Oleg Deripaska, Leonid Mikhelson, Siergiej Gordiejew, Michaił Gutseriew i inni rosyjscy biznesmeni aktywnie angażują się w rekrutację ochotników do walk w Ukrainie - pisze "The Moscow Times".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjscy miliarderzy pomagają rekrutować żołnierzy
Dziennik opisuje procedurę na przykładzie Igora Sergienko - jednego z rekrutów. Jego pensja składa się z dwóch części: 200 tys. rubli miesięcznie wypłaca mu Ministerstwo Obrony na podstawie kontraktu, a kolejne 100 tys. rubli dostaje on od "firmy z branży militarno-przemysłowej", w której formalnie jest zatrudniony.
Aby dostarczać najemników w szeregi armii rosyjskiej, firma najpierw pozyskuje wolontariuszy i zawiera umowę z resortem obrony. Następnie umowa o pracę z ochotnikiem zostaje zawieszona, dzięki czemu firma może wypłacać dodatkowe premie swojemu "pracownikowi". Po tym najemnik trafia na front.
"Wynagrodzenia wolontariuszy różnią się w zależności od regionu. W Jakucji, gdzie średnia pensja wynosi 80 tys. rubli miesięcznie, najemnikom proponuje się 800 tys. rubli: 300 tys. od firmy sponsorującej, 300 tys. od władz regionu i 200 tys. z Ministerstwa Obrony. Firma Mashprom z obwodu swierdłowskiego obiecała 560 000 rubli, ale teraz oferuje jeszcze więcej - 710 tys." - czytamy.