Polska kupuje kolejne czołgi z Korei Południowej. Umowa za miliardy, a to dopiero początek
Polska i Korea Południowa sfinalizowały negocjacje dotyczące drugiego kontraktu na dostawy czołgów K2 – ustalił portal Gazeta.pl. Umowa, choć jeszcze niepodpisana, jest gotowa i czeka jedynie na formalne zatwierdzenie przez nowego ministra obrony w Seulu.
Jej wartość wynosi 6,5 mld dolarów (ok. 23,5 mld zł), co czyni ją największym kontraktem eksportowym w historii koreańskiego przemysłu zbrojeniowego.
Zgodnie z oficjalnymi informacjami Polska zamówiła 180 czołgów K2 południowokoreańskiego producenta Hyundai Rotem, z czego około 60 ma być montowanych i częściowo produkowanych w Polsce – w zakładach Bumar-Łabędy. W pakiecie przewidziano także 80 pojazdów wsparcia, takich jak mosty szturmowe, wozy ewakuacyjne i wozy inżynieryjne, które mają powstać z istotnym udziałem polskich inżynierów i komponentów. Jak pisze Gazeta.pl, to przełomowe rozszerzenie dotychczasowego programu, ponieważ Korea Południowa sama nie posiada tego typu pojazdów opartych na platformie K2.
Pierwsze czołgi mają trafić do Polski już w 2026 roku, a pełna realizacja umowy przewidziana jest do 2029 roku – pod warunkiem, że montaż w kraju przebiegnie zgodnie z planem.
Skomplikowane negocjacje i wieloletnie opóźnienia
Rozmowy na temat drugiego kontraktu trwały wiele miesięcy i obfitowały w trudności. Jak przypomina Gazeta.pl, już latem 2023 roku istniała gotowa wersja umowy, jednak z uwagi na kampanię wyborczą i późniejsze zmiany polityczne – zarówno w Polsce, jak i w Korei Południowej – proces został opóźniony. Finalną wersję udało się wypracować dopiero w tym roku, po przejęciu negocjacji przez Ministerstwo Obrony Narodowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziś jest miliarderem. Tak zarobił pierwsze pieniądze
Poprzedni kontrakt, podpisany w 2022 roku, zakładał dostawę 180 czołgów K2 w podstawowej wersji "gap filler" za 3,4 mld dolarów. Sprzęt miał pilnie zastąpić poradzieckie maszyny przekazane Ukrainie. Te dostawy mają zakończyć się do końca 2025 roku. Drugi kontrakt jest zatem naturalną kontynuacją, lecz o znacznie większym zakresie i wyższej wartości.
Polonizacja kluczem, ale zależna od kolejnych kontraktów
Nowa umowa to pierwszy krok w kierunku lokalizacji produkcji czołgów K2 w Polsce – technologiczne know-how ma trafić m.in. do zakładów w Gliwicach. Polska ma przejąć produkcję kluczowych elementów, takich jak zawieszenie, armata czy kadłub. Ekspert cytowany przez Gazeta.pl podkreśla jednak, że przy obecnej skali zamówień mówimy jedynie o częściowej polonizacji.
– Bez kolejnych kontraktów na te czołgi całe przenoszenie produkcji do Polski i proces polonizacji nie mają sensu – mówi Bartłomiej Kucharski, dziennikarz "Wojska i Techniki". Jego zdaniem opłacalność transferu technologii będzie realna dopiero wtedy, gdy Polska zdecyduje się na dalsze zakupy spolonizowanej wersji K2PL, która mogłaby być produkowana w większym zakresie w kraju.
Wojsko chce 1,4 tys. czołgów
Zgodnie z oficjalną strategią Sztabu Generalnego, do 2035 roku Polska ma posiadać 1,4 tys. czołgów – wyłącznie dwóch typów: amerykańskich M1 Abrams i koreańskich K2. Do osiągnięcia tego celu potrzeba jeszcze około 700 nowych maszyn, co daje ogromne pole do dalszych zamówień.
Jednak realizacja tych planów będzie niezwykle kosztowna. Wydatki Polski na obronność w nadchodzących latach mają wynieść około 2 bilionów złotych. Budżet ten ma być podzielony na cztery główne obszary:
- Wydatki osobowe (wynagrodzenia, emerytury i renty wojskowe): 719 mld zł,
- Zakup uzbrojenia oraz badania i rozwój: 503 mld zł,
- Infrastruktura wojskowa (budowa i modernizacja baz oraz magazynów): 111 mld zł,
- Utrzymanie sprzętu i inne koszty operacyjne: 534 mld zł.
Co dalej?
Jak wskazuje Kuchasrki w rozmowie z gazeta.pl, podpisanie drugiej umowy z Koreańczykami może nastąpić już w drugiej połowie lipca lub na początku sierpnia. Perspektywa trzeciego kontraktu pojawi się najwcześniej w 2028 roku. Decyzje w tej sprawie będą należeć do kolejnego rządu – twierdzi inny rozmówca portalu Gazeta.pl, zastrzegający sobie anonimowość wypowiedzi.
Jeśli ich zabraknie - inwestycje w technologię, kadry i infrastrukturę mogą okazać się kosztownym eksperymentem bez zwrotu. A Polska – mimo ogromnych wydatków na armię – nadal będzie zależna od importu, zamiast rozwijać własne zdolności produkcyjne.