"Premier Belgii głównym hamulcowym". Tusk mówi o rosyjskich aktywach dla Ukrainy
To była bardzo burzliwa dyskusja, premier Belgii był głównym hamulcowym, bo tych środków w Belgii jest najwięcej - powiedział w piątek Donald Tusk w Brukseli o negocjacjach dotyczących wykorzystania rosyjskich aktywów. - Mój głos był tam najbardziej brutalny - dodał polski premier.
- To była bardzo burzliwa dyskusja, premier Belgii był głównym hamulcowym, bo tych środków w Belgii jest najwięcej. Uzyskaliśmy rozwiązanie, które unieważniło część argumentów Belgów, ale też dało im zabezpieczenie prawne. Idziemy drogą do tej pory niezbadaną, to decyzje bez precedensu - ocenił Donald Tusk decyzję podjętą przez państwa UE w nocy z 18 na 19 grudnia.
Przypomnijmy, że przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa ogłosił, że europejscy liderzy podjęli decyzję o udzieleniu Ukrainie wsparcia w formie pożyczki w wysokości 90 mld euro na kolejne dwa lata.
Wychował geniuszy Open AI. Mówi ostro o polonistach
- Byłem bardzo czujny w czasie tych wewnętrznych unijnych negocjacji: Ukraina nie będzie bezradna, bo ma finansowanie dalszej możliwości obrony, my jesteśmy zabezpieczeni, bo nie płacimy z własnej kieszeni, a Ukraina będzie spłacała to zadłużenia, kiedy po wojnie trwale przejmiemy środki rosyjskie - dodał Tusk.
Przeciwko wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich aktywów byli Belgowie, gdzie w Euroclear Bank znajduje się ok. 180 mld euro środków. Tusk, zapytany na konferencji prasowej, czy kwestia aktywów nie zjednoczyła Belgów odpowiedział, że "nie wie, czy premier Belgii zmobilizował cały naród".
Mogę powiedzieć, że nie wszystkie argumenty Belgów do mnie trafiały. Mój głos był tam najbardziej brutalny. Chciałem uświadomić dyskutującym, że rozmawiają o swoich interesach, a my o niepodległości Ukrainy i państw wschodniej flanki NATO - podsumował Tusk.
Ukraina ma spłacić pożyczkę w wysokości 90 mld euro, gdy Rosja wypłaci jej reparacje. Rosyjskie aktywa mają pozostać zamrożone i będą zabezpieczeniem, gdyby do tego nie doszło.
Unijny precedens
- Unia Europejska nigdy wcześniej nie wykorzystywała zamrożonych środków innego państwa. To rzecz bez precedensu - tłumaczył w rozmowie z money.pl Szymon Zaręba z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
W Belgii znajduje się przeważająca większość rosyjskich środków, więc bez niej nikt nie podejmie decyzji o ich użyciu. Teoretycznie można przegłosować Belgię, ale politycznie byłoby to zbyt śmiałym posunięciem ze strony UE – tłumaczył Zaręba.
Belgijski rząd obawia się, że Moskwa mogłaby upomnieć się o swoje środki na drodze prawnej. Według głównego planu UE, wykorzystującego rosyjskie aktywa, państwa Wspólnoty w takiej sytuacji dałyby gwarancję pomocy finansowej dla Belgii.
- Jeżeli Rosja zasądziłaby na swoją rzecz np. 100 mld euro, to zależnie od wykorzystanej podstawy prawnej wyroku Moskwa zwróciłaby się do Euroclearu albo Belgii o zwrot środków. Następnie Belgia zwraca się do UE, żeby wypłacić te 100 mld euro. W tej sytuacji kraje, które deklarują gwarancję, np. Polska w wysokości 10 mld euro, na żądanie UE przelewają niezwłocznie te środki na konto UE, ta przekazuje pieniądze Belgii, a ta przekazuje je Euroclear - tłumaczył ten mechanizm ekspert PISM.