Rynki reagują na negocjacje w Berlinie. Ropa Urals najtańsza od lat, zbrojeniówka traci na giełdzie
Szczyt w Berlinie z udziałem przedstawicieli USA, Ukrainy i europejskich przywódców wywołał reakcję na rynkach finansowych. Inwestorzy dyskontują scenariusz zakończenia wojny, co doprowadziło m.in. do gwałtownej przeceny rosyjskiej ropy Urals do poziomu 37 dolarów za baryłkę – najniższego od czasów pandemii.
Zakończone w stolicy Niemiec dwudniowe rozmowy dyplomatyczne przyniosły swego rodzaju przełom w postrzeganiu konfliktu na Wschodzie przez globalny kapitał. Choć ostateczne porozumienie wciąż zależy od trudnych ustaleń terytorialnych, rynki finansowe zaczęły grać pod scenariusz "pokojowy". Efektem jest z jednej strony spadki na notowaniach koncernów zbrojeniowych, a z drugiej – drastyczny spadek cen rosyjskiego surowca, który znalazł się w kleszczach zachodnich sankcji i bliskowschodniej konkurencji.
Rosyjska ropa na dnie. Budżet Kremla pod presją
Najbardziej spektakularną reakcją na doniesienia z Berlina jest sytuacja na rynku naftowym. Notowania rosyjskiej ropy Urals (FOB Rotterdam) runęły do poziomu 37 dolarów za baryłkę. To wycena, której nie widziano od połowy 2020 roku, gdy światowa gospodarka była sparaliżowana przez pierwszą falę pandemii koronawirusa. Dla rosyjskiej gospodarki, opartej na dochodach ze sprzedaży węglowodorów, to sygnał alarmowy.
Skala przeceny jest bezprecedensowa. W ujęciu rocznym ropa Urals potaniała aż o 25,78 dolara na baryłce. Dla porównania, w tym samym czasie szeroki rynek, reprezentowany przez benchmark Brent, stracił jedynie 11,53 dolara. Obecnie dyferencjał (różnica w cenie) między ropą Brent a rosyjskim Urals wynosi aż 25 dolarów, co oznacza, że Moskwa musi wyprzedawać swoje zasoby za bezcen.
Sprzedaje setki aut miesięcznie. Zdradza, na czym zarabia dealer
Analitycy firmy Reflex wskazują na dwa główne czynniki tego załamania. Po pierwsze, rynek reaguje na amerykańskie sankcje nałożone 21 listopada na rosyjskich gigantów – Rosnieft i Łukoil. Od tego momentu Urals stracił na wartości ponad 13 dolarów, podczas gdy Brent spadł zaledwie o 30 centów. Po drugie, Rosja traci pozycję w Azji, gdzie trafia ponad 85 proc. jej eksportu. Arabia Saudyjska wypowiedziała Moskwie swoistą wojnę cenową, obniżając ceny dla odbiorców azjatyckich zarówno na grudzień, jak i na styczeń. Saudyjska ropa Arab Light osiągnęła najniższy dyferencjał od początku 2021 roku, wypychając rosyjski surowiec z rynku.
"Strach przed pokojem" na giełdach. Zbrojeniówka traci
Perspektywa zakończenia działań zbrojnych wywołała nerwowość w sektorze, który przez ostatnie lata był motorem napędowym europejskich giełd. Inwestorzy zaczęli realizować zyski na spółkach zbrojeniowych, obawiając się, że rozejm oznaczać będzie koniec ery wielkich zamówień militarnych. Zjawisko to analitycy określają mianem "strachu przed pokojem".
Niemiecki koncern Rheinmetall, kluczowy producent czołgów i amunicji artyleryjskiej, stracił podczas ostatnich sesji blisko 9 proc. wartości. Szwedzki Saab Group zanurkował o niemal 7 proc. Przeceny nie ominęły również producenta układów napędowych Renk oraz dostawcy elektroniki wojskowej Hensoldt. Cały sektorowy ETF Stoxx Europe Aerospace and Defense obniżył loty o ponad 3,2 proc.
Eksperci uspokajają jednak, że reakcja ta może być przesadzona i ma charakter czysto emocjonalny.
Nawet jeśli dojdzie do porozumienia, sektor nie powinien doświadczyć szoku, ponieważ wzrost wydatków na obronność w Europie jest trwały i niezależny od samego konfliktu na Ukrainie – ocenia Loredana Muharremi, analityczka Morningstar w rozmowie z CNBC.
Podobnego zdania są analitycy XTB, którzy wskazują, że rynek dyskontuje obecnie "premię za ryzyko" w Europie. Trwałe zawieszenie broni mogłoby paradoksalnie ustabilizować sytuację makroekonomiczną regionu, co w długim terminie byłoby korzystne dla szerszego rynku akcji.
GPW w cieniu globalnych nastrojów
Echa berlińskiego szczytu dotarły również na warszawski parkiet. Indeks WIG20 znalazł się pod presją, a większość kluczowych spółek świeciła na czerwono. Z danych rynkowych wynika, że największym obciążeniem dla indeksu były państwowe giganty. PKN Orlen tracił blisko 1,5 proc., a KGHM, wrażliwy na globalne ceny surowców, spadł o 0,8 proc. Sektor bankowy również nie oparł się spadkom – mBank tracił ponad 1 proc.
Inwestorzy w Warszawie z dużą rezerwą podchodzą do doniesień o możliwym rozejmie, pamiętając o zmienności sytuacji geopolitycznej w naszym regionie. Mimo to, widać wyraźnie, że kapitał zagraniczny zaczyna pozycjonować się pod nową rzeczywistość, w której ryzyko eskalacji konfliktu maleje.
Dyplomatyczna ofensywa: Trump, Zełenski i Tusk
Fundamentem dla rynkowych ruchów są doniesienia polityczne płynące z Berlina. W spotkaniach uczestniczyli m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, premier Polski Donald Tusk oraz kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Kluczowa była jednak obecność delegacji zza oceanu – specjalnych wysłanników Donalda Trumpa: Steve’a Witkoffa i Jareda Kushnera.
Sam Donald Trump, łącząc się telefonicznie z uczestnikami szczytu, wlał w serca inwestorów sporo optymizmu.
– Myślę, że jesteśmy teraz bliżej rozwiązania w sprawie Ukrainy niż kiedykolwiek wcześniej i zobaczymy, co da się zrobić – stwierdził prezydent USA.
Wtórował mu kanclerz Niemiec Friedrich Merz, który w mediach społecznościowych ogłosił, że "po raz pierwszy od początku wojny widać realne szanse na rozejm". Z kolei premier Donald Tusk zwrócił uwagę na niespotykaną dotąd spójność stanowisk Zachodu.
– To fakt, że chyba po raz pierwszy tak wyraźnie było widać, że i Amerykanie, i Europejczycy, i Ukraina są po jednej stronie – ocenił szef polskiego rządu.
Gwarancje bezpieczeństwa: 800 tysięcy żołnierzy
Z informacji, które wyciekły po szczycie, wyłania się obraz nowej architektury bezpieczeństwa dla Ukrainy. USA i Europa uzgodniły mechanizm gwarancji, który ma obowiązywać po ewentualnym zawieszeniu broni. Jego filarem ma być "koalicja chętnych" – misja wojskowa kierowana przez państwa europejskie przy wsparciu Stanów Zjednoczonych.
Plan zakłada, że w czasie pokoju ukraińskie siły zbrojne będą utrzymywane na poziomie aż 800 tysięcy żołnierzy. Taka liczebność armii ma stanowić skuteczny środek odstraszający przed kolejną agresją. Dodatkowo przewidziano mechanizm monitorowania rozejmu pod egidą USA oraz zobowiązanie do interwencji w przypadku ponownego ataku – włączając w to użycie siły zbrojnej, wsparcie wywiadowcze i logistyczne.
Francja stawia jednak twarde warunki dotyczące kolejności działań. Paryż domaga się, by gwarancje bezpieczeństwa zostały sfinalizowane przed jakimikolwiek ustępstwami terytorialnymi.
– Chcemy najpierw mocnych gwarancji bezpieczeństwa, przed wszelką dyskusją w sprawie terytoriów. Osiągnęliśmy postęp w kwestii gwarancji w oparciu o pracę przeprowadzoną przez koalicję chętnych – przekazało źródło z otoczenia prezydenta Macrona.
Donbas kością niezgody
Mimo optymistycznych deklaracji o uzgodnieniu 90 proc. ram porozumienia, kwestie terytorialne pozostają punktem zapalnym. Według agencji Reuters, amerykańscy negocjatorzy wywierają presję na Kijów, by ten zgodził się na oddanie całego Donbasu. Waszyngton uznaje ten region za "najważniejszą sprawę" dla Rosji i klucz do zakończenia konfliktu.
Dla Ukrainy jest to jednak "czerwona linia". Wycofanie się z silnie ufortyfikowanych pozycji w Donbasie byłoby trudne do zaakceptowania zarówno militarnie, jak i politycznie. Prezydent Wołodymyr Zełenski przyznał, że rozmowy z Amerykanami były "niełatwe", choć owocne.
– Myślę jednak, że koledzy wysłuchali mojego osobistego stanowiska. Wszyscy są gotowi do produktywnej pracy, aby znaleźć rozwiązania z poszanowaniem Ukrainy, które przybliżą rzeczywiste zakończenie wojny – powiedział ukraiński przywódca.
Drugie dno: Kradzione zboże i saudyjski trop
W tle wielkiej dyplomacji i rynkowych przetasowań toczy się proceder, który rzuca cień na relacje handlowe w regionie. Śledztwo grupy Bellingcat i "Lloyd’s List" ujawniło, że Rosja masowo wywozi kradzione ukraińskie zboże przez okupowane porty na Krymie (Sewastopol, Eupatoria, Kercz). Co ciekawe, najnowszym odbiorcą tego ziarna stała się Arabia Saudyjska – ten sam kraj, który jednocześnie podcina rosyjskie dochody z ropy.
Rosyjski masowiec "Krasnodar" dostarczył ukraińskie zboże do saudyjskich portów nad Morzem Czerwonym. Proceder ten odbywa się przy użyciu tzw. floty cieni, z wyłączonymi transponderami i sfałszowaną dokumentacją. W samym tylko 2023 roku Rosja miała nielegalnie wyeksportować z okupowanych terytoriów co najmniej 4 miliony ton zboża. To pokazuje, że nawet w obliczu negocjacji pokojowych, gospodarcza wojna podjazdowa i omijanie sankcji trwają w najlepsze, komplikując obraz przyszłych relacji międzynarodowych.