Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Niskopłatne staże? "Chyba żart". Stażyści mają dość i uciekają

49
Podziel się:

Mimo pandemii, urzędy pracy zdołały w tym roku zorganizować już ponad 40 tysięcy staży dla bezrobotnych. Młodzi ludzie czują się jednak wykorzystywani przez pracodawców. Szukają sposobów na zerwanie umowy tak, by nie zostać skreślonym za to z rejestru bezrobotnych. Zdaniem pracodawców nabór na staże musi być zmieniony, a masowa produkcja stażystów jest bez sensu.

Niskopłatne staże? "Chyba żart". Stażyści mają dość i uciekają
Zerwanie umowy lub porzucenie stażu to ostateczność, na którą decydują się nieliczni. (money.pl, Rafał Parczewski)

W kryzysie pracodawcy przypomnieli sobie o bezpłatnych stażystach z urzędów pracy. Nie płacą im, nie muszą też ich po zakończeniu stażu zatrudniać. Stażyści z kolei uważają, że są przez pracodawców wykorzystywani, więc nie muszą być wobec nich lojalni. Na porzucenie stażu decyduje się tylko niewielka grupa, bo karą jest wykreślenie z rejestru bezrobotnych na pół roku i pozbawienie świadczeń. Szukają więc sposobów, by uwolnić się od umów, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji.

Zdaniem pracodawców organizacja stażu wymaga gruntownej przebudowy, inaczej młodzi ludzie będą kombinować.

- Już po raz czwarty jestem stażystką. Pracuję w działach kadr i płac dolnośląskich urzędów – mówi nam pani Agnieszka. Pracodawcy chętnie przyjmują ją na staż, bo stypendium wypłaca urząd pracy. Pani Agnieszka krąży więc pomiędzy urzędami, bo kiedy kończy jeden staż, pracodawcy jej dziękują za dalszą współpracę i biorą następnego stażystę. W ten sposób oszczędzają.

- Wiadomo, jest kryzys i lepiej nie mieć żadnych zobowiązań finansowych wobec pracowników - mówi ze smutkiem pani Agnieszka.

Zobacz także: Oskładkowanie umów zlecenie. "To zbyt restrykcyjny ruch"

Nasza rozmówczyni twierdzi, że jest też przez pracodawców wykorzystywana. Wykonuje pracę w nadgodzinach, co jest niezgodne z prawem. Nie dostaje za to żadnych dodatkowych pieniędzy. Zlecane są jej też zadania, których nie ma w umowie stażowej. Boi się jednak zwrócić uwagę opiekunowi stażu, bo, jak twierdzi, pogorszyłoby to jedynie ich relacje, a i tak nic nie dało. Urząd pracy pewnie wziąłby stronę pracodawcy, a nie jej.

Kilka dni temu była na rozmowie rekrutacyjnej o pracę w dużej firmie we Wrocławiu. Pracodawca zadeklarował, że przyjmie ją do pracy, ale najchętniej od już. – Boję się zerwać umowę stażową, bo jak mi nie wyjdzie w tej nowej pracy i po miesiącu zwolnią mnie, nie będę mogła już wrócić do urzędu pracy. Karą za porzucenie stażu jest skreślenie z listy bezrobotnych – tłumaczy pani Agnieszka.

Nie ona jedna ma taki dylemat. Młodzi ludzie doradzają sobie na forach internetowych, jak wybrnąć z trudnej sytuacji, tj. porzucić staż bez konsekwencji. Pan Maciej z Krakowa pisze tak: "Trzeba doprowadzić do tego, aby to pracodawca sam cię zwolnił. Wówczas nie masz w urzędzie pracy 'bana' na pół roku."

Według urzędników na 42 tysiące staży zorganizowanych od lutego do końca sierpnia 2020 r. przez urzędy pracy w całej Polsce tylko kilka procent stażystów ma poczucie, że bardzo źle trafiło. Przynajmniej oficjalnie. Zerwanie umowy lub porzucenie stażu to ostateczność, na którą decydują się nieliczni. Cena za to jest tak samo dotkliwa, jak przy zwolnieniu dyscyplinarnym.

- Na ponad tysiąc staży, które w tym roku zorganizowaliśmy, umowę zerwało jedynie kilka osób – szacuje Tomasz Zawiszewski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy. Przyznaje, że konsekwencją porzucenia stażu może być skreślenie z rejestru bezrobotnych, zatem wykluczenie ze świadczeń, w tym bezpłatnego ubezpieczenia zdrowotnego.

W zależności od stopnia winy można "wypaść" z rejestru bezrobotnych od 3 miesięcy do nawet 270 dni. Do tego urząd może zażądać od stażysty zwrotu poniesionych w związku z organizacją stażu kosztów – np. badań lekarskich, jeśli to on na nie stażystę kierował, a nie pracodawca.

Przeważają przypadki bardziej skomplikowane, kiedy współpraca nie układa się dobrze i obie strony oskarżają się o łamanie umowy stażowej. Wówczas rozjemcą i negocjatorem jest urząd pracy.

- Nasi stażyści po każdym zakończonym miesiącu stażu wypełniają specjalną ankietę, w której pytamy ich o przebieg ich stażu, wszelkie nieprawidłowości czy naruszenia umowy, a także o relacje z pracodawcą. Jeśli otrzymujemy sygnał, że dzieje się coś niepokojącego, interweniujemy. Dzwonimy do pracodawcy i prosimy o wyjaśnienia – opowiada Zawiszewski.

Dodaje, że zwykle wersja pracodawcy różni się od tej przedstawionej przez pracownika i trudno im ocenić, kto w sporze ma rację, więc staż jest przerywany, ale stażysta nie ponosi z tego powodu konsekwencji. Jest nadal zarejestrowany jako bezrobotny i korzysta ze świadczeń tak jak przed stażem.

Mariusz Mandat, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Kłobucku, informuje, że w ich powiecie częstym usprawiedliwieniem dla porzucenia stażu jest sytuacja epidemiologiczna - czyli podwyższony wskaźnik zakażeń na COVID-19. - W tej chwili wystarczy, że stażyści powołają się na sytuację pandemiczną, co w przypadku mojego powiatu jest nagminne (drugi raz jesteśmy w strefie żółtej, a wygląda na to, że będziemy w czerwonej) i muszę taką osobę przywrócić do ewidencji bezrobotnych – relacjonuje.

Nawet w powiatach w strefach zielonych stażyści szukają "koronawirusowych" pretekstów. Przykład podaje Małgorzata Bąbalicka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Płocku. W jej regionie np. młodzi ludzie wskazują, że ze względu na pandemię mają problemy z dojazdami transportem publicznym do pracy. Zaznacza jednak, że porzucenia staży to w ich powiecie rzadkość.

Stażysta nie dla każdego pracodawcy?

Zdaniem Moniki Fedorczuk, eksperta rynku pracy z Konfederacji Lewiatan, masowy "przerób" stażystów przez urzędy pracy nie ma żadnego sensu. - Urzędnicy powinni badać zarówno motywacje osoby ubiegającej się o staż oraz jej predyspozycje, jak również oceniać pracodawców, którzy korzystają z tego instrumentu - uważa ekspertka.

Jak przypomina, staż trwa zwykle pół roku. Przez ten czas można już czegoś młodego człowieka nauczyć i podnieść jego kwalifikacje zawodowe.

- Warto przyjrzeć się tym pracodawcom, którzy łatają dziury kadrowe stażystami i ciągle ich biorą, ale nic dobrego dla tych młodych ludzi później z takiego stażu nie wynika, bo nie mogą nigdzie znaleźć pracy - mówi Fedorczuk. Uważa, że urzędnicy powinni badać losy stażystów i przyznawać staże tylko tym pracodawcom, którzy faktycznie podnoszą szanse młodych ludzi na rynku pracy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(49)
POrażka
4 lata temu
trzeba natychmiastowo zlikwidować wszystkie urzędy pracy. Oni tam w XXIw. pytają ludzi czy szukali w internecie?
JK
4 lata temu
Biedny ten pseudo pracodawca który musi płacić za pracę, żal mi tych komuno wyzyskiwaczy którzy przez lata doili POLAKA, mając go za podludzia i żal mi tych jak prezydent Gdańska która na rzecz innego kraju POLAKÓW i tych którzy o POLSKOŚĆ walczyli i dali jej wolność sobie doope po świeżym obessrraaniu wyciera, żenada.
Stażysta
4 lata temu
Bo stażystom Urzędy Pracy płacą a nie pracodawca i jest to kwota 1,033,00 złote to nie żąrt to prawda
adi
4 lata temu
Jeny ludzie czego wy się w szkołach uczyliście, że teraz żadnej roboty nie macie? Większość studentów szkół technicznych pracuje już na 4 lub 5 roku lub rozwijają już jakiś biznes. Ja rozumiem, że nie każdy lubi przedmioty ścisłe, ale rynek nie potrzebuje tylu humanistów i influencerów od niczego.
stary piernik
4 lata temu
do RealLife: wynagrodzenie od pansrtwa ?????? o jakim państwie piszesz ?? bo chyba nei o Polsce?
...
Następna strona