Po dwóch latach wspinaczki S&P 500 rośnie statystyczne ryzyko potknięcia [WYKRES TYGODNIA]
Trudno mieć wątpliwości co do tego, że akcje największych spółek z Wall Street to dobra inwestycja na dłuższą metę. Najnowsze rekordy S&P 500 tylko to potwierdzają - pisze w analizie dla money.pl ekonomista Tomasz Hońdo.
Obecna fala hossy na Wall Street obchodzi właśnie drugą rocznicę. Przypomnijmy, że hossa ta wystartowała z dołka z 12 października 2022 r., kiedy to końca dobiegła ostatnia bessa, która zredukowała wartość indeksu S&P 500 o jedną czwartą. Amerykański benchmark obchodzi drugie urodziny hossy w dobrym nastroju - w chwili pisania tego artykułu jest prawie 62 proc. powyżej wspomnianego dołka i bije znów rekordy wszech czasów.
Przyglądając się naszemu wykresowi, trudno mieć wątpliwości co do tego, że akcje największych spółek z Wall Street to dobra inwestycja na dłuższą metę. Najnowsze rekordy S&P 500 tylko to potwierdzają.
Jednocześnie pojawia się jednak pytanie: czy po dwóch latach silnej zwyżki nie czas już na kolejne większe potknięcie na drodze ku nowym szczytom? Pytanie to jest uzasadnione o tyle, że takie potknięcia na Wall Street zdarzają się przecież z pewną częstotliwością.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krynica Forum 2024. Celestyna Kusa-Gajur - Prezes Krynica Forum
Na wykresie pokazujemy większe zadyszki amerykańskiego indeksu, począwszy od 2009 roku. Na przestrzeni tego czasu miało miejsce dotąd sześć większych ruchów spadkowych, od 14-15 proc. do 25-34 proc. Część z nich, zgodnie z tradycyjną terminologią, można było zakwalifikować jako bessy lub krachy (-34 proc. w trakcie pandemii, -25 proc. w 2022), "prawie bessy", ocierające się o zwyczajowy próg -20 proc. (2019, 2011) lub głębsze korekty (kilkunastoprocentowe "corrections").
Przykładowo, poprzednio na duży ruch spadkowy trzeba było czekać ok. 21 miesięcy (od marca 2020 do stycznia 2022). Niecałe dwa lata dzieliły z kolei głębszą korektę z przełomu lat 2015/16 od "prawie bessy" z przełomu 2018/19. Nieco powyżej dwóch lat wyniósł zaś dystans od początku hossy z marca 2009 do "prawie bessy" z 2011 (a po drodze miało miejsce jeszcze przecież potknięcie o 15 proc. w 2010).
Wszystkie te przypadki sugerować mogą, że obecnie, po dwóch latach od rozpoczęcia fali hossy, mocno rośnie ryzyko kolejnego większego potknięcia - przynajmniej z czysto statystycznego punktu widzenia.
Oczywiście na giełdzie nigdy nic nie jest przesądzone, ani pewne. Jako kontrargument można podać przykład z lat 2012-15, kiedy to na kolejny większy spadek trzeba było czekać aż 44 miesiące.
Jakie wnioski w praktyce? Na długą metę warto mieć amerykańskie akcje w portfelu. Ale też warto przygotować się na scenariusz, w którym w dość bliskiej przyszłości główny indeks Wall Street może się ponownie mocniej potknąć w trakcie swej wspinaczki.
Tomasz Hońdo, analityk Quercus TFI