Prezydent zdecydował, branża krypto otwiera szampana. Co kryje się za kolejnym wetem?
Karol Nawrocki zawetował ustawę o kryptoaktywach, bo – według niego – zagraża ona wolnościom obywatelskim. Branża krypto z takiej decyzji jest zadowolona, bo właśnie na taką liczyła. Premier Tusk sugeruje drugie dno, wspominając o "aferach i śledztwach". Wyjaśniamy, co dokładnie zablokował prezydent. Chodzi o trzy mechanizmy kontroli.
Karol Nawrocki zdecydował się na zablokowanie ustawy o kryptoaktywach. Weto to nie jest wyłącznie elementem gry politycznej – dotyczy fundamentalnych zasad funkcjonowania nowoczesnego rynku finansowego w Polsce i sposobu, w jaki państwo może kontrolować cyfrowe aktywa obywateli.
W uzasadnieniu swojej decyzji głowa państwa wskazała na ryzyko nadmiernej ingerencji w swobody obywatelskie oraz potencjalne hamowanie rozwoju innowacyjnej gałęzi gospodarki. To argumentacja zbieżna z tym, co od miesięcy podnosili przedstawiciele branży kryptowalutowej, obawiający się, że nowe przepisy wyleją dziecko z kąpielą.
Poważne problemy Niemiec. "Czegoś takiego nie spotkałem od 35 lat"
O co chodzi w sporze o ustawę krypto? Trzy mechanizmy
Przyjrzyjmy się temu, co dokładnie znajdowało się w odrzuconym projekcie. Rządowa propozycja miała na celu implementację unijnego rozporządzenia MiCA (Markets in Crypto-Assets), które ma ucywilizować rynek cyfrowych aktywów w całej Europie.
Problem jednak w tym – jak alarmowali eksperci i przedstawiciele rynku – że polski ustawodawca postanowił pójść o krok dalej, stosując tzw. gold-plating, czyli nadgorliwe wdrażanie unijnych dyrektyw z dodaniem własnych, bardziej restrykcyjnych obostrzeń.
Głównym punktem zapalnym stały się uprawnienia, jakie ustawa miała nadać Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Przewidywała, że regulator zyska potężne narzędzia do blokowania dostępu do środków i serwisów internetowych, co – w ocenie prezydenta i środowisk wolnościowych – rodziło pole do nadużyć.
Jakie narzędzia? Pierwszy to blokada rachunków na 96 godzin (i dłużej). W myśl zawetowanych przepisów KNF mógłby samodzielne blokować rachunki bankowe oraz portfele kryptowalutowe. Co istotne, po tym czasie prokuratura mogłaby przedłużyć taką blokadę nawet do 6 miesięcy.
Krytycy rozwiązania wskazywali, że w tak dynamicznym środowisku, jak rynek krypto, półroczne zamrożenie aktywów może oznaczać bankructwo firmy lub utratę oszczędności życia przez inwestora, nawet jeśli ostatecznie nie postawiono by mu żadnych zarzutów.
Kolejny zablokowany mechanizm można określić jako cenzura prewencyjna w sieci. Ustawa dawała bowiem nadzorcy prawo do wpisywania domen internetowych na listę ostrzeżeń i blokowania do nich dostępu, jeśli istniałoby podejrzenie, że są wykorzystywane do nielegalnych usług. Branża obawiała się, że mechanizm ten mógłby być stosowany zbyt szeroko, uderzając w legalnie działające giełdy czy kantory na podstawie niejasnych przesłanek, bez uprzedniej kontroli sądowej.
Zawetowana ustawa przewidywała też gigantyczne kary finansowe. Naruszający przepisy musieliby się liczyć z koniecznością wysokich opłat.
Zdaniem przeciwników tego rozwiązania byłoby ono nieproporcjonalne do potencjalnych przewinień. I mogły odstraszyć zagraniczny kapitał od inwestowania w Polsce. Zamiast budować zaplecze dla innowacji, Polska – w ich ocenie – ryzykowała opinię kraju wrogiego nowym technologiom.
Branża liczyła na "nowe otwarcie"
Weto prezydenta Nawrockiego nie wzięło się z próżni. Następuje po wielomiesięcznych apelach środowiska kryptowalutowego, które w nowym prezydencie upatrywało szansy na zmianę kursu. Jeszcze w trakcie kampanii i tuż po objęciu urzędu, otoczenie prezydenta wysyłało sygnały, że bliskie są mu postulaty deregulacyjne.
Przedsiębiorcy z branży krypto argumentowali, że Polska ma potencjał, by stać się europejskim hubem kryptowalutowym, na wzór Estonii czy Malty. Przedstawiciele biznesu alarmowali, że nadmierne restrykcje wypchną rodzime firmy za granicę, a budżet państwa straci wpływy z podatków.
Sławomir Mentzen: świetna decyzja
Decyzja głowy państwa spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem po prawej stronie sceny politycznej, szczególnie w tzw. kręgach wolnorynkowych. Sławomir Mentzen, jeden z liderów Konfederacji i kandydat na prezydenta w ostatnich wyborach, nie krył zadowolenia z weta.
"Prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę niszczącą polski rynek kryptowalut! To świetna decyzja, zgodna z oczekiwaniami branży krypto" – napisał w mediach społecznościowych.
Polityk podkreślił również swoją rolę w tym procesie. Ujawnił, że osobiście zabiegał o taki ruch ze strony Pałacu Prezydenckiego. "Sam również publicznie oraz podczas spotkania z prezydentem apelowałem o zawetowanie tej szkodliwej ustawy. Bardzo dziękuję za tę decyzję" – Mentzen.
Donald Tusk: w tle wielkie pieniądze i afery
Zupełnie inaczej na sprawę patrzy szef rządu. Premier Donald Tusk w ostrych słowach skomentował ruch prezydenta. Zasugerował, że za wzniosłymi hasłami o wolności mogą kryć się znacznie bardziej przyziemne i niebezpieczne motywacje. W swoim wpisie na platformie X premier nie przebierał w słowach, łącząc weto z głośnymi aferami finansowymi.
"Powiedzieć, że weto prezydenta w sprawie kryptowalut jest dwuznaczne, to nic nie powiedzieć" – ocenił szef rządu.
Premier poszedł o krok dalej, rysując mroczny obraz powiązań między światem polityki a niejasnymi interesami w branży krypto. "W tle wielkie pieniądze, afery i śledztwa, tajemnicze zaginięcie 'króla kryptowalut', wspieranie kampanii radykalnej prawicy z udziałem prezydentów Dudy i Nawrockiego. Źle to wygląda" – skwitował Tusk.
Pisząc o "królu kryptowalut" miał na myśli założyciela giełdy kryptowalut Sylwestra Suszka, który był nazywany "polskim królem bitcoinów". Zaginął 10 marca 2022 roku w Czeladzi i do dziś nie został odnaleziony.
Polityczny klincz stawia polskich przedsiębiorców i inwestorów w trudnej sytuacji. Z jednej strony, weto oddala widmo restrykcyjnych przepisów. Z drugiej – wprowadza stan niepewności legislacyjnej.
Polska wciąż ma obowiązek wdrożyć unijne rozporządzenie MiCA.