Spółdzielnie mieszkaniowe. Miał być nowy porządek, jest stary bałagan
Mija dziewięć lat od pierwszych zapowiedzi regulacji, które miały uzdrowić i unowocześnić funkcjonowanie spółdzielni mieszkaniowych. Zakładały m.in. kadencyjność prezesów, którzy dziś niepodzielnie rządzą spółdzielniami niekiedy przez całe dekady. Na zapowiedziach się skończyło.
Narzekania na spółdzielnie mieszkaniowe nie są nowością. Ludzie mają dość "wiecznych prezesów" otoczonych świtą swoich wiernych ludzi, którzy podejmują decyzje często zgodne z interesem jakichś swoich znajomych z firm remontowych czy usługowych, a nie spółdzielców.
"Gazeta Wyborcza" przypomina kilka głośnych przykładów, o których dowiedzieliśmy się w zasadzie tylko dlatego, że prezesi spółdzielni byli jednocześnie radnymi i w związku z tym musieli złożyć oświadczenia majątkowe. W przeciwnym razie spółdzielcy nie dowiedzieliby się, jakie pensje biorą prezesi.
I tak, prezes Pionkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, w 2019 roku w spółdzielni zarobił ponad 182 tys. zł brutto. Miesięcznie wychodzi ponad 15 tys. zł brutto (choć w tym akurat jest też nagroda jubileuszowa). Rok wcześniej ten sam prezes zarobił ponad 130 tys. zł, co daje blisko 11 tys. zł brutto miesięcznie.
Ceny mieszkań będą rosnąć od kilku do kilkunastu procent, bo będzie nimi zainteresowanie. "Kapitał lawinowo odpływa z banków"
Prezes Legnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej w 2019 roku zarabiał średnio 18,5 tys. zł brutto, a rekordzista ze spółdzielni mieszkaniowej Nasza Praca w Częstochowie zainkasował w 2019 roku aż 415 tys. zł. Miesięcznie daje to 34,5 tys. zł brutto.
O zapowiadanym prawie zdążyliśmy już zapomnieć
Nie można oczywiście powiedzieć, że każda z około 3,5 tys. spółdzielni mieszkaniowych działa nieefektywnie i jest raczej kołem wzajemnej adoracji niż skutecznym podmiotem na rynku.
Na pewno są spółdzielnie, których członkowie chwalą sobie przynależność do nich, niemniej już w 2012 r. rozpoczęły się prace nad przepisami, mającymi uzdrowić sytuację w spółdzielniach.
"GW" przypomina, że reforma prawa spółdzielczego miałaby wprowadzić kadencyjność prezesów i wybieranie ich przez mieszkańców. W największych spółdzielniach możliwe byłoby zrezygnowanie z walnych zgromadzeń i podejmowanie decyzji przez przedstawicieli danych bloków. Tyle w ogółach, bo ustawy jak nie było, tam nadal nie ma.
Powołując się na spostrzeżenia zarządców nieruchomości, "GW" pisze, że właściciele poszczególnych lokali coraz częściej decydują się na wystąpienie ze spółdzielni i rozpoczęcie funkcjonowania nieruchomości w formie wspólnoty mieszkaniowej.
- Możliwość wyboru podmiotów obsługujących nieruchomość, a także wybór zakresu, w jakim dane firmy świadczą usługi, ma ogromny wpływ na wysokość opłaty eksploatacyjnej. W naszej praktyce niejednokrotnie zauważyliśmy, że zarządzanie budynkami mieszkalnymi przejętymi od spółdzielni mieszkaniowych może być bardziej efektywne i mniej kosztochłonne – wyjaśnia Paweł Nowicki, partner zarządzająca ds. rozwoju i zarządca nieruchomości w firmie Acresta.