Pride of Poland 2020. Aukcja w Janowie Podlaskim przyniosła 1,6 mln euro wpływów
Podczas niedzielnej aukcji w Janowie kupców znalazło 10 koni arabskich. Ich łączna wartość sięga niemal 1,6 mln euro. Jedna z klaczy okazała się prawdziwym hitem - została sprzedana za ogromną kwotę 1,25 mln euro.
Aukcja koni arabskich Pride of Poland co roku budzi duże zainteresowanie nie tylko miłośników koni, ale też - od kiedy PiS zwolnił wieloletniego prezesa obiektu i na jego miejsce ustanowił przedstawiciela "dobrej zmiany" - opinii publicznej.
Od tego czasu mówiło się o powolnym upadku stadniny. Przed takimi ocenami bronił się minister rolnictwa Jan Ardanowski, który tłumaczył, że to nie jest łatwy biznes i za dawnego prezesa też bywało różnie. Wynik tegorocznej aukcji pozwala mieć nadzieję, że stadnina może wyjść na prostą.
W trakcie niedzielnej licytacji sprzedanych zostało w sumie 10 koni na kwotę niemal 1,6 mln euro. Wrażenie robi przede wszystkim cena za klacz Perfinkę, która została sprzedana za 1,25 mln euro. To druga najwyższa kwota, jaką zapłacono na Pride of Poland - pochwaliło się ministerstwo rolnictwa.
Drożej udało się sprzedać w Janowie jedynie klacz Pepitę - w 2015 roku znalazł się kupiec, który był w stanie zapłacić za konia 1,4 mln euro.
Obejrzyj też: Pride of Poland. Minister rolnictwa: wystawimy w tym roku dobre konie
Co ciekawe, Perfinki, czyli tegorocznej rekordzistki, nie było w Janowie. Klacz jest u dzierżawcy w USA. Na gości aukcji czekała za to prezentacja wideo z koniem w roli głównej.
Ceny za pozostałe konie były już sporo niższe. Za 95 tys. euro została sprzedana klacz Ewodia. 70 tys. euro postanowił zapłacić za jeszcze nienarodzone źrebię, pochodzące od klaczy Emandoria, kupiec ze Szwajcarii. Z kolei za 55 tys. euro został sprzedany zarodek od klaczy Enezja.
Stadnina w Janowie Podlaskim od kilku lat jest przedmiotem sporu politycznego. W maju tego roku posłanki z PO stawiały Sejmie ministrowi Ardanowskiemu szereg zarzutów i mówiły o fatalnej sytuacji stadniny. Z ubiegłorocznej kontroli Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa wynikało m.in., że krowy, które miały poprawić rentowność, przebywają w "dramatycznie złych warunkach sanitarno-higienicznych, żywieniowych". W tym roku okazało się także, że w ostatnich miesiącach brakuje nawet kowala, który mógłby podkuć konie.
Ardanowski odpierał zarzuty, powoływał się na inne ekspertyzy i przywoływał stanowisko pracujących w Janowie związkowców. Uderzył też w byłego, wieloletniego prezesa.