Polka pojechała do pracowniczego piekła. Dzieci zarabiają tu 4 zł tygodniowo

Choć rząd Bangladeszu ogłosił przemysł tekstylny wolnym od pracy dzieci, wystarczy wejść do pierwszej z brzegu fabryki, aby przekonać się, że tak nie jest - relacjonuje reporterka Marzena Figiel-Strzała. W szarej strefie nadal pracują dzieci, które za swój gigantyczny trud dostają grosze.

Marzena Figiel-Strzała pojechała do Bangladeszu, jednego z najgorszych krajów na świecie, jeśli chodzi o prawa pracowników. Dzieci dostają tu 4 zł tygodniowoMarzena Figiel-Strzała pojechała do Bangladeszu, jednego z najgorszych krajów na świecie, jeśli chodzi o prawa pracowników. Dzieci dostają tu 4 zł tygodniowo
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne Marzeny Figiel-Strzały
Tomasz Sąsiada

- Od sześciu lat zajmuję się pracą dzieci i kiedy wydaje mi się, że nic gorszego już nie zobaczę, przydarza się taki Bangladesz - mówi w rozmowie z money.pl reporterka Marzena Figiel-Strzała, autorka cyklu "Dzieci Świata". Do Bangladeszu poleciała pod koniec maja i przez niemal dwa tygodnie dokumentowała, jak wygląda tamtejszy rynek pracy.

Bangladesz stoi produkcją ubrań. Z danych Światowej Organizacji Handlu wynika, że jest trzecim największym eksporterem odzieży na świecie. Wyprzedzają go tylko Chiny i kraje Unii Europejskiej liczone łącznie. 85 procent zysków z eksportu tego kraju generuje właśnie sprzedaż ubrań za granicę. Szyje tu szereg uznanych światowych marek. I choć rząd stara się pilnować, by zakłady, które produkują dla zachodnich firm, przestrzegały norm, problemem są fabryki działające w szarej strefie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Chiny bez hamulców gospodarczych. "Niestety mamy do czynienia z zimną wojną"

Problemów na rynku pracy jest zresztą dużo więcej. W raportach Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych ITUC Bangladesz od lat jest wymieniany w gronie dziesięciu najgorszych państw na świecie, jeśli chodzi o przestrzeganie praw pracowniczych.

Marzena Figiel-Strzała zwraca uwagę, że najgorzej mają dzieci. Oficjalnie w Bangladeszu praca jest legalna już od 14. roku życia, ale w praktyce wiele dzieci zaczyna dużo szybciej. Władze zdają sobie z tego sprawę i próbują z tym walczyć. W 2015 i 2016 roku rząd - na podstawie wyrywkowych kontroli - ogłosił produkcję ubrań na eksport i przetwórstwo krewetek branżami wolnymi od pracy dzieci. W 2021 roku doszło sześć kolejnych sektorów: produkcja butów, skór i jedwabiu na eksport, a także produkcja szkła, ceramiki i naprawa statków.

- W fabrykach, które szyją dla dużych, zagranicznych firm, sytuacja wygląda rzeczywiście nieźle - relacjonuje Marzena Figiel-Strzała. - Wszystkie te firmy mają swoje zakłady-wizytówki, które zatrudniają legalnie, patrzą na wiek i przestrzegają prawa pracy. W takich fabrykach jest stołówka, panele słoneczne na dachu. W salach, w których prowadzona jest produkcja, są wiatraki, ludzie mają swobodny dostęp do toalety, w biurach działa klimatyzacja - wylicza dziennikarka.

- Wita nas dyrektor zakładu, oglądamy prezentację z informacjami, dla kogo fabryka produkuje, do gabinetu dyrektora przychodzą wyznaczone szwaczki i opowiadają, jak dobrze się tu pracuje - opowiada. Zupełnie inaczej wygląda jednak sytuacja w szarej strefie.

Szara strefa kwitnie

W 2019 roku Bank Światowy podawał, że w kraju działało ponad pięć tysięcy szwalni, które zatrudniały w sumie cztery miliony osób. Oczy świata zwróciły się w stronę Bangladeszu w 2013 roku, kiedy to zawalił się budynek Rana Plaza, mieszczący kilka zakładów, szyjących na eksport. Zginęło wtedy ponad tysiąc osób. Organizacje pozarządowe zabrały się za liczenie, ile z działających w kraju fabryk działa bez potrzebnych zezwoleń. Według szacunków z 2015 roku, na które powołuje się Bank Światowy, 54 procent zakładów było niezarejestrowanych i działało jako podwykonawcy dla firm szyjących na eksport. Takie podsumowania nie są publikowane co roku, dziś pojawiają się doniesienia o poprawie sytuacji, ale liczba szwalni w szarej strefie nadal jest ogromna.

- Do takich szwalni wchodziliśmy prosto z ulicy. Nie ma tam portierni czy biura przepustek. Po prostu przekracza się drzwi budynku i zaczyna się fabryka. I to jest zupełnie inny świat. Pracują tam nawet 9-, 10-letnie dzieci, ale każde mówi, że ma czternaście lat. Panuje ogromny upał, nie ma klimatyzacji ani wiatraków. Człowiek natychmiast zlewa się potem. Jest jedna łazienka na kilkadziesiąt, kilkaset osób - opowiada Marzena Figiel-Strzała.

- Praca dzieci w takich zakładach jest normą. Zwykle grupuje się je w salach w piwnicy i na ostatnim piętrze. Gdy dyrektorzy orientowali się, że mają niezapowiedzianych gości, szybko zamykali te piętra. Czasem, gdy byliśmy przeganiani, mówiliśmy, że chcemy zrobić biznes i sprowadzać ubrania do Europy. Okazywało się, że nie ma z tym problemu. Nawet w takich miejscach, które deklarowały, że produkują tylko na rynek krajowy - dodaje.

Praca dzieci w szwalniach to w Bangladeszu częsty widok
Praca dzieci w szwalniach to w Bangladeszu częsty widok © Archiwum prywatne Marzeny Figiel-Strzały

- W dobrych fabrykach dorośli zarabiają równowartość 400 złotych. W tych złych dzieci dostają grosze, na przykład cztery złote tygodniowo. Nawet tyle przyda się w domowym budżecie, gdy rodzice sami nie mogą związać końca z końcem. Właściciele tłumaczą tak niskie stawki tym, że dzieci dopiero przyuczają się do zawodu. Jednak ich wysiłek jest ogromny, bo pracują nawet po 10-16 godzin dziennie. W Dhace, stolicy Bangladeszu, rozmawiałam z chłopcem, który spał na podłodze szwalni. Mówił, że jest z Rangpuru, dzień drogi stąd. Tyle dojeżdżać się nie da, dlatego zamieszkał w fabryce. Poleciałam więc zobaczyć Rangpur. Kwitnie tam biznes tytoniowy. Dzieci po domach i w zakładach zwijają papierosy. I taki mają wybór: albo skręcanie papierosów w Rangpurze, albo produkcja ubrań w Dhace - rozkłada ręce dziennikarka.

Jak dodaje, dzieci pracują też przy produkcji butów, w fabrykach skór czy w kamieniołomach, gdzie całymi dniami rozkruszają cegły. We wszystkich tych zakładach nie mają nawet podstawowych środków ochrony, jak rękawiczki czy maseczki.

Dzieci w Bangladeszu zajmują się też m.in. produkcją papierosów
Dzieci w Bangladeszu zajmują się też m.in. produkcją papierosów © Archiwum prywatne Marzeny Figiel-Strzały

- W Rangpurze pytam się dzieci, które skręcały papierosy, czy chodzą do szkoły. Mówią, że tak. Umówiłam się więc na następny dzień na wizytę w szkole i rzeczywiście wszystkie wtedy przyszły. Ale taka sytuacja to rzadkość. Nauczyciele mówią, że uczniowie zjawiają się na lekcjach raz, dwa dni w tygodniu. W pozostałe pracują - relacjonuje.

Za mało kontrolerów, za niskie kary

Władze Bangladeszu deklarują, że do 2025 roku chcą całkowicie wyeliminować zjawisko pracy dzieci we wszystkich branżach, choć na razie nie udało się to nawet w tych sześciu sektorach, które rząd potraktował priorytetowo. - Rafeza Shaheen z fundacji Manusher Janne, która zajmuje się pracą dzieci, mówiła mi, że ten termin jest nierealny - komentuje Marzena Figiel-Strzała. Brakuje bowiem kontrolerów, którzy mogliby tego dopilnować.

Z raportu amerykańskiego Departamentu Pracy wynika, że w 2021 roku w Bangladeszu było 305 inspektorów pracy, a pracowników - prawie 70 milionów. W ciągu roku udało się wyrwać z pracy w ciężkich warunkach ponad siedem tysięcy dzieci. To jednak kropla w morzu. Poza tym nawet jeśli już taki kontroler znajdzie szwalnię, w której nielegalnie zatrudnia się dzieci, brak mu narzędzi, by zmusić właścicieli do poprawy. Maksymalna kara za takie przewinienie to równowartość 59 dolarów. Jak mówi Marzena Figiel-Strzała, według miejscowych organizacji pozarządowych za każde pracujące dziecko poniżej 14. roku życia inspektorzy mogą nałożyć karę o równowartości 90 groszy.

- W Rangpurze pytałam pracujące dzieci, jakie mają marzenia - mówi reporterka. - Powtarzały się trzy odpowiedzi: Pomóc mamie, żebyśmy mieli co jeść. Móc chodzić do szkoły. Albo: jakie ja mogę mieć marzenia, jeśli cały dzień skręcam papierosy?

Tomasz Sąsiada, dziennikarz money.pl

Praca ma często charakter chałupniczy
Praca ma często charakter chałupniczy © Archiwum prywatne Marzeny Figiel-Strzała
Źródło artykułu: money.pl
Wybrane dla Ciebie
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X