Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|

Szef NBP mówi o "zdrowym wzroście" pensji Polaków. Niestety, przeczy to analizom jego własnego banku

437
Podziel się:

"Wzrost wynagrodzeń w Polsce cały czas jest niższy niż wzrost wydajności pracy – to jest ten zdrowy wzrost wynagrodzeń, o którym każda gospodarka marzy" - mówił w czwartek podczas konferencji prof. Adam Glapiński, szef NBP. Niestety, te słowa stoją w sprzeczności z najnowszym raportem wydanym przez analityków jego własnego banku - zauważa money.pl. Ale to nie koniec. RPP chce walczyć z inflacją "bez ofiar", czyli bez wzrostu bezrobocia i schładzania gospodarki. Ekonomiści ostrzegają jednak, że jest już na to za późno. NBP odniosło się do naszego artykułu.

Szef NBP mówi o "zdrowym wzroście" pensji Polaków. Niestety, przeczy to analizom jego własnego banku
Prezes NBP przeczy swoim własnym analizom. (East News, Piotr Molecki)

W czwartek odbyła się konferencja prof. Adama Glapińskiego. Szef NBP starał się wytłumaczyć, dlaczego Rada trzeci raz z rzędu podniosła stopy procentowe, choć we wrześniu takie działanie określił jako "szkolny błąd". Z jednej strony przyznawał, że nie preferuje silnego umocnienia złotego, z drugiej, że RPP użyje wszelkich środków, by zdławić inflację w średnim terminie, a przecież oddziaływanie na kurs waluty jest jednym z takich właśnie narzędzi. Przekaz był w ocenie komentatorów bardzo niejednoznaczny, by nie powiedzieć niespójny.

Wydajność pracy a wynagrodzenia wg NBP

Uwagę money.pl przyciągnęła jednak inna wypowiedź prezesa Glapińskiego. "Sytuacja na rynku pracy jest też bardzo dobra. Bezrobocie jest na takim poziomie, że jest nieodczuwalne. Mamy bardzo wysoki wzrost wynagrodzeń, jest szybszy niż inflacja, poprawia się zamożność rodzin. Rośnie cały czas zatrudnienie" – mówił szef NBP.

"Wzrost wynagrodzeń w Polsce cały czas jest niższy niż wzrost wydajności pracy – to jest ten zdrowy wzrost wynagrodzeń, o którym każda gospodarka marzy" – podkreślał.

To prawda, każda gospodarka marzy o takim wzroście pensji. Problem w tym, że takiego wzrostu nie widać u nas w kraju, a przynajmniej taki obraz nie wyłania się z ostatniego raportu o inflacji, w którym analitycy banku między wersami przyznają, że wzrost cen w przyszłym roku będzie powodowany m.in. narastającą presją płacową i rosnącymi kosztami krajowych firm, czyli spadkiem wydajności i wzrostem pensji (pisaliśmy obszernie o tym TUTAJ).

Widać to zresztą jak na dłoni w tabeli NBP poniżej:

Jak widzimy, wydajność pracy w 2020 r. spadła zdaniem NBP o 2,4 proc., podczas gdy wynagrodzenia wzrosły o 5,3 proc. r/r. W 2021 r. wydajność ma wzrosnąć o 4,6 proc., ale wynagrodzenia będą się szły w górę o blisko 4 pkt. proc. szybciej. Innymi słowy, według analiz banku centralnego od 2020 r. do 2023 nie było i nie będzie ani jednego kwartału, w którym wydajność pracy w Polsce przegoni płace.

A to oznacza jasny proinflacyjny czynnik wewnętrzny mogący nakręcać spiralę płacowo-cenową. Jej symptomy w postaci podwyższonych oczekiwań płacowych rodaków czy najwyższego w historii odsetka firm planujących podwyżki widzimy w coraz większej liczbie badań (ostatnio także w raporcie PIE, który opublikowaliśmy jako pierwsi w money.pl).

Z błędnym kołem podwyżek i przerzucania ich kosztów na ceny produktów lub usług szalenie trudno walczyć. NBP mógł więc, ignorując inflację co najmniej od połowy 2019 r., sam wyprowadzić się na manowce.

Zobacz także: Money. To się liczy

Szybki monitoring przedsiębiorstw potwierdza słowa, ale...

Niemniej, słowa prezesa dot. wydajności pracy znajdują potwierdzenie jedynie w dużych firmach. Je NBP bada co jakiś czas, a raport na ten temat nazywamy Szybkim Monitoringiem. Opiera się on na ankietach wśród firm w Polsce. I w nim widać, że wydajność pracy rośnie szybciej od plac:

Problem w tym, że jak pisze sam NBP, należy do wyników tych badań podchodzić z "pewną ostrożnością", gdyż dotyczą przede wszystkim największych jednostek i nie są reprezentatywne dla całej gospodarki:

Badania SM prowadzone są nieprzerwanie od końca 1997 r. Ostatnie badanie SM odbyło się we wrześniu 2021 r. W badaniu SM wzięło udział 2711 podmiotów wybranych z terenu całego kraju. Były to przedsiębiorstwa z sektora niefinansowego reprezentujące wszystkie sekcje PKD poza rolnictwem, leśnictwem i rybołówstwem, oba sektory własności, przedsiębiorstwa z sektora MSP oraz duże jednostki. Ze względu na przewagę w próbie przedsiębiorstw dużych, za którą jednak przemawia silna koncentracja zjawisk makroekonomicznych, wyniki badań ankietowych należy traktować z pewną ostrożnością. W próbie wyraźnie niedoreprezentowane są zwłaszcza mikroprzedsiębiorstwa.

Pensje Polaków a wydajność pracy. Jak jest naprawdę?

Czy więc prezes Narodowego Banku Polskiego ma rację? Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR, a wcześniej wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów odpowiedzialny za analizy makroekonomiczne, odpowiada jasno.

- Prezes Glapiński chyba nieuważnie czyta prognozy swoich ekonomistów. W projekcji inflacyjnej wprost te dane umieszczono w tabeli. Płace w Polsce, w całej gospodarce, rosną wyraźnie dużo szybciej niż wydajność pracy. A to oznacza, że tzw. jednostkowe koszty pracy ULC (ang unit labour cost) rosną i napędzają inflację. Koszt wynagrodzeń przypadający na jednostkę produkcji jest coraz większy i ten przyrost musi odbijać się w cenach produktów - mówi w rozmowie z money.pl ekonomista.

Jego zdaniem to zjawisko widać doskonale w inflacji bazowej, oczyszczonej ze wzrostów cen żywności, energii, gazu, paliw. Jak zauważa, inflacja bazowa według Eurostatu przez cały 2020 i 2021 do września była najwyższa w całej UE.

- Ani na miesiąc nie zeszliśmy z pierwszego miejsca podium, od początku 2020 bazowa wzrosła w Polsce o 10 proc., a w strefie euro tylko 2,4 proc.. - dodaje.

Wydajność ma jeszcze bardziej spadać

Co gorsza, jak tłumaczy Sławomir Dudek, presja na nakręcanie się cen przez podwyżki płac jest olbrzymia właśnie w mniejszych firmach, których Szybki Monitoring NBP nie uwzględnia.

- W małych firmach, w usługach ta presja jest jeszcze większa, bo tam administracyjnie w ostatnim okresie poprzez płacę minimalną narzucono ogromny wzrost płac. Płaca minimalna tylko w 2020 i 2021 r. wzrosła prawie o 25 proc., a w 2022 r. łącznie już 33 proc. Wydajność w mikrofirmach jest niższa i tam presja na wzrost cen jest jeszcze silniejsza. Co jeszcze istotne, NBP prognozuje, że w kolejnych latach wzrost płac co roku wyniesie ok 8 proc., a wzrost wydajności na koniec 2023 wyniesie 4 proc. r/r. Czyli luka płac i wydajności będzie wtedy wynosić 4 punkty procentowe, czyli powyżej celu inflacyjnego. W ostatniej swojej prognozie OECD nawet prognozuje, że wzrost wydajności pracy w 2023 r. spowolni do 3 proc. r/r - ostrzega ekonomista.

RPP chce walczyć "bez ofiar". Czy to w ogóle możliwe?

Ale to nie wszystko. Warto również zwrócić uwagę na inne słowa prezesa Glapińskiego.

"To, co zrobiliśmy do tej pory, wywołuje efekty, ale niewystarczające. Jeśli więc warunki się nie zmienią, na przykład nie pogorszy się koniunktura i nie wzrośnie bezrobocie, to będą podwyżka czy podwyżki. Dotychczasowe podwyżki znacząco obniżają inflację w średnim okresie, ale nie powiedziałem, że są wystarczające" - powiedział prezes NBP.

Później dawał jasno do zrozumienia, że bank centralny będzie zwracał uwagę przy podwyżkach stóp, aby bezrobocie w Polsce nie wzrosło. A to oznacza, że działania władz monetarnych mogą być niewystarczające i podwyższona inflacja zawita nad Wisłę na znacznie dłużej. Szczególnie, że jej podstawowym czynnikiem będzie wspomniana presja płacowa, z którą, jak już pisaliśmy, walczyć jest niezwykle trudno. NBP jest więc między młotem a kowadłem.

Dosadnie te słowa skomentował Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.

"W warunkach narastającej presji płacowej i inflacyjnej (przegrzania gospodarki) RPP chce jednocześnie sprowadzić inflację do celu bez pogorszenia sytuacji na rynku pracy, co w świetle teorii i praktyki polityki pieniężnej nie jest możliwe" - stwierdził.

Jesteśmy już więc w takim miejscu, w którym NBP będzie musiał połknąć tę żabę. Nie można mieć ciastko i zjeść ciastko. Na to jest już za późno.

NBP odpowiada

Co na to sam NBP? Biuro prasowe banku odpowiedziało nam tak:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(437)
Emeryt
2 lata temu
Pan się mylisz co siebie panie Glapiński. Pan nie jest wcale jastrzębiem. Raczej jest pan capem, starym wyliniałym capem! Pana dzisiejsza konferencja to same brednie. A co z moimi oszczędnościami w banku? Morawiecki pieniądze za sprzedaż nieruchomości złożył może na konto PKO?
rvfd
2 lata temu
Rządzący robią wszystko żebyśmy znowu byli milionerami Brawo. Inflacja prawie 8%, stopy procentowe i lokaty na zero. Okradają Polaków. Robią to żeby ten dług zaciągnięty na rozdawnictwo było łatwiej spłacić, a zwykłe oszczędzające szaraczki na tym tracą przez inflację i niskooprocentowane lokaty. RPP i prezes NBP robi wszystko by euro, frank i dolar były drogie a złotówka słaba. Gadanie przez rządzących o tym, że na rynek mogą wrzucić każdą ilość gotówki. Lepiej nie można było zrujnować złotego. Rozdawanie pieniędzy, zadłużanie państwa, podnoszenie podatków, majstrowanie przy OFE, ciągła niepewność co nowego rząd wymyśli prowadzą do osłabienia złotówki. By uniknąć problemów finansowych, potrafić wykryć pułapki zastawiane przez instytucje finansowe potrzebna jest finansowa wiedza. Przynajmniej na podstawowym poziomie. Dlaczego w szkole się tego nie uczy? Przeczytajcie sobie ksiazke pt. Emerytura nie jest Ci potzerbna . Opisano w niej jak dojść o wolności finansowej pomimo nie najwyższych zarobków.
Demos
2 lata temu
Człowieku. Czy ty rozróżniasz place nominalne od plac realnych z uwzględnieniem siły nabywczej pieniądza ??? Czy zdajesz sobie sprawę że OKRADACIE DEPOZYTARIUSZY Z PIENIĘDZY ZŁOŻONYCH W BANKACH W MAJESTACIE PIS-OWSKIEGO PRAWA ?? Po prostu jesteście obłudnymi złodziejami, którzy udają dobrego współczesnego Janosika, gdyż OKRADACIE DEPOZYTARIUSZY Z PIENIĘDZY, i z ich pieniędzy fundujecie MICHĘ RYŻU kupując dla siebie społeczne poparcie...
cyfry
2 lata temu
Przez ostatnie ponad 20 lat tylko w kilku kwartalnych okresach produktywność pracy w Polsce rosła szybciej niż płace. We wszystkich pozostałych płace rosły szybciej od produktywności pracy. Co gorsza jeśli wyrazimy naszą produktywność pracy w walucie, np. €, to dane sa jeszcze smutniejsze. A przecież jako gospodarka uzależniona od eksportu powinniśmy benchmarkować się właśnie względem naszego głównego rynku eksportowego. Tymczasem wydajność pracy w Polsce wyrażona w € nie dość, że stanowi zaledwie 1/5 wydajności pracy w Niemczech czy we Francji, ale na dodatek rośnie znacznie wolniej niż np. w Niemczech. Jeśłi wyrazumy naszą wydajność pracy w € to w ubiegłym roku spadła ona nie o 2,4% ale od niemal 10% ze względu na deprecjację złotówki. Przy ponad 5% wzrośnie płac to już stanowi gigantyczny nawis inflacyjny. Już obecnie przeciętni Niemiec zarabia o 1/5 mniej od przeciętnego Polaka za tę samą pracę. To właśnie powód naszej inflacji (oprócz rozrzutnego i przeciwproduktywnego socjału), bo nie da się kupić więcej niż sę wyprodukowało.
Stary Mis
2 lata temu
Gdzie te blondyny? Te duże takie. gdzie...
...
Następna strona