Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, Polska zwiększyła wydatki na obronność z 2,4 proc. PKB do 4,7 proc. w 2025 roku, co oznacza ponad dwukrotny wzrost w ujęciu realnym. Pieniądze te miały przynieść ożywienie polskiemu przemysłowi obronnemu, zdominowanemu przez PGZ - konglomerat 50 firm produkujących szeroki asortyment sprzętu wojskowego. Jednakże znaczna część polskich wydatków trafiła do zagranicznych kontrahentów.
- Polskie siły zbrojne i siły naszych sojuszników potrzebują dużych ilości uzbrojenia, więc przemysł obronny ma ogromny potencjał rozwojowy - powiedział Jacek Tarociński z Centrum Studiów Wschodnich cytowany przez agencję Bloomberg. - Jeśli nie stworzymy własnych zdolności obronnych, będziemy płacić za czyjeś zdolności produkcyjne. Dotyczy to każdego kraju w Europie - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem z produkcją amunicji
Jedną z największych potrzeb na polu bitwy w Ukrainie jest amunicja artyleryjska, w szczególności pociski kalibru 155 mm zgodne ze standardem NATO. Unia Europejska zobowiązała się dostarczyć Kijowowi dwa miliony pocisków w 2025 roku. Kraje europejskie inwestują ogromne środki w nowe zakłady produkcyjne, aby zaopatrzyć siły ukraińskie i zbudować własne zapasy.
Polska wyznaczyła sobie cel osiągnięcia zdolności produkcyjnej 150 000 pocisków rocznie do 2025 roku, zgodnie z planem z 2023 roku, do którego dotarł Bloomberg. Aby osiągnąć ten cel, PGZ potrzebuje prochu strzelniczego, którego dostawy w Europie były w ostatnich latach ograniczone. To nie powinno stanowić problemu, ponieważ plany rozbudowy produkcji materiałów miotających w Mesko istniały co najmniej od 2015 roku, według raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2023 roku.
Pierwsza inicjatywa rozszerzenia produkcji prochu strzelniczego, nazwana Projektem 44.7, miała opracować nowe, innowacyjne rodzaje prochu. Planowano uruchomienie produkcji do 2017 roku i uzyskanie przychodów w 2018 roku. Najwyższa Izba Kontroli oceniła początkowe terminy jako "nierealistyczne". Według raportu NIK, plan biznesowy był ciągle zmieniany. PGZ, spółka-matka Mesko, nie zatwierdziła zaktualizowanych wersji. Maszyny o wartości 8,4 miliona złotych (2,26 miliona dolarów) zakupione w latach 2017 i 2018 pozostawiono w magazynach, ponieważ budynki, które miały je pomieścić, nie zostały zbudowane.
W 2019 roku ówczesny rząd pod przewodnictwem Prawa i Sprawiedliwości opracował plany jeszcze większego zakładu produkcji prochu strzelniczego - Projekt 400, który miał zostać ukończony do 2022 roku. Jednak według raportu NIK, plany musiały być wielokrotnie korygowane. Kontrola wykazała, że szacunki kosztów budowy były nieaktualne, firma miała trudności z zatrudnieniem ekspertów do pracy w fabryce i powoli opracowywała technologie niezbędne do budowy linii produkcyjnych.
Opóźnienia w projektach i porównania międzynarodowe
W latach 2017-2021 Mesko miało pięciu różnych prezesów. Ani Projekt 44.7, ani Projekt 400 nie są jeszcze w fazie operacyjnej. W odpowiedzi na prośbę o komentarz do raportu Najwyższej Izby Kontroli, PGZ poinformowała, że nowe plany biznesowe dla Projektów 400 i 44.7 oczekują na zatwierdzenie, ale ten pierwszy jest "na linii mety", a drugi osiągnie pełną zdolność produkcyjną do lipca 2026 roku.
Krajowy cel produkcji 150 000 pocisków rocznie został przesunięty na 2028 rok, według Konrada Gołoty, wiceministra aktywów państwowych. Projekty 44.7 i 400 powinny ostatecznie zostać uruchomione do czerwca przyszłego roku. Inne kraje w Europie zdołały zwiększyć swoją zdolność produkcyjną amunicji kalibru 155 mm. Od 2022 roku niemiecki gigant obronny Rheinmetall zwiększył dziesięciokrotnie swoją produkcję pocisków dużego kalibru i obecnie może produkować 750 000 sztuk rocznie.
- Minęły trzy lata i niewiele zrobiono w Polsce - stwierdza w rozmowie z agencją Tomasz Smura, dyrektor programu militarnego w think tanku Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego.
Sąsiednie kraje dramatycznie zwiększyły produkcję, podczas gdy Polska nadal produkuje ilości podobne do tych, które były produkowane na początku wojny - dodał.
Rząd Donalda Tuska, który objął władzę w 2023 roku, obwinia poprzednią administrację za problemy przemysłu obronnego. Mateusz Kurzejewski, zastępca rzecznika Prawa i Sprawiedliwości, stwierdził, że powolny postęp w budowaniu zdolności produkcyjnych wynikał z globalnych niedoborów komponentów i obwinił poprzedników - koalicję kierowaną przez Tuska - za "zniszczenie" przemysłu.
Czy mogliśmy zrobić więcej? Nie mogliśmy zrobić więcej. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, aby postawić polski przemysł zbrojeniowy na nogi - powiedział Kurzejewski.
Wysiłki na rzecz zwiększenia produkcji w innym zakresie również napotkały trudności. W 2022 roku PGZ podpisała umowę z południowokoreańską grupą przemysłową Hyundai Rotem na zakup 820 czołgów K2. Partnerstwo miało obejmować stopniowe przeniesienie procesu produkcyjnego z Korei Południowej do Polski, tak aby polskie fabryki zaczęły od montażu pojazdów, a z czasem produkowały coraz więcej części składowych. Produkcja miała rozpocząć się w 2026 roku, ale warunki ostatecznej umowy są nadal negocjowane. Gołota powiedział, że rozmowy między PGZ, Ministerstwem Obrony i koreańskimi partnerami trwają.
Plany na przyszłość i strategiczne znaczenie przemysłu obronnego
W kwietniu rząd przyjął projekt ustawy mającej na celu ułatwienie uzyskiwania pozwoleń i zezwoleń na budowę infrastruktury wojskowej i obiektów produkcyjnych. Proponowana ustawa, która musi jeszcze przejść przez parlament i zostać zatwierdzona przez prezydenta, ma również ułatwić Polsce wykorzystanie funduszy Unii Europejskiej do inwestowania w obronność. Na konferencji prasowej ogłaszającej ustawę Kosiniak-Kamysz powiedział, że kolejna linia produkcyjna dla Pioruna jest teraz częścią planów kraju.
W listopadzie 2024 roku rząd przeznaczył 3 miliardy złotych na budowę nowej fabryki amunicji, która ma zostać ukończona do 2028 roku. Dalsze opóźnienia byłyby głęboko niepokojące dla niektórych w Polsce, gdzie potrzeba budowy łańcuchów dostaw obronnych wykracza poza względy handlowe.