Unia chce tańszych aut. Oto, co może być "wycięte" z nowych samochodów
Coraz częściej w Brukseli mówi się o poluzowaniu przepisów dla najmniejszych samochodów sprzedawanych w Unii Europejskiej. Celem ma być powrót tanich aut na rynek, zdominowany dziś przez drogie modele spełniające rozbudowane wymogi emisyjne i bezpieczeństwa - informuje autokult.pl.
W instytucjach Unii Europejskiej trwają prace nad zmianą podejścia do regulacji motoryzacyjnych, które w ostatnich latach doprowadziły do niemal całkowitego zniknięcia z rynku małych, tanich samochodów. Według nieoficjalnych informacji coraz bliżej jest propozycji przepisów, które miałyby zmniejszyć obciążenia regulacyjne dla najmniejszych modeli.
W ostatniej dekadzie oferta prostych i przystępnych cenowo aut wyraźnie się skurczyła. Powodem były najpierw coraz ostrzejsze normy emisji CO2, a następnie znaczące rozszerzenie listy obowiązkowych systemów bezpieczeństwa. Efekt jest taki, że klienci szukający taniego auta coraz częściej muszą kierować się na rynek wtórny.
Mniejsze wymagania, ale tylko dla elektryków
Jak informuje "Automotive News Europe", w Brukseli rozważany jest scenariusz stworzenia nowej kategorii pojazdów, wzorowanej na japońskich kei carach. Ułatwienia miałyby dotyczyć głównie obowiązkowych systemów bezpieczeństwa, które znacząco podnoszą koszt produkcji najmniejszych aut.
W tej branży brakuje tysięcy pracowników. "Problem będzie narastał"
Zmiany nie oznaczałyby jednak powrotu tanich samochodów spalinowych. Preferencje regulacyjne miałyby objąć wyłącznie auta elektryczne, co wpisuje się w unijną strategię transformacji transportu. Władze UE liczą, że nowe podejście pozwoli wprowadzić na rynek dużą grupę małych elektryków w cenie około 15–20 tys. euro.
O potrzebie korekty przepisów publicznie mówili już przedstawiciele branży. Ivan Segal, dyrektor Renault odpowiedzialny za globalną sprzedaż, zwracał uwagę, że część obowiązkowych systemów znacząco podnosi cenę aut segmentu B, mimo że ich realna użyteczność dla klientów jest ograniczona, zwłaszcza w ruchu miejskim.
Tańsze auta, ale z ograniczeniami
Obecnie najtańsze samochody elektryczne w Polsce kosztują ponad 70 tys. zł, a wiele modeli przekracza 100 tys. zł. Nowe regulacje mogłyby obniżyć próg wejścia, jednak nie rozwiążą wszystkich problemów europejskiego rynku motoryzacyjnego.
Zmiana podejścia nie zatrzyma ekspansji chińskich marek, które już dziś oferują konkurencyjne cenowo modele. Nie odpowiada też na postulaty części kierowców, którzy liczą na zwolnienie najmniejszych aut również z wymogów emisyjnych, co umożliwiłoby powrót tanich samochodów spalinowych.
Unijna lista obowiązkowych systemów bezpieczeństwa jest długa, dlatego pole do regulacyjnych ustępstw pozostaje szerokie. Jeśli Bruksela zdecyduje się na ten krok, najwięcej skorzystają konsumenci — choć zakres tej ulgi będzie wyraźnie ograniczony.
Źródło: autokult.pl