Weto Nawrockiego uderzyło w firmę miliarderki? Jest komentarz
Przedstawiciele Polenergii skomentowali zawetowanie tzw. ustawy wiatrakowej podczas prezentacji wyników za pierwsze półrocze 2025 r. Według spółki, skrócenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań do 500 m nie jest kluczowe dla jej planów, gdyż nowoczesne turbiny ze względu na hałas i tak muszą zachowywać większy dystans.
Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu ustawy odległościowej wywołała dyskusję o przyszłości energetyki wiatrowej w Polsce. Coraz więcej opinii wskazuje jednak, że zmniejszenie minimalnego dystansu turbin od zabudowań do 500 m nie jest najważniejszym czynnikiem dla rozwoju branży. Takie stanowisko prezentują również przedstawiciele Polenergii.
Firma Dominiki Kulczyk, która inwestuje zarówno w morskie farmy wiatrowe (projekty Bałtyk 1, 2 i 3), jak i w lądowe źródła odnawialnych źródeł energii, ma ambitne plany rozwojowe. Obecnie posiada 493 MW mocy zainstalowanej w 13 farmach wiatrowych, a w fazie rozwoju znajdują się projekty o łącznej mocy 1173 MW, które mają być gotowe do budowy po 2027 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WP News wydanie 07.08
Fizyka i nowoczesne technologie dyktują większe odległości
Podczas konferencji wynikowej Łukasz Buczyński z zarządu Polenergii wyjaśnił, że obecne projekty lądowych farm wiatrowych spółki były planowane w oparciu o przepisy wskazujące 700 m minimalnej odległości lub wcześniejszą normę 10H. Specyfika nowoczesnych technologii sprawia jednak, że wiatraki i tak musiałyby znajdować się dalej od zabudowań niż proponowane 500 m.
- Fizyka i matematyka robią swoje. Średnia moc turbin wiatrowych rośnie — przez lata na rynku dominowały te o mocy 2 MW, dzisiaj jednak dochodzą one do nawet 5 czy prawie 6 MW. Zwiększa się także ich wysokość. Symulacja emisji dźwięku przy takich parametrach pokazuje, że nawet w przypadku obowiązywania zasady minimalnego dystansu 500 m od zabudowań, odległość dla tych wiatraków wynosiłaby ok. 600-700 m — tłumaczył przedstawiciel Polenergii.
Producenci turbin stopniowo wycofują ze swoich ofert urządzenia o mniejszej mocy. Buczyński zaznaczył, że liberalizacja przepisów mogłaby ewentualnie pozwolić na uzupełnienie istniejących farm o pojedyncze nowe jednostki, ale strategicznie nie ma to dla spółki kluczowego znaczenia.
Większy potencjał w modernizacji istniejących farm
Według przedstawicieli Polenergii, większy potencjał miałyby przepisy ułatwiające repowering, czyli modernizację starszych farm i zwiększanie ich mocy. Zawetowana ustawa przewidywała w takich przypadkach niższe opłaty za przyłączenie do sieci czy przyspieszenie wydawania warunków przyłączenia.
- Przewidujemy, że w przyszłości repowering spowoduje, że po zakończeniu eksploatacji 10 turbin o mocy 2 MW, w tym samym miejscu będzie można postawić wyłącznie dwie turbiny o mocy 5 MW. Będzie to bardziej opłacalne dla inwestora, ale też pozytywnie wpłynie na krajobraz i możliwość wykorzystania terenu - wyjaśniał Buczyński.
Jednym z najbardziej zaawansowanych projektów wiatrowych spółki jest farma Bądecz w województwie wielkopolskim o mocy 48 MW, która w grudniu zeszłego roku uzyskała kontrakt różnicowy w ramach aukcji OZE. Buczyński zapowiedział, że niewykluczone jest podjęcie finalnej decyzji inwestycyjnej dla tego projektu w najbliższych miesiącach.
Po słabym pierwszym kwartale, w drugim kwartale roku wiatraki Polenergii wykazały znacznie lepszą produktywność. W czerwcu generacja energii z wiatru była ponad dwukrotnie wyższa niż w tym samym miesiącu w poprzednich latach. W całym drugim kwartale produkcja z wiatraków wzrosła rok do roku o 15 proc., co jednak nie w pełni zrekompensowało niższą produktywność z pierwszego kwartału.