Rekordowe ceny złota. NBP zarobił fortunę? Wyjaśniamy
Cena złota przekroczyła granicę 4000 dolarów za uncję, osiągając historyczne rekordy. NBP należy do grupy banków centralnych, które kupiły setki ton tego kruszcu, gdy był on dużo tańszy. Czy to oznacza, że zarobił fortunę, z której może czerpać rząd? To uproszczenie idące zbyt daleko.
Złoto właśnie przebiło historyczną granicę 4000 dolarów za uncję, co ponownie zwraca uwagę na strategiczne znaczenie tego kruszcu w rezerwach banków centralnych. Wśród instytucji, które konsekwentnie budują swoje zapasy złota, wyróżnia się Narodowy Bank Polski – jeden z najbardziej aktywnych graczy na tym rynku w ostatnich latach. Na koniec września 2025 r. złoto stanowiło 24 proc. wartości polskich rezerw, które sięgały 229 mld dol. Było go 515 ton. Natomiast podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński poinformował, że obecnie zasoby złota stanowią już 25 proc. wszystkich rezerw NBP, przekraczają 520 ton i są warte ok. 240 mld zł.
W obliczu rekordowych notowań żółtego metalu money.pl zapytał ekspertów o konsekwencje tego historycznego przebicia oraz o to, jak wpłynie ono na wartość polskich rezerw i bezpieczeństwo finansowe kraju. Analitycy zmierzyli się też z tezą, która wypływa w mediach społecznościowych: czy NBP "zarobił" dzięki tak odważnym zakupom złota? I czy te środki mogą np. posłużyć rządowi do finansowania pilnych potrzeb takich jak zakup uzbrojenia?
Skoro Polacy zarabiają więcej, to dlaczego uważają, że biednieją? Analityk odpowiada
Dlaczego złoto zyskuje na wartości
- Złoto drożeje, bo stało się dobrą alternatywą inwestycyjną dla wielkich instytucji: banków centralnych, państwowych funduszy, zarządców rezerw walutowych, itp. - wskazuje w rozmowie z money.pl dr Piotr Bartkiewicz z Departamentu Analiz Makroekonomicznych Banku Pekao. - Nie oznacza to postawienia na głowie światowego systemu finansowego. W dalszym ciągu posługujemy się pieniądzem fiducjarnym (czyli w praktyce po prostu pieniędzmi w formie czy to gotówki, czy to wirtualnej - przyp. red.) i nic nie zapowiada powrotu do standardów z poprzednich stuleci - dodaje.
Ekspert podkreśla, że wzrost atrakcyjności złota jest pochodną chęci dywersyfikacji. - Do światowego systemu finansowego na poważnie wkradła się bowiem idea, że inne niż złoto tradycyjne aktywa rezerwowe nie są w pełni godne zaufania. Powodów jest kilka: od przeniesienia rywalizacji mocarstw na pole finansów międzynarodowych (sankcje, konfiskata aktywów rezerwowych), poprzez utratę wiary rynków w konsolidację fiskalną i ograniczenie nowej podaży obligacji skarbowych państw rozwiniętych, skończywszy na wypowiedzianej w tym roku przez Stany Zjednoczone wojnie handlowej - tłumaczy ekspert.
Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych z Domu Inwestycyjnego Xelion, zwraca uwagę, jak w ostatnich latach gwałtownie zmieniły się ceny kruszcu, i jak wstrzelił się w ten trend polski bank centralny. - NBP rozpoczął akcję zwiększania udziału złota w swoich rezerwach w 2018 roku. Wtedy uncja złota kosztowała około 1100 dolarów, a udział złota w rezerwach nie był większy niż 5 proc. - przypomina w rozmowie z money.pl ekspert. - Od 2018 roku NBP kupił ponad 400 ton złota. Obecnie zarząd NBP zakłada zwiększenie udziału złota w rezerwach do 30 proc. - dodaje.
Czy NBP zarobił na złocie, które kupił, gdy było tańsze?
Zapytaliśmy też ekspertów o potencjalne zyski NBP z inwestycji w złoto. Temat rodzi bowiem pytania, czego dowodzi wypowiedź posła Sławomira Ćwika z Polski 2050, która padła w czwartek z trybuny sejmowej. - Z jednej strony prezes Glapiński chwali się, jak zwiększył inwestycje w złoto [...]. Ceny złota dzisiaj osiągają rekordy, a NBP nie ma zysku. To co się dzieje z tymi inwestycjami, wycenami zapasów złota? - pytał Ćwik w trakcie dyskusji o projekcie ustawy budżetowej na 2026 rok.
Czy NBP zarobił na inwestycji w złoto? To zależy. Te zyski nie zostały i najpewniej nie zostaną zrealizowane. Jest to zysk "papierowy", wynikający z aktualizacji wyceny posiadanego przez NBP złota, które w większości było kupowane znacznie taniej. Przykładowo, w 2019 roku NBP zakupił ok. 100 ton złota, które wówczas było notowane po 1300-1500 dolarów za uncję, a złoto zakupione w 2023 r. jest obecnie warte dwa razy tyle - wskazuje Piotr Bartkiewicz.
Analityk zaznacza jednak, że inwestycja NBP w złoto jak na razie okazała się sensowna i opłacalna. - Wycena oczywiście może się w przyszłości zmienić, a zysk na pozycji w złocie stopnieć, ale nie wiemy, czy w takim scenariuszu NBP nie zrealizuje jego części zawczasu. Ciekawą kwestią jest to, jak zmiana wyceny złota zostanie potraktowana w sprawozdaniu finansowym NBP i jak wpłynie na zysk NBP za 2025 r. - dodaje ekspert.
Z kolei Piotr Kuczyński szacuje, że gdyby NBP - i to "gdyby" jest słowem-kluczem - to złoto sprzedał, to mógłby zarobić około 100 miliardów złotych.
Oczywiście te wyliczenia to papierowy zysk, bo prawdziwy będzie wtedy, gdyby to złoto naprawdę sprzedano, a na to się nie zanosi. Nie ulega jednak wątpliwości, ze analitycy NBP i jego prezes zasługują na medal i uznanie za decyzję o zwiększaniu zasobów złota - podkreśla Kuczyński.
Michał Stajniak, wicedyrektor Działu Analiz XTB zgadza się z tymi twierdzeniami. Wskazuje jednak, że fakt, iż obecnie Polska jest 12. krajem na świecie pod względem ilości rezerw, wyprzedzając Europejski Bank Centralny, nie otwiera drogi do nieograniczonych wydatków.
Różnice kursu złota wpływają na kapitał własny NBP. Nie jest to zysk, który podlegałby wypłacie. Bank centralny dokonuje zakupów złota w celu tworzenia i dywersyfikacji rezerw, a nie w celu uzyskania zysków - wyjaśnia Stajniak.
Zakupy za rezerwy? W przypadku złota niemożliwe, w przypadku walut trudne
- Czy złoto NBP może być wykorzystane np. do zakupu uzbrojenia? To bardzo staroświecka idea, ale jej realizacja jest kompletnie nieprawdopodobna. Rezerwy walutowe i kruszcowe są swoistym paradoksem. Najcenniejsze są bowiem wtedy, gdy nie są używane. Państwa rozwinięte generalnie ich nie używają, bo są w stanie pokryć zobowiązania w inny sposób - wyjaśnia Piotr Bartkiewicz.
Ekspert podkreśla, że posiadanie rezerw jest wartością samą w sobie i jest doceniane przez rynki finansowe. - Z kolei wykorzystywanie rezerw walutowych zdarza się generalnie rynkom rozwiniętym. Niektórym zdarza się nawet ich całkowite zużycie - wskazuje analityk.
Podkreśla też, że jest sposób, by bank centralny "pomógł finansować" zakupy dla wojska. Nie ma on jednak nic wspólnego ze złotem. - NBP do zakupów uzbrojenia może dołożyć się pośrednio, obniżając koszty obsługi długu publicznego (obniżając stopy procentowe - przyp. red.) lub dokonując wpłaty zysku do budżetu, co zmniejsza potrzeby pożyczkowe państwa. Najpierw oczywiście musi jakiś mieć - zaznacza Bartkiewicz.
Rezerwy NBP to nie tylko złoto, ale i waluty. Piotr Kuczyński odnosi się do koncepcji sięgnięcia po ten drugi "skarb". - Niedawno profesor Grzegorz Kołodko zaprezentował pomysł, zgodnie z którym część naszych rezerw walutowych można by przeznaczyć nie na zakup złota, ale na wydatki na obronność kraju. To rzeczywiście jest interesujący pomysł, bo zamiast zwiększać udziały złota w rezerwach, można zainwestować te kwoty w zbrojenia, dzięki czemu zadłużenie kraju nie rosłoby tak szybko - zauważa Kuczyński.
Analityk wskazuje jednak na przeszkody prawne. - Według mnie jest z tym problem, bo potrzebna byłaby zgoda niezależnego banku centralnego, a poza tym NBP nie może finansować potrzeb rządu, co wyraźnie stwierdza Art. 220 ust 2 Konstytucji RP.
Wydaje się więc, że w celu dokonania takiego, interesującego, posunięcia konieczna byłaby zmiana konstytucji, co znacznie zmniejsza realność tej propozycji - wyjaśnia ekspert.
Po co NBP rezerwy?
Michał Stajniak wyjaśnia, że rezerwy NBP są tworzone w bardzo konkretnych celach. - Mogą być wykorzystywane w przypadku przeprowadzania interwencji walutowych czy w razie problemów ze spłatą zagranicznego zadłużenia. Takie sytuacje to jednak scenariusze skrajne, których prawdopodobieństwo jest ekstremalnie niskie - zaznacza.
Co dalej ze złotem?
Ole Hansen, dyrektor ds. strategii surowców w Saxo, pod koniec września wyliczał w analizie dla money.pl, że nie tylko złoto, ale i inne metale szlachetne drożeją coraz wyraźniej. Ceny złota wzrosły od początku o ponad 40 proc. i zmierzają zdaniem eksperta "w kierunku najmocniejszego rocznego rajdu od 1979, kiedy to globalny kryzys energetyczny wywołał szok inflacyjny".
- Nasze długoterminowe prognozy dotyczące złota i metali inwestycyjnych pozostają optymistyczne. Słabszy dolar i niższe koszty finansowania, w związku z rozpoczęciem przez Fed drugiej rundy obniżek stóp procentowych, powinny nadal wspierać popyt. Napływ środków do funduszy ETF inwestujących w złoto w 2025 roku przekroczył już łączną wartość wypływów z ostatnich dwóch lat - zaznaczył.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl