Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Tani ukraiński spirytus zalewa Polskę. Gorzelnie stoją, straty idą w setki tysięcy złotych

Podziel się:

Zboże, drób, a teraz spirytus. Rolnicy alarmują: kolejny tani towar z Ukrainy zalewa polski rynek. Gorzelnie rolnicze bankrutują, produkcja jest nieopłacalna, a straty w skali miesiąca sięgają setek tysięcy złotych. Właściciele mówią o dziurawych przepisach i apelują do rządu o pilną interwencję.

Tani ukraiński spirytus zalewa Polskę. Gorzelnie stoją, straty idą w setki tysięcy złotych
Rolnicy alarmują, że tani ukraiński spirytus zalewa polski rynek (Adobe Stock)

Niekontrolowany import towarów z Ukrainy po raz kolejny zbiera żniwo na polskim rynku. Po alarmie wszczętym przez rolników w sprawie zboża i drobiu, tym razem coraz głośniej mówi się o krytycznej sytuacji właścicieli gorzelni rolniczych. Co istotne, kłopoty przedsiębiorców wynikające z zalewu rynku tanim spirytusem nie dotyczą wyłącznie ich samych. Sytuacja odbija się także na producentach rolnych dostarczających surowce do wytwarzania alkoholu oraz osobach przez nich zatrudnianych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Awantura o ukraińskie zboże. Rolnik spod Kijowa o "dużym problemie"

Tani spirytus z Ukrainy zalewa polski rynek

- W naszym przypadku zbyt się urwał w lutym. W marcu nic się nie zmieniło. Dalej stoimy z produkcją - mówi nam pan Józef, rolnik z okolic Zamościa, który wraz z synem prowadzi gorzelnię rolniczą założoną ponad 35 lat temu.

- Zakłady proponują nam 3,20-3,30 zł za litr spirytusu, co obecnie stanowi koszt samego surowca, czyli kukurydzy. Granica opłacalności to około 5,5 zł za litr. Kukurydzę kupiliśmy jesienią ubiegłego roku od rolników stąd, z Lubelszczyzny, po 800-900 zł za tonę - tłumaczy Mateusz, syn pana Józefa. - W naszym magazynie zalega 5 tys. ton kukurydzy. Gdybyśmy chcieli zacząć ją przerabiać, to strata za 2023 r. wyniosłaby blisko 1 mln zł - dodaje.

Ojciec z synem zatrudniają 12 pracowników, a w codziennej pracy współpracują z sześcioma podmiotami. Jak przyznają, pieniądze na wypłaty na razie są, głównie dzięki dochodom z gospodarstwa, ale z miesiąca na miesiąc straty rosną. - Miesięcznie to około 200 tys. zł - słyszymy.

Nieopłacalna produkcja

Kiedy pojawiły się pierwsze zwiastuny problemu? Nasi rozmówcy wskazują na ubiegłoroczną zimę. - Ruchy cenowe na rynku były już w grudniu. Był też inny problem - z węglem. To był "szok energetyczny". Musieliśmy kupować węgiel z importu za 3 tysiące złotych, ponieważ polskie kopalnie odmówiły nam sprzedaży - wyjaśnia pan Mateusz.

Rolnicy mają żal do unijnych władz. Mówią o lekkomyślnym podejściu do kwestii udzielenia wsparcia ukraińskim producentom i o nieuczciwej konkurencji. - Mamy kolegów na stacjach przeładunkowych z Ukrainą. Mówią nam, że wagony pociągów i samochody z Ukrainy ze spirytusem szły całkowicie bez kontroli. Doszło do złamania podstawowych zasad konkurencji. Unia Europejska w 2022 r. miała wprowadzone cła i nagle je zdjęła bez uprzedzenia - zwraca uwagę pan Mateusz.

Producent dodaje, że według jego rozeznania w skali kraju istnieje około 30 zakładów takich jak jego i jego ojca, czyli takich, które przerabiają kukurydzę. Tylko kilka z nich jest wciąż aktywnych. - Produkcja stała się nieopłacalna - wskazują nasi rozmówcy i przekonują, że podjęte przez rząd działania naprawcze mogą okazać się nieskuteczne. Wszystko przez dziurawe przepisy.

"Polska Wódka" na ratunek

Oszustwami dotyczącymi handlu ukraińskim towarem objętym zakazem importu zajmują się już polskie służby. Media informują, że proceder kwitnie, mimo obowiązującego od połowy kwietnia embarga, uwzględniającego również alkohol etylowy. Jednak sami rolnicy przyznają, że zakaz jest omijany. - Całe życie było tak, że embargo było, ale kontrakty zawarte wcześniej musiały zostać zrealizowane. I Polacy i Ukraińcy są pod ścianą - mówi money.pl Wiesław Gryn ze stowarzyszenia Oszukana Wieś.

Jak rozwiązać problem gorzelników podpowiada Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. Jego zdaniem rozwiązaniem może być stała współpraca z producentami alkoholi, stosujących oznaczenie "Polska Wódka" na swoich produktach. To znak nadawany wódkom otrzymywanym z etanolu pochodzenia rolniczego, powstającym wyłącznie z tradycyjnych zbóż lub ziemniaków uprawianych na terytorium Polski.

W tym przypadku proces produkcji - rozpoczynając od polskiego rolnika, który dostarcza surowiec, poprzez polską gorzelnię aż po producenta finalnego produktu - musi odbywać się na terenie naszego kraju. Mamy zatem pewność, że w procesie nie zostanie użyte zboże z jakiegokolwiek innego kraju poza Polską, a możliwość podpisania długoterminowych umów z renomowanymi producentami, daje gwarancję odpowiedniej ceny - zaznacza Włodarczyk.

Prezes ZPPPS dodaje, że jeszcze silniejszą gwarancję bezpieczeństwa polskim gorzelniom rolniczym dawałoby rozszerzenie definicji "Polskiej Wódki" o wyroby powstałe na bazie kukurydzy. - Surowiec ten jest wiodący wśród wykorzystywanych przez największych producentów wódki w Polsce. Tradycja wytwarzania spirytusu z kukurydzy wydaje się już wystarczająco długa a jakość tego surowca dla przemysłu spirytusowego, nie budzi wątpliwości - komentuje w rozmowie z money.pl Włodarczyk.

Apel do premiera

Właściciele gorzelni nie siedzą jednak z założonymi rękami. Pan Józef, za pośrednictwem Związku Gorzelni Polskich, wystosował pismo z apelem do premiera i ministra rolnictwa. Czytamy w nim m.in., że:

gorzelnia rolnicza jest w stanie przerobić nietypowe surowce rolnicze w celu przerobienia na środki biobójcze jak miało to miejsce w niedalekiej przeszłości przy współpracy z agencją KOWR. Zamykanie takich instalacji jest gwarantowaną podwyżką cen dla konsumentów szeroko pojętej branży chemicznej, spożywczej i farmaceutycznej w związku z brakiem konkurencji na rynku.

"W związku z powyższym, prosimy o wyeliminowanie niekontrolowanego napływu alkoholu pod różnymi kodami CN a szczególności z krajów pozaunijnych. Wpłynie to pozytywnie na rozwój branży gorzelniczej, a także całego polskiego rolnictwa i zmniejszenie zapasów zbóż zalegających w magazynach polskich rolników i firm, co rozładowałoby napięcia społeczne wynikające z importu ukraińskiego" - pisze autor. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, sporządzone 31 marca pismo wciąż nie dotarło zarówno na biurko premiera, jak i do gabinetu ministra rolnictwa.

O szczegółowe dane dotyczące sprowadzanego z Ukrainy spirytusu poprosiliśmy MRiRW. W odpowiedzi otrzymaliśmy zapewnienie, że resort monitoruje kwestie napływu alkoholu etylowego do Polski.

Zwiększenie przywozu alkoholu etylowego do Polski rozpoczęło się od maja 2022 r. i osiągnęło najwyższy poziom w listopadzie 2022 r. (1,8 mln l czystego alkoholu) oraz lutym 2023 r. (1,45 mln l czystego alkoholu). Przywóz ten podlega znacznym wahaniom, w zależności od miesiąca. W 2022 r. do Polski przywieziono z Ukrainy łącznie 8,9 mln l czystego alkoholu. Wielkość ta stanowi ok. 2 proc. produkcji krajowej (496 mln l czystego alkoholu) - czytamy.

Nie otrzymaliśmy natomiast odpowiedzi wprost na pytanie o to, czy resort dostrzega problem nadmiaru ukraińskiego spirytusu na polskim rynku, skutkujący pogorszeniem się sytuacji polskich gorzelni rolniczych. Przypomnijmy, że w przypadku zboża rząd także długo i oficjalnie zapewniał, że problemu nie ma, a później, że jest opanowywany.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl