna, nawet patrząc tylko na waloryzację nominalnych wartości systemu i uwzględniając inflację i wzrost płac, powinna już być dosyć znacząco podniesiona zarówno przez poprzedni, jak i obecny rząd.

Do jakiej wysokości?

Gdyby kolejne rządy waloryzowały kwotę wolną zgodnie z dynamiką płac, to jej wartość w tym roku wynosiłaby około 44 tysięcy złotych. Warto zwrócić uwagę na to, że koszty podniesienia kwoty wolnej są tak wysokie ze względu na jej powszechność, a nie - tak jak w przypadku propozycji Nawrockiego - w związku z wysokimi korzyściami małej grupy podatników. Korzyści byłyby zatem odczuwalne przez dużą grupę podatników, ale ich maksymalne wartości wyniosłyby 300 lub 600 zł miesięcznie - odpowiednio w przypadku osób rozliczających się samodzielnie lub wspólnie z małżonkiem (lub dziećmi). Więc czy się zarabia 10 tysięcy, czy 50 tysięcy, maksymalne korzyści byłyby takie same, choć znów - rodziny o najniższych dochodach zyskałyby mniej. Jednak nie ma w tym przypadku takiego efektu jak w przypadku propozycji Nawrockiego, że bardzo zamożne rodziny zyskiwałyby zadziwiająco wysokie kwoty.

Co jest bardziej sensowne - podniesienie kwoty wolnej, waloryzowanie progów podatkowych czy może modyfikacja propozycji Nawrockiego z jakimiś limitami?

To zadziwiające, że w kolejnej kampanii nie pojawiły się bardziej przemyślane konkretne propozycje podatkowe, spójne z programami kandydatów i kandydatek. Ponownie usłyszeliśmy głównie obietnice podatków niskich i prostych. Mało mówiło się o kwestii progresji podatkowej, nadal bardzo niskiej w Polsce - a tu w ciekawy sposób można wykorzystać istniejące już elementy. Gdyby chcieć zwiększyć progresję, np. poprzez obniżenie podatków osobom o najniższych zarobkach, można przykładowo wykorzystać mechanizm, który obecnie funkcjonuje w przypadku ulgi na dzieci. Ulgę tę można odliczyć albo od podatku, albo od płaconych składek, co umożliwia podatnikom o niskich dochodach skorzystanie z pełnej ulgi podatkowej, nawet gdy ich dochody są na tyle niskie, że nie przekraczają mocno kwoty wolnej.

Ta ulga podatkowa funkcjonuje w Polsce w odniesieniu do rodzin z dziećmi, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podobny mechanizm wprowadzić dla innych grup - emerytów, rencistów czy pracujących podatników o niskich dochodach, którzy nie posiadają dzieci. Jak pokazaliśmy we wcześniejszych analizach - wykorzystując mechanizm tej ulgi, przy kosztach porównywalnych do propozycji Nawrockiego, można bardzo silnie wesprzeć również rodziny o niskich dochodach i ograniczyć korzyści płynące do najbogatszych.

Czyli to rodzaj ulgi, która zmniejsza obciążenie PIT-em, ale z zaletą, że ma odgórny limit?

Dokładnie. Z jednej strony ma odgórny limit, a jednocześnie można ją odliczyć nie tylko od naliczonego podatku, ale również od składki zdrowotnej czy ZUS-u. W przypadku ulgi na dzieci, jeśli wyliczamy PIT i wynosi on np. 800 zł, a ulga to 1112 zł, to dodatkowe 312 zł możemy odliczyć od zapłaconych składek zdrowotnych i ZUS-u. To mechanizm tzw. refundowanej ulgi podatkowej.

Na ile te propozycje - Nawrockiego i podwyżka kwoty wolnej - mieszczą się w obecnym stanie finansów publicznych?

Generalnie sytuacja w finansach publicznych jest raczej napięta, a coraz więcej jest potrzeb dotyczących przede wszystkim wydatków zbrojeniowych, jak i zdrowotnych. Dużo będzie zależało od tego, jak szybko będzie rozwijać się gospodarka. Zatem zarówno program Nawrockiego, jak i podniesienie kwoty wolnej może być trudne do zrealizowania, chyba że rządowi uda się znaleźć jakieś oszczędności. W tym sensie Trzaskowski ma dużo większe szanse na spełnienie swoich obietnic i porozumienie się z rządem. Można kwotę zacząć podnosić stopniowo albo wprowadzić podniesienie kwoty wolnej w formie wycofywanej: w tym przypadku można podnieść kwotę do 60 tys. zł, a następnie stopniowo - wraz ze wzrostem dochodu - zmniejszać jej wartości do dzisiejszych 30 tys. zł w przedziale dochodów między 60 tys. a 120 tys. zł. Można wtedy koszty podniesienia kwoty wolnej obniżyć o około 30 proc.

W latach 2017-2021 z podobnego mechanizmu, tj. stopniowego wyłączania ulgi dla podatników o wysokich dochodach, korzystał rząd PiS.

Tak, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, gdy trzeba było podnieść kwotę wolną do 8 tysięcy, wprowadzono rozwiązanie, że kwota była podniesiona do 8 tys. zł, a potem - przy dochodach przekraczających 8 tys. - spadała do 3,1 tys. zł. Korzystali zatem na tym tylko podatnicy o najniższych dochodach i o to dokładnie chodziło w wyroku TK. Coś takiego można zastosować również w przypadku 60-tysięcznej kwoty wolnej i w ten sposób obniżyć koszty takiego rozwiązania, a jednocześnie osobom o dochodach poniżej 120 tysięcy rocznie jednak dochody zwiększyć.

Ile wynoszą oszczędności dla budżetu w przypadku kwoty wolnej z wycofaniem?

Według naszych wyliczeń, podniesienie kwoty wolnej do 60 tys. zł kosztowałoby około 45 mld zł rocznie, a taka wycofywana kwota wolna kosztowałaby około 35 mld zł. To nadal sporo, ale w obecnej sytuacji budżetowej 10 mld zł to bardzo istotna kwota - to na przykład dwukrotność kosztów, jakie poniósłby budżet, gdyby w życie weszło obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców.

Rozmawiali: Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl

Wybrane dla Ciebie
Budowa bez pozwolenia. Sejm poparł poprawki Senatu
Budowa bez pozwolenia. Sejm poparł poprawki Senatu
Więzienie za rażące przekroczenie limitu prędkości. Ustawa trafi do prezydenta
Więzienie za rażące przekroczenie limitu prędkości. Ustawa trafi do prezydenta
Nowelizacja ustawy górniczej. Sejm przegłosował odprawy dla górników
Nowelizacja ustawy górniczej. Sejm przegłosował odprawy dla górników
Sejm za ujednoliceniem sposobu obliczania powierzchni użytkowej mieszkania
Sejm za ujednoliceniem sposobu obliczania powierzchni użytkowej mieszkania
Ambasador USA: Polska to jeden z cudów tego świata
Ambasador USA: Polska to jeden z cudów tego świata
Zapłacą ludziom za wymianę okien. Lotnisko rusza z akcją
Zapłacą ludziom za wymianę okien. Lotnisko rusza z akcją
Nagły zwrot Amerykanów. Zmieniają decyzję ws. rosyjskiego giganta
Nagły zwrot Amerykanów. Zmieniają decyzję ws. rosyjskiego giganta
Szybka kolej połączy Londyn i Niemcy. Podpisano memorandum
Szybka kolej połączy Londyn i Niemcy. Podpisano memorandum
Ważna umowa dla tysięcy Polaków. Poczta zdobyła gigakontrakt na obsługę sądów
Ważna umowa dla tysięcy Polaków. Poczta zdobyła gigakontrakt na obsługę sądów
Orange Polska zawarł nową umowę społeczną. Zakłada dobrowolne odejścia
Orange Polska zawarł nową umowę społeczną. Zakłada dobrowolne odejścia
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 4.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 4.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 4.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 4.12.2025