Tak powódź odbije się na największym polskim ubezpieczycielu
Powódź będzie mieć finansowe skutki dla PZU, ale analitycy przypominają, że część ryzyka powinna zostać przeniesiona na reasekuratorów - pisze wtorkowy "Puls Biznesu".
Na południu i zachodzie Polski trwa walka z żywiołem. Najbardziej dramatyczna sytuacja jest na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Podtopienia wystąpiły też w zachodniej Małopolsce, głównie w powiecie oświęcimskim, w gminie Brzeszcze i w powiecie wadowickim.
Gazeta podkreśla, że powódź jeszcze się nie skończyła, więc trudno mówić o dokładnym oszacowaniu strat. Analitycy spodziewają się, że będzie to kwota rzędu kilkuset milionów złotych przypadająca na PZU.
Tak powódź dotknie PZU
"W przypadku tak dużej katastrofy naturalnej większość szkód powinna pokryć reasekuracja. Duża powódź z 2010 roku kosztowała spółkę 240 mln zł na udziale własnym, podczas gdy szkody materialne w całym kraju szacowano na 10 mld zł" - powiedział "PB" Maciej Marcinowski, analityk Trigon DM.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niesamowita historia firmy Atlas - Paweł Kisiel w Biznes Klasie
"Nie widziałem jeszcze szacunków strat dla tegorocznej powodzi. Biorąc pod uwagę wzrost gospodarczy przez 14 lat, straty mogą być jeszcze większe. Koszta dla samego PZU też - mogą wynieść kilkaset mln zł, raczej ponad 500 mln zł" - dodał Marcinowski.
Zabezpieczając się na wypadek tak dużych zdarzeń ubezpieczeniowych, jak powodzie, ubezpieczyciele korzystają z reasekuracji, czyli dzielą się ryzykiem z innymi ubezpieczycielami lub reasekurantami. Na przykład podczas powodzi z 2010 roku szkody z tytułu polis PZU wyniosły niemal 653 mln zł (to tzw. koszty brutto). Na samo PZU przypadło 230 mln zł, a resztę pokryli reasekuratorzy - podaje "PB".