Samorządowcy kontra Konfederacja i dwukadencyjność? Zakładają partię
"Nowa Polska" - to nazwa nowej partii, której powstanie zostanie ogłoszone we wtorek. Inicjatywa może być postrzegana jako nacisk na parlamentarzystów, by nie zadrżała im ręka przy głosowaniu nad projektem ustawy znoszącym zasadę dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Za nowym bytem politycznym stoi trójka senatorów z koła "Niezależni i Samorządni" - Zygmunt Frankiewicz, Wadim Tyszkiewicz i Andrzej Dziuba. Na wtorkowej konferencji towarzyszyć im mają inni samorządowcy, m.in. prezydent Szczecina Piotr Krzystek czy prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski.
Deklaracja programowa
Jak nieoficjalnie słyszymy, w nowy podmiot polityczny zaangażowanych jest już około 40 włodarzy, a struktury powstają już w 16 miastach. Celem jest m.in. wyjście z ofertą dla części wyborców Konfederacji, co miałoby oddalić scenariusz przyszłych rządów PiS i tego ugrupowania, ale senator Zygmunt Frankiewicz przekonuje, że chodzi o coś więcej. - Przypomnę, że ostatnie wybory prezydenckie były dość specyficzne, bo 70 proc. głosujących nie głosowało "za" swoimi kandydatami, tylko "przeciw" mniejszemu złu. Albo coś zmienimy, albo będzie fatalnie. My chcemy coś z tym zrobić, zainteresowanie jest spore - przekonuje Frankiewicz.
O nazwie nowego ugrupowania było słychać już wcześniej, na konferencji mamy usłyszeć więcej o programie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chińskie auta zalewają Europę. Czy to koniec niemieckiej dominacji? Jakub Faryś w Biznes Klasie
Tworzące się ugrupowanie ma przygotowaną już deklarację programową. Pokazuje ona jego raczej liberalne oblicze. Mowa jest o "nowej i prostej konstytucji podatkowej", która ma wspierać zwłaszcza małe i średnie firmy, o likwidacji podatku Belki do 5 mln zł czy waloryzacji II progu podatkowego, by zmniejszyć presję na przechodzenie na samozatrudnienie. Inne propozycje to kontrakt nauczycielski alternatywny do Karty Nauczyciela, umożliwienie głosowania w wyborach samorządowych od 16 roku życia wreszcie likwidacja dwukadencyjności w samorządach.
Koniec z dwukadencyjnością?
Naszym rozmówcom z Sejmu nie umyka uwadze fakt, że nowy byt polityczny samorządowców powstaje w czasie, gdy w Sejmie trwają prace nad ustawą znoszącą - wprowadzoną jeszcze za rządów PiS - zasadę dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Jeśli limit zostanie utrzymany, to wiosną 2029 roku wielu co najmniej dwukadencyjnych włodarzy będzie musiało opuścić swoje funkcje.
Z tego względu wśród nich może pojawić się pokusa startu jesienią 2027 roku do Sejmu i Senatu. A to dla dzisiejszych parlamentarzystów oznacza narodziny nowej konkurencji. Bo nawet jeśli największe partie czy formacje jak KO, czy PiS nie będą chciały masowo wciągać takich samorządowców na swoje listy, to zrobi to choćby taka "Nowa Polska". Może więc częściowo chodzić o wywarcie politycznej presji na posłów, by dokonali - słusznej z punktu widzenia samorządowców - decyzji o zagłosowaniu za ustawą znoszącą dwukadencyjność.
Senator Zygmunt Frankiewicz zapewnia, że powstanie nowej partii akurat w czasie, gdy ważą się losy dwukadencyjności, to zwykła koincydencja. - Jeszcze Ruch Samorządowy "Tak dla Polski" (obecnie jego szefem jest Rafał Trzaskowski - przyp. red.) miał przekształcić się w partię, a teraz mało kto o tym pamięta - mówi.
Jakaś nowa, racjonalna siła jest potrzebna, nie ma to związku z dyskusją o dwukadencyjności. Rola tej partii, jej zamierzenia, są daleko szersze niż sama dwukadencyjność. A czy będzie platformą dla ludzi, którzy będą musieli odejść z samorządu, choć byli dobrze, potrzebni i chciani? Czemu nie. Nas nie stać na takie straty, w Polsce brakuje liderów, ludzi kompetentnych i sprawdzonych. Partie ich nie przyjmą na swój pokład, a jeśli już, to tylko nielicznych. Nie możemy sobie pozwolić na takie straty - mówi Zygmunt Frankiewicz.
Co zrobi prezydent
- Samorządowcy to nasz naturalny partner - dyplomatycznie mówi Marek Sawicki z PSL. Z kolei rozmówca z Lewicy kalkuluje, że decydując się na start do parlamentu przed końcem swoich samorządowych kadencji włodarze sporo by ryzykowali. - Prezydenci miast, startując w wyborach parlamentarnych w 2027 roku, mają jeszcze półtora roku swoich kadencji. Załóżmy, że oni się dostają do Sejmu, ale dzisiejsza koalicja traci władzę, co na dziś jest całkiem prawdopodobnym scenariuszem. To znaczy, że na te półtora roku PiS wprowadza komisarzy w tych miastach. Ci ludzie zostali znienawidzeni przez tych mieszkańców, którzy ich wybrali - wskazuje.
Mimo to na dziś bazowy scenariusz zakłada, że koalicja przegłosuje zniesienie zasady dwukadencyjności. Co więcej, może tu nawet liczyć na - przynajmniej częściowe - poparcie ze strony Konfederacji. - Nie mamy jeszcze sprecyzowanej linii w tej sprawie, ale osobiście uważam, że ten limit kadencji nie przyniesie nic dobrego. To zasada, którą będzie można zbajpasować. Wystarczy, że ustępujący włodarz wychowa sobie następce, a ten po wygranych wyborach wciągnie swojego poprzednika np. na zastępcę lub da mu stanowisko w jakiejś gminnej spółce. Zamiast to odgórnie regulować, lepiej zostawić ludziom wybór jak najlepszego włodarza - ocenia rozmówca z Konfederacji.
Pytanie oczywiście, jak do takiej ustawy ustosunkuje się prezydent Karol Nawrocki. Z naszych dotychczasowych, nieoficjalnych rozmów z jego współpracownikami wynika, że nowy lokator Pałacu jest skłonny rozważyć "za" i "przeciw" i nie zamierza za wszelką cenę bronić reformy PiS.
Nowa "Trzecia droga"?
Autorzy projektu mogą liczyć, że wobec rozpadu Trzeciej Drogi w centrum politycznej sceny powstaje miejsce na nowe inicjatywy, które mogą przejąć wyborców liberalnych, którzy nie chcą głosować na PiS. - To rozpisane na zbieranie wyborców, którzy byli kiedyś w PO, ale także elektoratu, poszukującego, który sytuuje się między PiS i PO, który był kiedyś w Nowoczesnej, potem w Wiośnie, a potem u Mentzena. To może być planowane, by zabrać ten elektorat poszukujący Konfederatom - mówi politolog dr. Maciej Onasz z Uniwersytetu Łódzkiego. Choć jego zdaniem pytanie, czy obecni liderzy znani z wcześniejszych inicjatyw politycznych, pociągną ten projekt. Nie można też wykluczyć, że tego typu ugrupowanie może być partnerem np. dla ludowców, którzy w ostatnich dwóch kampaniach wyborczych szukali sojuszników, by przekroczyć wyborczy próg.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl