Szykujmy się na kolejne uderzenie w kredytobiorców. Być może jedno z ostatnich
Podczas czwartkowego posiedzenia Rada Polityki Pieniężnej najprawdopodobniej ponownie podniesie stopy procentowe – już po raz dziesiąty z rzędu od października 2021 r. Ekonomiści spodziewają się ruchu rzędu 75 pb. do 6,75 proc. Gdyby tak się stało, raty poszybowałyby w górę od początku cyklu o ok. 120 proc. Prognozy są jednak bardzo rozstrzelone. Złoty w ostatnich dniach zaczął się mocno osłabiać, a na horyzoncie widać ciemne chmury spowolnienia.
Narodowy Bank Polski znalazł się między młotem recesji a kowadłem inflacji ze słabością złotego w tle. Pisaliśmy o tym w money.pl w zeszły piątek - decyzja RPP dot. stóp procentowych, którą poznamy dzisiaj po południu, będzie jedną z najtrudniejszych w ostatnich latach.
NBP zdecyduje ws. stóp procentowych
W ostatnich dniach rynkom głęboko w oczy zagląda widmo ogólnoświatowej recesji. Jej ryzyko jest szczególnie wysokie na Starym Kontynencie, gdzie wraz z podbiciem cen gazu z wielką mocą przypominają o sobie zagrożenia związane z kryzysem energetycznym.
W obawy przed ostrym hamowaniem wzrostu gospodarczego wpisuje się seria danych z Polski. Wskazuje ona, że koniunktura wytraciła impet. Gwałtownemu pogorszeniu się perspektyw towarzyszy wciąż rekordowa inflacja. W czerwcu ceny konsumenckie rosły nad Wisłą w najwyższym tempie od ćwierćwiecza, ich dynamika osiągnęła 15,6 proc. rok do roku (r/r). Inflacja bazowa, z wyłączeniem cen energii i żywności, która znacznie lepiej odzwierciedla krajową presję inflacyjną, przekracza 9 proc. r/r.
– Jest przy tym zdecydowanie za wcześnie, by postawić wiarygodną diagnozę, że presja cenowa osiągnęła swoje maksima i będzie w kolejnych miesiącach wygasać. Sprawia to, że na czwartkowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej staje przed szczególnie trudnym zadaniem. Można powiedzieć, że władze monetarne znalazły się między młotem recesji a kowadłem inflacji – wyjaśnia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Zbliżamy się do końca podwyżek?
Większość ekonomistów spodziewa się, że dzisiejsza podwyżka wyniesie 75 pb. – czyli będzie taka, jak w ostatnich dwóch miesiącach. Część ekspertów opowiada się jednak za podwyżką o 100 pb., reszta – tylko o 50 pb. Niepewność przed zebraniem wyraźnie wzrosła po piątkowej publikacji fatalnych wskaźników PMI, po której niektórzy obserwatorzy sugerowali nawet, że NBP powinien wstrzymać się z podwyżkami lub zakończyć cykl.
- Uważamy, że zbliżamy się do momentu, w którym Narodowy Bank Polski zakończy podnoszenie stóp. Sądzimy jednak, że po podwyżce w lipcu po wakacjach powinno nastąpić dalsze zacieśnianie, być może o mniejszej skali, chyba że sytuacja gospodarcza znacznie się pogorszy - sugerują z kolei analitycy Ebury.
Głośnym echem odbił się zeszłotygodniowy raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w którym przeczytaliśmy, że NBP po raz ostatni podniesie dzisiaj koszt pieniądza w Polsce. To oznaczałoby koniec bólu kredytobiorców.
Wzrost stóp, wzrost rat kredytu
Jak spodziewana podwyżka przełoży się na raty kredytów? Po pierwsze pamiętajmy, że w praktyce raty kredytów hipotecznych nie zmieniają się co miesiąc, lecz raz na kilka miesięcy. Jeśli podstawą wyliczania oprocentowania jest WIBOR 3M, to bank zwykle aktualizuje oprocentowanie takiego kredytu raz na 3 miesiące. Jeśli brany pod uwagę jest WIBOR 6M, to aktualizacja odbywa się co 6 miesięcy.
W przypadku spłacanych kredytów wzrost raty w dużej mierze zależy od tego, jak długi okres pozostał jeszcze do spłaty oraz jaka jest kwota zadłużenia. W najgorszej sytuacji są kredyty udzielone stosunkowo niedawno i na długi okres.
Jak wylicza Jarosław Sadowski z Expandera, gdyby RPP zrobiła tak, jak zakłada rynek i podniosła stopy do 6,75 proc., to jeśli kredyt na 300 000 zł został przyznany we wrześniu ubiegłego roku na 35 lat, to jego rata będzie o 117 proc. wyższa niż na początku (wzrost z 1175 zł do 2556 zł).
- Jeśli taki sam kredyt udzielono na 25 lat, to rata wzrośnie o 87 proc. (z 1441 zł do 2695 zł). W najmniejszym stopniu wzrosną natomiast raty starszych kredytów, których termin spłaty kończy się za kilka lat. Dla przykładu przy kredycie z września 2008 r. na 20 lat rata wzrośnie o 24 proc. (z 1628 zł do 2017 zł). Co ciekawe, w przypadku tego ostatniego kredytu rata po lipcowej podwyżce wcale nie będzie rekordowa. Zaraz po wypłacie takiego kredytu, raty były jeszcze wyższe niż obecnie i wynosiły 2435 zł. Działo się tak pomimo tego, że WIBOR 3M wynosił wtedy ok. 6,5 proc., a więc był niższy niż obecnie. Wtedy był to jednak "młody" kredyt z dużo wyższym zadłużeniem i wciąż długim okresem pozostałym do spłaty - wyjaśnia Sadowski.
Polacy tracą zdolność kredytową
Podwyżka rat oznacza także utratę części zdolności kredytowej. - Po raz kolejny pogorszy się dostępność kredytów, którą ogranicza nie tylko wysokie oprocentowanie, ale również działająca od kwietnia rekomendacja KNF dotycząca sposobu wyliczania zdolności kredytowej - tłumaczy ekspert z Expandera.
Dla przykładu, jak podaje, para z dochodem do 6 tys. zł netto jeszcze we wrześniu mogła liczyć na 550 tys. zł kredytu. Po lipcowej podwyżce stóp będzie mogła dostać tylko ok. 266 tys. zł.
- Należy też dodać, że wiele osób w ogóle straciło zdolność kredytową lub może otrzymać na tyle niską kwotę, że nie jest w stanie kupić mieszkania, które spełniałoby potrzeby. Jeśli nasza przykładowa para we wrześniu mogła kupić np. 60 m kw., to przy takiej samej cenie m kw., dostępna powierzchnia mieszkania spadnie do 29 m kw. - twierdzi. I dodaje:
Znaczący wzrost rat i pogorszenie się dostępności kredytów hipotecznych spowodował gwałtowny spadek liczby wniosków kredytowych. Z danych BIK wynika, że w czerwcu było ich tylko 19,5 tysiąca, czyli o 59 proc. mniej niż przed rokiem i jednocześnie najmniej, odkąd BIK analizuje takie dane (od stycznia 2007 r.).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tanie wycieczki na wakacje 2022? Ekspertka zdradza najlepsze daty
Co dalej ze złotym?
Równie ważnym aspektem w całej sprawie jest złoty. W ostatnich dniach gwałtownie tracił on na wartości (więcej piszemy o tym TUTAJ). Jak wpłynie na niego decyzja RPP?
Władze monetarne wyraziły w tym roku jednoznaczną preferencję, by spadające kursy walut pomogły w walce z inflacją poprzez zbijanie cen importowanych towarów ze szczególnym uwzględnieniem cen surowców. Tymczasem polska waluta znów znalazła się w tarapatach. Strach przed recesją wywołuje tsunami na rynkach finansowych, co wypycha kurs EUR/PLN na pułap ponad 4,77 zł.
- Oznacza to, że euro podrożało w miesiąc o blisko 20 groszy i kosztuje najwięcej od końcówki marca. Za dolara płacimy dziś ponad 4,68 zł, czyli więcej nawet niż po napaści Rosji na Ukrainę, a notowania franka w czwartek zbliżały się do 4,83 zł. Istnieje ryzyko, że zbyt łagodna podwyżka stóp procentowych w Polsce lub ogłoszenie końca cyklu pogłębiają osłabienie złotego, a tego władze z pewnością chciałyby uniknąć - wskazuje analityk Cinkciarz.pl
Podobnego zdania są eksperci Ebury. - Trudno precyzyjnie określić, co rynek wycenia przed posiedzeniem, a wyceny dodatkowo mogą ulec zmianie przed momentem publikacji decyzji, lecz uważamy, że podwyżka o skali mniejszej niż 75 pb. wpłynęłaby negatywnie na złotego. Jednocześnie co najmniej równie istotna, jak sama decyzja, będzie komunikacja Rady po posiedzeniu. Pozwoli ona ocenić zamiary banku centralnego w kontekście pogarszającej się sytuacji gospodarczej - argumentują.
Według nich oświadczenie po decyzji, a także nowe projekcje makroekonomiczne i komentarze prezesa Adama Glapińskiego podczas konferencji prasowej następnego dnia będą uważnie analizowane przez inwestorów w poszukiwaniu wskazówek dotyczących dalszych kroków banku centralnego.
Damian Szymański, dziennikarz, zastępca redaktora naczelnego money.pl