Jak donosi RMF24.pl stanowisko Polski wywołało w unijnych kręgach niepokój i irytację. "Do Warszawy zadzwoniło kilka stolic" - czytamy. - Będą nas oskarżać o blokowanie sankcji, a prawda jest taka, że to Niemcy wspierani przez Włochów je rozwadniają, wprowadzając wyłączenia, a my na to nie możemy się zgodzić - wskazuje źródło portalu. W czwartek państwa UE nie doszły do porozumienia ws. 10. pakietu sankcji na Rosję. Dziś o godz. 10:00 rozpoczęły się rozmowy "ostatniej szansy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska gotowa zablokować 10. pakiet unijnych sankcji
Polska zabiega o silniejsze egzekwowanie nakładanych sankcji. Ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś zaznaczył w czwartek, że widać "cały szereg włączeń i derogacji w tym pakiecie".
Jak czytamy, 10 daleko idących odstępstw i włączeń w propozycjach dot. sankcji miały wymusić Niemcy. "Polska chce także wpisania na listę sankcyjną instytucji i osób odpowiedzialnych za deportacje ukraińskich dzieci, objęcia sankcjami Rosatomu i zakazu importu rosyjskich diamentów" - donosi RMF24.pl.
Ponadto Warszawa proponuje także zmniejszenie o jedną trzecią kontyngentu na import kauczuku nieobłożonego restrykcjami. Przeciwne są Niemcy i Włochy, które wskazują na zapotrzebowanie na materiał w kontekście produkcji opon.
Presja jest ogromna, gdyż UE obiecała Ukrainie, że w pierwszą rocznicę wojny przyjmie 10. pakiet sankcji. Byłoby naprawdę źle, gdybyśmy nie doszli do porozumienia z powodu "jastrzębi" (krajów, które chcą jak najmocniejszych sankcji - przyp. red.) - zdradził w rozmowie z RMF24.pl dyplomata jednego z krajów członkowskich UE.
W tej sprawie do Warszawy miał zadzwonić szef gabinetu szefowej KE oraz ministrowie kilku krajów UE.
Bardziej ambitne sankcje
- 26 państw członkowskich zgodziło się z położonym na stół tekstem sankcyjnym. Polska zablokowała go przez jakieś szczegóły dotyczące kauczuku. I twierdzi, że chce bardziej ambitnych sankcji, ale uniemożliwia zawarcie umowy, która pozwoliłaby nam zaprezentować 10. pakiet w pierwszą rocznicę inwazji - zaznaczył pragnący zachować anonimowość przedstawiciel jednego z krajów Unii. Strona polska zauważa z kolei, że rocznica rosyjskiej agresji na Ukrainę to dobra okazja do wywarcia presji na te państwa, które opowiadają się za łagodniejszym podejściem do restrykcji.
- Determinacja ma sens i presja ma sens. W ciągu ostatnich 12 miesięcy to, co było niemożliwe jednego dnia, następnego dnia stawało się możliwe. Chcemy ograniczyć potencjał rosyjskiej zbrodniczej maszyny wojennej. Chcemy zmniejszyć wpływy do rosyjskiego budżetu, z którego finansowana jest wojna, i chcemy sankcjonowania oligarchów i zbrodniarzy wojennych - podsumował ambasador Sadoś.