"To nierówna walka". Rolnicy ponaglają ministra ws. importu soi
Przedstawiciele rolników domagają się od ministra rolnictwa ukrócenia importu soi z Ameryki Południowej i postawienia na krajowe uprawy. - Chcemy, żeby Europa inwestowała w swoje rolnictwo, a nie w południowoamerykańskie plantacje GMO - mówi Krzysztof Piech z Oddolnego Ogólnopolskiego Porozumienia Rolników.
Rolnicy zrzeszeni w Oddolnym Ogólnopolskim Proteście Rolników (OOPR) zwracają publicznie uwagę na skalę importu śruty sojowej do Europy. Według nich, co roku sprowadzanych jest ok. 30 mln ton tego surowca, głównie z Brazylii i Argentyny. Krzysztof Piech podkreśla, że aż 95 proc. białka paszowego wykorzystywanego w Unii pochodzi spoza Europy. W apelu do ministra rolnictwa Stefana Krajewskiego podkreśla, że do resortu wpłynęły już propozycje rozwiązania tej kwestii.
Pierwszy postulat to promocja uprawy rodzimych roślin białkowych, szczególnie soi. Drugi - stopniowe ograniczanie importu z krajów trzecich do Europy. Soja uprawiana jest w Argentynie czy Brazylii z udziałem pestycydów wycofanych z Europy lub tych, które nigdy nie były (tutaj) zarejestrowane - wyjaśnia Krzysztof Piech z Oddolnego Ogólnopolskiego Porozumienia Rolników.
W zamian przedstawiciele OOPR domagają się promocji rodzimego białka - grochu, łubinu i wspomnianej soi. Postulują, by UE uznała rozwój rodzimych roślin białkowych za jeden z filarów Zielonego Ładu.
FlyEye to polski dron, który zmienia reguły gry na froncie - Adam Bartosiewicz w Biznes Klasie
Rolnicy apelują do ministra. "Wtedy każdy na tym zyska"
- Jeśli zwiększylibyśmy powierzchnię upraw roślin wysokobiałkowych do miliona hektarów, Polska mogłaby uniezależnić się od importu śruty sojowej. To realny cel. Wystarczy wsparcie dla producentów, inwestycje w przetwórstwo i mądre dopłaty. Wtedy każdy na tym zyska - i rolnik, i konsument, i środowisko - tłumaczy Piech.
Rolnik zwraca uwagę, że wymaga to zmiany polityki rolna UE o 180 stopni. - W Europie mówi się o ochronie klimatu, a jednocześnie kupuje się produkty powstałe kosztem tropikalnych lasów. To czysta hipokryzja - mówi Piech. - U nas rolnik ma coraz więcej ograniczeń, a konkurujemy z produktami powstałymi bez żadnych zasad. To nierówna walka i zagrożenie dla zdrowia ludzi i zwierząt - podkreśla.
- Nie możemy opierać naszej produkcji na importowanych surowcach z drugiego końca świata. Własne białko to niezależność, zdrowie i bezpieczeństwo - podkreśla Piech.
Apel o równe zasady i wsparcie
Rolnicy z OOPR wzywają też rząd do sprawiedliwych dopłat, na wzór tych z zachodniej Europy. Zaznaczają, że nie chodzi o przywileje, a równe warunki konkurencji. - Nie żądamy dotacji z litości. Chcemy równych zasad gry. Jeśli francuski czy niemiecki rolnik ma wsparcie państwa i kredyt na 2 proc., a polski musi płacić 10 proc., to nie ma uczciwej konkurencji. Tak samo jest z paszami – chcemy, żeby Europa inwestowała w swoje rolnictwo, a nie w południowoamerykańskie plantacje GMO - mówi Piech.