Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dług Grecji. "Wszyscy wiedzą, że Ateny go nie spłacą"

0
Podziel się:

- Politycy boją się, że świat zobaczy, iż strefa euro nie jest nienaruszalna, ale to myślenie błędne - mówi w rozmowie z Money.pl ekspert Piotr Kuczyński.

Dług Grecji. "Wszyscy wiedzą, że Ateny go nie spłacą"
(wp.pl)

"Grecja nie jest na sprzedaż. Nie możecie szantażować ludzi". Takie hasła można usłyszeć między innymi na ulicach Aten. Greckie społeczeństwo wierzy, że partia przy władzy - Syriza - negocjuje w Brukseli nie tylko kwestie długów, ale greckiego honoru. Na razie bez większych efektów. Tymczasem analityk Piotr Kuczyński (na zdjęciu) przekonuje, że wszyscy wiedzą, iż Ateny długu nie spłacą.

Poniedziałkowy szczyt w Brukseli zwołany przez szefa Rady Europejskiej zakończył się bez konkretów. Jeszcze przed tym spotkaniem Donald Tusk mówił, że chce zakończyć polityczny hazard i że wzajemne obwinianie się nie ma sensu.

Po spotkaniu pozostały nadzieje na kompromis i ostateczne porozumienie jeszcze w tym tygodniu. W środę po raz kolejny spotkają się ministrowie finansów eurogrupy, w czwartek rozpocznie się dwudniowy szczyt Unii Europejskiej.

Teraz instytucje unijne - MFW, EBC, Komisja Europejska - pochylają się nad propozycjami Grecji. Chodzi mi.in. o stopniowe podniesienie wieku emerytalnego do 67. roku życia oraz ograniczanie wyjątków w systemie emerytalnym. Ateny chcą, by energia i podstawowe produkty żywnościowe były objęte obniżoną stawką VAT 13 proc., a leki i książki - 6 proc., wobec podstawowej stawki VAT na poziomie 23 proc.

48 godzin - nie więcej - dostał grecki premier na podjęcie decyzji, które doprowadzą do porozumienia pomiędzy Atenami a ich wierzycielami - donosi agencja Bloomberg. Bez porozumienia Grecji grozi bankructwo, pakiet pomocowy dla Greków wygasa 30 czerwca. Eksperci przewidują, że kraj otrzyma kolejne pożyczki i zastanawiają się, czy Grecję można po prostu ze strefy euro usunąć.

Politycy boją się, że świat zobaczy, iż strefa euro nie jest nienaruszalna, ale to myślenie błędne. Im gorzej jest w sprawie greckiej, im dalej do porozumienia, tym euro ma się lepiej - mówi Money.pl Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion.

Joanna Skrzypiec: Jeszcze za czasów greckiej prezydencji tamtejszy rząd dawał silny sygnał: wychodzimy z kryzysu. Teraz jak bumerang powraca pytanie, czy ten kraj opuści, czy może powinien opuścić strefę euro. Czyli wszystkie te zapewnienia Greków to był jedynie chwyt PR-owy?

*Piotr Kuczyński: * Grecy są znakomici, jeśli chodzi o PR. Zawsze byli w tym dobrzy, ale jeżeli ktoś ma blisko 340 miliardów euro długu, a tyle mają Grecy, to ta sytuacja - mówiąc wprost - jest beznadziejna. Oni tych długów, w dającej się przewidzieć przyszłości, nie spłacą. Według mnie, nigdy nie spłacą, będzie im trzeba część tych długów umorzyć. 45 procent emerytów greckich dostaje emerytury poniżej progu ubóstwa, coraz większe są podatki od żywności i elektryczności, bardzo wiele gospodarstw domowych po prostu nie płaci.

Kto jest winien tej sytuacji? Cofnijmy się nieco w czasie. Często słyszę odpowiedź: banki. To chyba jednak zbyt duże uproszczenie.

Banki to jest zawsze pierwszy podstawowy chłopiec do bicia, tymczasem, według mnie, całe źródło problemu leży w polityce. Politycy greccy i politycy unijni za wszelką cenę chcieli zatrzymać Grecję w strefie euro. Żeby to osiągnąć, Grecy fałszowali statystyki, a urzędnicy europejscy przymykali oko. Prawda jest taka, że Grecja nie powinna była rozstawać się z drachmą, a strefa euro nie powinna była tego zgniłego jabłka do swojego koszyka zabierać.

Nie można godzić gospodarki niemieckiej i greckiej pod patronatem jednego Banku Centralnego, który ma jedną politykę monetarną dla wszystkich. To nawet nie jest nierozsądne, to jest po prostu głupie. Tu jest geneza problemu greckiego. Grekom, po wejściu do strefy euro, wydawało się, że pieniądze leżą na ulicy, więc brali, no i potem - faktycznie - do gry weszły banki. Banki z jasną filozofią: jak biorą, to trzeba dawać, bo będziemy mieć z tego jasne korzyści. Ludzie się zadłużali, żeby wspomóc swe wynagrodzenia, politycy, aby utrzymać władzę i mamy wynik - 340 mld euro długu.

Rządząca obecnie partia też chce tę władzę utrzymać. Yanis Varoufakis to dobry minister finansów na złe czasy?

Istnieje ogólna ocena mówiąca, że to rząd populistów, nieodpowiedzialnych szaleńców, nie zgadzam się z tym. Varoufakis zna się na ekonomii, jest – to nie bez znaczenia – specjalistą od teorii gier. Teoria gier to bardzo ciekawa dyscyplina nauki stosowana wszędzie – i w małżeństwie, i w biznesie, także w negocjacjach. Może być stosowana w negocjacjach unijnych. Zazwyczaj człowieka prowadzącego tak trudne rozmowy ocenia się po wyniku, historii. Zobaczymy za parę lat, czy Varoufakis będzie miał doskonałe recenzje.

Nie zapytam, kto by bardziej stracił na wyjściu Grecji ze strefy euro: Grecja czy strefa euro. Inaczej - jak źle byłoby z Grecją?

Gdyby Grecja wróciła do drachmy, to ta waluta na pewno byłaby zdewaluowana w stosunku do euro, myślę, że co najmniej o 50 proc. Doszłoby do kryzysu, nawet humanitarnego, nadal trzeba by Grecji pomagać. Ale po kilku latach mogłoby się okazać, że Grekom z drachmą jest dużo lepiej, niż było z walutą euro.

Wszyscy wiedzą, politycy unijni na pewno, MFW, Europejski Bank Centralny, że Grecja swojego długu nie spłaci. I teraz mamy tylko polityczne przeciąganie liny, bo ktoś musi ludziom powiedzieć, że umarzamy Grekom kolejne, powiedzmy, 100 mld euro, ale ktoś musi za to zapłacić. Kto? Społeczeństwa. Trzeba powiedzieć Hiszpanom, Portugalczykom, Irlandczykom, że wprowadzali plany naprawcze, a mogli zrobić jak Grecy - protestować, negocjować i mieliby umorzone.

Czytaj więcej w Money.pl

Takie hasła można usłyszeć między innymi na ulicach Aten. Greckie społeczeństwo wierzy, że partia przy władzy – Syriza – negocjuje w Brukseli nie tylko kwestie długów, ale greckiego honoru. Na razie bez większych efektów. Wczorajszy szczyt w Brukseli zwołany przez szefa Rady Europejskiej zakończył się bez konkretów. Jeszcze przed tym spotkaniem Donald Tusk mówił, że chce zakończyć polityczny hazard i wzajemne obwinianie się kompletnie nie ma sensu. Po spotkaniu pozostały nadzieje na kompromis i ostateczne porozumienie jeszcze w tym tygodniu. W środę po raz kolejny spotkają się ministrowie finansów eurogrupy, w czwartek rozpocznie się dwudniowy szczyt Unii Europejskiej. Teraz instytucje unijne – MFW, EBC, Komisja Europejska, pochylają się nad propozycjami Grecji. Chodzi mi.in. o stopniowe podniesienie wieku emerytalnego do 67. roku życia oraz ograniczanie wyjątków w systemie emerytalnym. Ateny chcą, by energia i podstawowe produkty żywnościowe były objęte obniżoną stawką VAT 13 proc., a leki i książki - 6
proc., wobec podstawowej stawki VAT na poziomie 23 proc.

48 godzin – nie więcej, dostał grecki premier na podjęcie decyzji, które doprowadzą do porozumienia pomiędzy Atenami a ich wierzycielami – donosi agencja Bloomberg.

Bez porozumienia Grecji grozi bankructwo, pakiet pomocowy dla Greków wygasa 30 czerwca.

Eksperci przewidują: kraj otrzyma kolejne pożyczki i zastanawiają się czy Grecję można po prostu ze strefy euro usunąć.

Politycy boją się, że świat zobaczy, iż strefa euro nie jest nienaruszalna, ale to myślenie błędne. Im gorzej jest w sprawie greckiej, im dalej do porozumienia, tym euro ma się lepiej – mówi Money.pl Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion

Setka - 1723186

Joanna Skrzypiec: Jeszcze za czasów greckiej prezydencji tamtejszy rząd dawał silny sygnał: wychodzimy z kryzysu. Teraz jak bumerang powraca pytanie czy ten kraj opuści, czy może powinien opuścić, strefę euro. Czyli wszystkie te zapewnienia Greków to był jedynie chwyt PR-owy?

Piotr Kuczyński: Grecy są znakomici jeśli chodzi o PR, zawsze byli w tym dobrzy, ale jeżeli ktoś ma blisko 340 miliardów euro długu, a tyle mają Grecy, to ta sytuacja – mówiąc wprost – jest beznadziejna. Oni tych długów, w dającej się przewidzieć przyszłości, nie spłacą. Według mnie nigdy nie spłacą, będzie im trzeba część tych długów umorzyć. 45 procent emerytów greckich dostaje emerytury poniżej progu ubóstwa, coraz większe są podatki od żywności i elektryczności, bardzo wiele gospodarstw domowych po prostu nie płaci.

Kto jest winien tej sytuacji? Cofnijmy się w czasie nieco. Często słyszę odpowiedź: banki. To chyba jednak zbyt duże uproszczenie.

Banki to jest zawsze pierwszy, podstawowy chłopiec do bicia tymczasem, według mnie, całe źródło problemu leży w polityce. Politycy greccy i politycy unijni za wszelką cenę chcieli zatrzymać Grecję w strefie euro. Żeby to osiągnąć Grecy fałszowali statystyki, a urzędnicy europejscy przymykali oko. Prawda jest taka, że Grecja nie powinna była rozstawać się z drahmą, a strefa euro nie powinna była tego zgniłego jabłka do swojego koszyka zabierać. Nie można godzić gospodarki niemieckiej i greckiej pod patronatem jednego Banku Centralnego, który ma jedną politykę monetarną dla wszystkich. To nawet nie jest nierozsądne, to jest po prostu głupie. Tu jest geneza problemu greckiego. Grekom, po wejściu do strefy euro, wydawało się, że pieniądze leżą na ulicy więc brali, no i potem – faktycznie – do gry weszły banki. Banki z jasną filozofią: jak biorą to trzeba dawać, bo będziemy mieć z tego jasne korzyści. Ludzie się zadłużali, żeby wspomóc swe wynagrodzenia, politycy, aby utrzymać władzę i mamy wynik - 340 mld euro
długu.

Rządząca obecnie partia też chce tę władzę utrzymać. Yanis Varoufakis to dobry minister finansów na złe czasy?

Istnieje ogólna ocena mówiąca, że to rząd populistów, nieodpowiedzialnych szaleńców, nie zgadzam się z tym. Varoufakis zna się na ekonomii, jest – to nie bez znaczenia – specjalistą od teorii gier. Ja bym tego nie nie doceniał . Teoria gier to bardzo ciekawa dyscyplina nauki stosowana wszędzie – i w małżeństwie i w biznesie, także w negocjacjach. Może być stosowana w negocjacjach unijnych. Zazwyczaj człowieka prowadzącego tak trudne rozmowy ocenia się po wyniku, historii, zobaczymy za parę lat czy Varoufakis będzie miał doskonałe recenzje.

Nie zapytam kto by bardziej stracił na wyjściu Grecji ze strefy euro: Grecja czy strefa euro. Inaczej – jak źle byłoby z Grecją?

Gdyby Grecja wróciła do drahmy to ta waluta na pewno byłaby zdewaluowana w stosunku do euro, myślę, że co najmniej o 50%. Doszłoby do kryzysu, nawet humanitarnego, nadal trzeba by Grecji pomagać. Ale po kilku latach mogłoby się okazać, że Grekom z drahmą jest dużo lepiej, niż było z walutą euro. Wszyscy wiedzą, politycy unijni na pewno, MFW, Europejski Bank Centralny, że Grecja swojego długu nie spłaci. I teraz mamy tylko polityczne przeciąganie liny, bo ktoś musi społeczeństwom powiedzieć, że umarzamy Grekom kolejne, powiedzmy, 100 mld euro, ale ktoś musi za to zapłacić. Kto? Społeczeństwa. Trzeba powiedzieć Hiszpanom, Portugalczykom, Irlandczykom, że wprowadzali plany naprawcze, a mogli zrobić jak Grecy – protestować, negocjować, mieli by umorzone.

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)