Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marta Bellon
Marta Bellon
|
aktualizacja

Ostrzeżenia nic nie dały, Rosja zaatakowała. Jakimi sankcjami teraz odpowie świat?

Podziel się:

Kraje Zachodu wysłały Władimirowi Putinowi sygnał i zadeklarowały, że są gotowe pójść znacznie dalej. Wycelowały sankcje w banki i przedstawicieli rosyjskich elit. Te jednak nic nie dały, bo Rosjanie w nocy ze środy na czwartek dokonali zbrojnej agresji. Oto czym może odpowiedzieć Zachód.

Ostrzeżenia nic nie dały, Rosja zaatakowała. Jakimi sankcjami teraz odpowie świat?
Zachód - myśląc o sankcjach - musi brać pod uwagę nie tylko to, jak mocno zabolą Kreml, ale w jakim stopniu odbiją się na zachodniej gospodarce (Getty Images, © 2022 Bloomberg Finance LP)

Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i trzy inne państwa nałożyły na Rosję sankcje po tym, jak ta wykonała kolejny krok w kierunku eskalacji konfliktu na Ukrainie i uznała niepodległość samozwańczych "republik" w ukraińskim Donbasie.

Na razie żaden z tych krajów nie sięgnął po najmocniejsze opcje. To, co ogłoszono, można traktować jako sygnał ostrzegawczy. Ma Rosję zaboleć, ale tak, by przy okazji nie przydusiło gospodarki Zachodu.

Sankcje wycelowane są przede wszystkim w rosyjskie banki — ale nie te największe, a także oligarchów i ich rodziny oraz członków rosyjskiego parlamentu.

Jak pokazały wydarzenia, straszaki nie zadziałały, a Rosjanie w nocy ze środy na czwartek dokonali zbrojnej napaści na Ukrainę. To zmusza Zachód do zastąpienia ostrzeżeń twardą reakcją. Co ma na podorędziu?

Sankcje na Rosję. Ukraina wzywa do mocniejszej reakcji Zachodu

Ani Ukraina, ani politycy z krajów Zachodu — co wyraźnie wybrzmiało w ostatnich dniach w brytyjskim parlamencie, ani doświadczeni obserwatorzy polityki Kremla nie są usatysfakcjonowani ostatnimi decyzjami Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i reszty. Minister spraw zagranicznych Ukrainy w środę wezwał do nałożenia większych sankcji, takich, które uderzą w rosyjską gospodarkę i "kumpli" Władimira Putina.

"(...) Podjęto pierwsze zdecydowane kroki, za które jesteśmy wdzięczni. Teraz presja musi wzrosnąć, aby powstrzymać Putina. Uderzcie w jego gospodarkę i kumpli. Uderzcie bardziej. Uderzcie mocno. Uderzcie teraz" — zaapelował Dmytro Kułeba.

Zewsząd słychać, że dotychczasowe sankcje są łagodne. Owszem, otwierające nowy rozdział w relacjach z Rosją — po fiasku dyplomatycznych wysiłków w zatrzymaniu eskalacji — ale na pewno nie są wystarczająco bolesne.

Ekonomiści ING: Rosja dobrze przygotowała się na sankcje

"Banki odcięte od rynku dolarowego nie mają kluczowego znaczenia dla rosyjskiego systemu finansowego, te rozliczające płatności za ropę czy gaz zostają niedotknięte. Rosja została odcięta od rynku pierwotnego długu (nowych obligacji), ale w rublach. Zagraniczni inwestorzy nie mogą kupować nowych obligacji w tej walucie.

W 2014 r. (zajęcie Krymu — przyp. red.) Rosja została odcięta także od długu dolarowego. Tutaj również podejście — dzisiaj Rosja nie ma deficytu budżetowego, w 2014 r. miała deficyt i dużo więcej długu w walutach obcych — rządowego i bankowego" — wskazują ekonomiści ING Banku Śląskiego.

W ich ocenie Rosja od 2014 r. dobrze przygotowała się na sankcje, a Zachód niekoniecznie, bo jest od niej energetycznie uzależniony — importuje z Rosji więcej węgla i gazu.

"W 2014 r., kiedy na Rosję nałożono sankcje za inwazję na Krym, Rosja miała deficyt budżetu państwa na poziomie 1,1 proc. PKB, dzisiaj ma lekką nadwyżkę. Obecnie Rosja zgromadziła także więcej rezerw w tzw. Państwowym Funduszu Majątkowym, dzisiaj to ponad 11 proc. PKB, a w 2014 r. było to niecałe 8 proc. PKB. O połowę spadła także relacja całkowitego długu zagranicznego Rosji w relacji do rezerw walutowych, jakie posiada rosyjski bank centralnego. Oznacza to, że Rosja w 2022 r. istotnie mniej zależy od finansowania zagranicznego i relacji z międzynarodowymi rynkami finansowymi oraz mniej polega na handlu z Zachodem. Rosyjskie banki istotnie zmniejszyły także dług zagraniczny" — wskazują ekonomiści ING w komentarzu.

Dlaczego więc Zachód nie sięga po bardziej zdecydowane, a więc dotkliwsze sankcje? Odpowiedź od lat jest ta sama: Rosja — pomimo izolacji politycznej — wciąż ma gospodarcze relacje z resztą świata, a to jak mocne, widać w UE, gdzie 40 proc. gazu, pochodzi właśnie z Rosji.

"Jeśli Zachód chce powstrzymać Putina, będzie musiał wyciągnąć cięższe działa. Takie, które niestety rykoszetem uderzą także w rodzime gospodarki" — zaznacza Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB w komentarzu.

Jakie sankcje naprawdę zabolałyby Moskwę?

- Sięgnięcie po sankcje oznacza, że wyszliśmy z etapu, w którym podejmowano dyplomatyczne próby zakończenia konfliktu na Ukrainie. To ostry sygnał, że Rosja zadeptała dyplomatyczną ścieżkę rozwiązania konfliktu. Natomiast państwa zachodnie, które ogłosiły sankcje, mają też świadomość, że to broń obosieczna. Chciałyby zminimalizować koszty tych sankcji dla własnych obywateli, co jest zrozumiałe. Mają zapewne nadzieję, że danie Kremlowi wyraźnego sygnału - nie żartujemy, jesteśmy zdeterminowani i gotowi do nakładania kolejnych sankcji - powinno wystarczyć. Ale jak będzie, zobaczymy, myślę, że będą zmuszeni sięgać po kolejne instrumenty — mówi w rozmowie z money.pl Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich, w latach 2014-2016 kierownik Wydziału Ekonomicznego Ambasady RP w Moskwie.

Jak podkreśla, lista potencjalnych sankcji jest bardzo długa.

To, co odczułyby spółki rosyjskie i rosyjscy obywatele, to np. zakaz eksportu do Rosji zachodnich technologii czy półprzewodników. To oznaczałoby np. brak aktualizacji oprogramowania Microsoft czy nowych smartfonów. Mimo tego, że Rosja próbowała się w ostatnich latach uniezależnić od zachodnich rozwiązań technologicznych, to nadal są one obecne w rosyjskiej gospodarce i to na bardzo dużą skalę. Decyzja o odcięciu ich od tej zachodniej technologii byłaby poważny ciosem — mówi Iwona Wiśniewska.

Podkreśla, że sankcje wobec dużych państwowych banków też byłyby dotkliwe.

— Te nałożone teraz dotyczą instytucji finansowych działających na wewnętrznym rynku rosyjskim, ich relacje z zagranicą są niewielkie, więc sankcje będą miały dla nich ograniczone znaczenie. Co innego, gdyby objęto nimi: Sbierbank największy rosyjski bank państwowy, VTB czy prywatny Alfa-bank, który pojawił się na liście amerykańskiej. To byłby poważny cios — mówi ekspertka.

Nie bez znaczenia — jak podkreśla — są też sankcje personalne, które nakładały dotychczas głównie Stany Zjednoczone.

— UE gospodarowała nimi dość skromnie, dlatego też Kreml był w stanie rekompensować tym osobom straty ponoszone za granicą. Byli dość hojnie obdzielani różnego rodzaju aktywami w Rosji i dostępem do kontraktów państwowych. Arkady Rotenberg, który jest na liście sankcyjnej zarówno Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych, przejął znaczną część atrakcyjnych działek, kurortów i pensjonatów na Krymie — wskazuje nasza rozmówczyni.

Jej zdaniem, jeśli lista nazwisk rosyjskich elit objętych sankcjami będzie się wydłużać i pojawią się na niej nie tylko przedstawiciele tych elit, ale także członkowie ich rodzin — co zrobiły już USA, obejmując sankcjami synów trzech przedstawicieli elity kremlowskiej to będzie poważny krok.

— Oczywiście takie osoby zarabiają bardzo dobrze dzięki temu, że działają w różnego rodzaju państwowych lub zależnych od Kremla spółkach, natomiast sankcje powodują, że te pieniądze mogą wydawać tylko w Rosji. Z perspektywy takich dość młodych osób to poważne ograniczenie. Sankcje personalne mają psychologicznie ważne znaczenie — mówi ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich.

Decyzja, która niewątpliwie zelektryzowała zwłaszcza naszą część Europy, to wstrzymanie przez Niemcy certyfikacji Nord Stream 2, co jest jednoznaczne ze wstrzymaniem procesu uruchamiania tego gazociągu. Jednak bardziej masowych czy dalej posuniętych decyzji dotyczących sektora energetycznego nie należy się spodziewać. To pogłębiłoby już i tak doskwierający kryzys energetyczny w Europie.

— Oczywiście największym uderzeniem w Rosję byłoby wstrzymanie importu surowców energetycznych. Z oczywistych jednak względów to nie wchodzi w grę. Unia obawia się raczej, że to Moskwa wstrzyma całkowicie dostawy gazu, jeszcze bardziej windując ceny energii w Europie. Z tego samego powodu jest bardzo duża niechęć do odłączenia Rosji od systemu rozliczeń SWIFT (o tym, jak potężny byłby to wstrząs, piszemy TUTAJ). (...) Jakiekolwiek kroki, które uderzą mocniej w Moskwę, będą bolesne także dla Zachodu i właśnie dlatego Putin jest obecnie tak pewny siebie — stwierdza Przemysław Kwiecień w komentarzu XTB.

Zobacz także: Europa uniezależniona od gazu z Rosji? "To na razie jest mało prawdopodobne"

To nie koniec sankcji?

To, że Zachód nie chce na razie sięgać po naprawdę bolesne opcje, nie znaczy, że nie będzie przesuwał granicy. Prezydent Joe Biden, ogłaszając amerykańskie sankcje na Rosję, zapewnił, że Stany Zjednoczone mają już opracowany kolejny krok.

Mamy przygotowany następny ruch. Rosja zapłaci jeszcze wyższą cenę, jeśli będzie kontynuować agresję — stwierdził amerykański prezydent.

Premier Boris Johnson w swoim przemówieniu mówił z kolei o "pierwszej transzy" sankcji. Na zdecydowanie mocniejszą odpowiedź namawiają go politycy opozycji. "Wszyscy chcemy powstrzymać agresję w Europie. Putin nie jest strażnikiem pokoju. Dokonano inwazji na suwerenny naród. Premier obiecał, że w przypadku inwazji uruchomi pełen pakiet sankcji. Jeśli nie teraz, to kiedy?" — pytał w środę Keir Starmer, lider Partii Pracy, podczas dyskusji w brytyjskim parlamencie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl