Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Tanie jaja to już przeszłość. Rosjanie niszczą kurnik Europy

Podziel się:

Od tygodni ceny skupu jaj szybują ciągle w górę. Sieci handlowe zapewniają, że nie zamierzają podnosić cen w sklepach licząc, że sytuacja na rynku jest przejściowa. Producenci jaj mówią wprost, że są zmuszeni sprowadzać pasze sojowe z Ameryki Południowej i płacić za nie podwójnie. Rosną też ceny produkcji. Hodowcy drobiu coraz częściej zrywają umowy z sieciami, które nie chcą renegocjować cen. Ze zbyciem jaj i mięsa nie ma teraz żadnych problemów na świecie. Nie tylko z powodu wojny na Ukrainie.

Tanie jaja to już przeszłość. Rosjanie niszczą kurnik Europy
W Polsce jest zarejestrowanych ponad tysiąc ferm kurzych, na których żyje 40 mln kur. 77 proc. gospodarstw ma chów klatkowy (Adobe Stock)

Za nami Wielkanoc, najbardziej jajeczne święta w ciągu roku. O tej porze producenci jaj tradycyjnie przygotowywali się na okres największej posuchy i sporą korektę cen. Wiosna i lato to dla nich najtrudniejszy czas na przetrwanie. W tym roku tak jednak już nie będzie. Rynek bardzo się zmienił.

- Rosnące koszty energii, transportu i produkcji, a także wzrost cen wielu surowców, m.in. pasz oraz materiałów opakowaniowych skutkują tym, że producenci z miesiąca na miesiąc podnoszą ceny swoich produktów – przyznaje Maja Szewczyk, dyrektor Działu Komunikacji Korporacyjnej Kaufland Polska.

Szewczyk dodaje, że presja cenowa szczególnie dotyczy jaj świeżych. Sieć zapewnia, że kontynuuje współpracę z dotychczasowymi dostawcami i pomimo rosnących kosztów klienci nie odczują wywieranej na nich presji. Przynajmniej na razie.

Zobacz także: Rekordowa inflacja w Polsce. "Prezes Glapiński stracił wiarę w swoje słowa"

Sieci naciskają na producentów. Nic to nie daje

Podobną deklarację słyszymy też w sieci sklepów Biedronka. Marcin Domański, dyrektor handlowy w Biedronce zwraca uwagę, że ceny jaj rosną już od kilkunastu miesięcy i dotyczy to całego rynku w Polsce. Dodatkowo sieć wycofała się ze sprzedaży najtańszych jaj klatkowych – nie ma ich już w ofercie od końca ubiegłego roku.

Mimo bardzo niestabilnej sytuacji rynkowej, spółka postanowiła uruchomić swoją tarczę antyinflacyjną. Od 12 kwietnia br. do końca czerwca br. ceny 150 najczęściej kupowanych produktów żywnościowych, w tym jaj ściółkowych, nie wzrosną.

Z kolei Lidl Polska podkreśla, że rozumie trudną sytuację, w której znaleźli się ich dostawcy i producenci jaj z powodu ograniczenia dostaw pasz z Rosji i Ukrainy, a także wzrostu cen paliw i opakowań. W komunikacie biura prasowego czytamy m.in, że Lidl dba o ich interesy swojej grupy producentów oraz partnerskie relacje z nimi.

Od producentów jaj słyszymy jednak coś innego. Według nich niektóre sieci wciąż starają się wykorzystywać swoje przewagi rynkowe i sztucznie zaniżają ceny w sklepach, próbując przerzucić cały ciężar na producentów. Według naszych rozmówców dzieje się tak m.in. dlatego, że sieci najprawdopodobniej są naciskane przez rząd, by nie podnosiły cen i nie generowały w ten sposób wyższej inflacji, która i tak jest już rekordowa.

Nasi rozmówcy z branży drobiarskiej mówią nam, że niektórzy otrzymują płatności za fakturę nawet po 180 dniach, bo takie zapisy mają w umowach, a przy tym muszą sprzedawać swój towar poniżej cen produkcji, więc zaczynają się buntować.

- Sieci starają się wykorzystywać swoją silną pozycję rynkową, by zbijać cenę, ale będzie im teraz trudniej, bo popyt na polskie jaja i drób w Europie znacząco wzrósł przez wojnę na Ukrainie oraz ptasią grypę na Zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych. Zdarza się, że producenci – jeśli sieć nie chce renegocjować z nimi cen – wypowiadają umowę, płacą karę umowną i zawierają nową, na swoich, wyższych warunkach, lub idą do innych odbiorców – mówi wprost Krzysztof Żyszkiewicz, właściciel Grupy Producentów Jajolux z Sokołowic.

Cena czyni cuda. Pasze sprowadzamy z Brazylii

Żyszkiewicz, który jest również właścicielem kurzej fermy, przypomina, że aż 70 proc. kosztów produkcji stanowią ceny pasz. W ubiegłym roku ceny zbóż poszybowały w górę już w październiku i listopadzie, bo Polska pszenica została wywieziona zagranicę.

- Jesień i zima to miesiące, w których producenci pasz gromadzą środki finansowe, by przetrwać trudniejszy okres, jakim w tej branży tradycyjnie jest wiosna i lato. Ubiegłej jesieni utworzenie poduszek finansowych na kolejne miesiące było bardzo trudne, a nasi odbiorcy nie chcieli słyszeć o podwyżkach cen w skupie uważając, że sytuacja na rynku jest przejściowa i wkrótce się ustabilizuje, ale tak się nie stało – relacjonuje nasz rozmówca.

Jak dodaje, już na początku tego roku w branży drobiarskiej mówiło się, że dojdzie do konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Kiedy wojna 24 lutego wybuchła i oba kraje: zarówno Rosja jak i Ukraina ograniczyły swój eksport zbóż, a Ukraina również eksport drobiu i jaj – całe przetwórstwo spożywcze – od którego w głównej mierze zależy cena skupu jaj na rynku - w panice zaczęło skupować jaja od producentów, windując ceny z 32 groszy do 50 groszy na sztuce.

Potem ceny te zostały o 8 groszy skorygowane i utrzymują się do dziś na wysokich, chociaż nie rekordowych już pułapach. I na takim poziomie prawdopodobnie już zostaną przez wiele kolejnych miesięcy.

Taniej już nie będzie. Brytyjczycy znowu u nas kupują

Katarzyna Gawrońska, dyrektor w Krajowej Izbie Producentów Drobiu i Pasz (KIPDiP), która zrzesza około 65 – 70 proc. polskich producentów jaj, uważa, że sieci handlowe oczekując na korekty, mogą się przeliczyć. Polscy producenci nie muszą już zgadzać się na wszystko, czego zażąda od nich handel. Cześć producentów stanowczo renegocjuje umowy z odbiorcami. – Ze zbytem jaj i drobiu nie ma teraz większych problemów na świecie – zaznacza Gawrońska.

Z rynku zniknął jeden z największych dostawców mięsa i jaj – Ukraina, która ze względu na bardzo niskie ceny produkcji i zbytu wyparła konkurencję. Teraz kiedy część największych ukraińskich ferm drobiarskich wstrzymała działalność przede wszystkim ze względu na działania wojenne oraz brak możliwości pozyskania pasz, sytuacja radykalnie się zmieniła.

Do tego dochodzą niepokojące wiadomości z innych części świata. Ptasia grypa dziesiątkuje kurze fermy na Zachodzie, w tym szczególnie w Stanach Zjednoczonych i we Francji, gdzie niedobory produkcji szacuje się już na ok. 6 proc. dziennie.

Z kolei Niemcy donoszą, że z powodu bardzo wysokich kosztów produkcji, już latem tego roku może dojść do sytuacji, że nie będzie można tam już kupić niemieckich jaj.

Tymczasem polscy producenci drobiu i jaj mają się – w porównaniu z resztą Europy - nieźle. Nasz drób – którego produkujemy o 50 proc. więcej, niż jesteśmy w stanie skonsumować oraz jaja, których nadwyżka produkcyjna sięga 30 proc., są od początku tego roku rozchwytywane m.in. w Wielkiej Brytanii, która wcześniej oddała dużą część rynku Ukrainie. Teraz nasz eksport do tego kraju jest o 50 proc. wyższy niż jeszcze rok temu, chociaż nie jest to nasz główny partner handlowy.

Ukraina przed atakiem Rosji opanowała cenowo wiele rynków na świecie – m.in. cały Bliski Wschód, Wielką Brytanię, Afrykę Północną. – Obecnie rynek bliskowschodni próbuje przejąć Brazylia, która równocześnie wycofuje się z Europy ustępując Polsce miejsca – relacjonuje Katarzyna Gawrońska.

Polscy drobiarze zyskują nowe kontrakty na całym świecie, m.in. dlatego, że są bardzo konkurencyjni cenowo dzięki słabemu złotemu. Sieci handlowe oraz przemysł przetwórczy poważnie się tego obawiają – tym bardziej że Izba niedawno wystosowała apel do nich, by zrzekli się części swoich marż i pomogli producentom drobiu przystosować fermy do nowych wymogów unijnych dotyczących likwidacji chowu klatkowego.

Przebudowa ferm, jak policzyła Izba, będzie kosztowała hodowców drobiu – których w Polsce jest zarejestrowanych ponad tysiąc – ok.1,2 mld dolarów.

Na razie żadna z dużych sieci handlowych ani firm przetwórczych, nie chce na ten temat z Izbą rozmawiać. Za to nieoficjalnie dowiadujemy się, że sieci chętnie widziałyby np. wprowadzenie odgórnego zakazu eksportu polskich jaj zagranicę, co jest niemożliwe w przypadku obszaru całej Unii Europejskiej. Przede wszystkim z powodów unijnego prawa i międzynarodowych zobowiązań członkowskich Polski, ale także mechanizmów rynkowych.

Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl