Na plakatach rosyjskiej armii, obok sloganu "Za naszych!", znajduje się wycięta z tła postać żołnierza z dzieckiem na rękach. Jednak mieszkańcy obwodu kurskiego, którzy od kilku tygodni mają sposobność przyglądać się umundurowaniu zarówno wojsk rosyjskich, jak i ukraińskich, bez trudu byli w stanie stwierdzić, że typ kamuflażu mężczyzny na plakacie to element umundurowania tej drugiej ze stron.
Za pomocą narzędzia do wstecznego wyszukiwania można równie łatwo znaleźć to zdjęcie w stockowych serwisach fotograficznych, a tym samym przekonać się, że oryginalnie zostało ono wykonane przez Wadyma Girdę dla agencji Associated Press w marcu 2022 r. Z opisu wynika, że przedstawia ukraińskiego żołnierza z dzieckiem na rękach, przekraczającego rzekę Irpień zaimprowizowaną ścieżką pod mostem zniszczonym w wyniku rosyjskiego ataku lotniczego.
Choć ten element kampanii zachęcającej do służby kontraktowej w rosyjskiej armii nie przyczyni się do znaczącego zasilenia jej stanu osobowego, władze próbują przekonywać do służby kontraktowej wykorzystując system zachęt finansowych. I są w tym skuteczne.
Rekrutacja na wojnę w Ukrainie. Kreml szuka ochotników
Jak wynika z ustaleń dziennikarzy serwisu "Ważnyje istorii", tempo rekrutacji na wojnę w Ukrainie żołnierzy kontraktowych w tym roku wzrosło sześciokrotnie w stosunku do tego ubiegłorocznego. O ile w pierwszej połowie 2023 r. umowę z ministerstwem obrony podpisało niespełna 27 tys. Rosjan, o tyle w analogicznym okresie tego roku było to ponad 166 tys. Autorzy opracowania podkreślają, że dane te mogą w rzeczywistości być nieco inne, bowiem z powodu opóźnień w płatnościach, część osób uwzględniana jest w statystykach nie za bieżący kwartał, lecz za kolejny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod koniec lipca tego roku rosyjskie władze bardzo znacząco podniosły stawki za podpisanie kontraktu. O ile wcześniej z budżetu federalnego kandydat do wysłania na wojnę otrzymywał 200 tys. rubli (ok. 8,5 tys. zł), o tyle w lecie kwota ta uległa podwojeniu. A i tak stanowi mniejszą część tego, co zarobi. Główny ciężar finansowania żołnierzy kontraktowych Kreml zrzucił na barki władz regionalnych. Ich wkład jest różny, jednak średnio wynosi 600 tys. rubli. Zatem podpisanie rocznego kontraktu z armią to zarobek ok. miliona rubli (ok. 43 tys. złotych).
Jak donosi serwis "Werstka", może być jednak nawet pięciokrotnie większy. Tak jest w przypadku Moskwy. Jej mer Siergiej Sobianin wprowadził jednorazową wypłatę w wysokości 1,9 mln rubli, a ponadto 50 tys. rubli miesięcznie. Zatem moskwianin w ciągu rocznej służby może zarobić 5,2 mln rubli (220 tys. zł).
W niektórych okręgach na profity finansowe mogą liczyć także ci, którzy przekonają członka rodziny lub znajomego do podpisania kontraktu z armią. Wszystko, byle tylko nie wystawiać na szwank wizerunku władz na Kremlu i nie ogłaszać kolejnej "częściowej" mobilizacji.