Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Paweł Orlikowski
|
aktualizacja

Unia grozi Londynowi trybunałem

5
Podziel się:

Bruksela wszczęła postępowanie dyscyplinujące wobec Wlk. Brytanii z powodu planu złamania zapisów umowy brexitowej o granicy w Irlandii. Rokowania o umowie handlowej UE-Londyn nadal tkwią w impasie.

Unia grozi Londynowi trybunałem
Szefowa KE Ursula von der Leyen na dzisiejszej konferencji prasowej: "Termin minął" (Anadolu Agency via Getty Images, Anadolu Agency)

Premier Boris Johnson na początku września przedłożył projekt ustawy dającej Londynowi prawo do złamania ratyfikowanej umowy o wyjściu Wlk. Brytanii z Unii. Chodzi o specjalne uregulowania dla granicy między unijną Irlandią oraz brytyjską Irlandią Płn., które Brytyjczycy mogliby uchylić w razie braku nowej i zadowalającej ich umowy handlowej z Unią. Choć rząd Johnsona otwarcie przyznaje, że ta ustawa łamie umowę międzynarodową z UE, to jej projekt przeszedł już wszystkie czytania w Izbie Gmin, a teraz czeka na rozpatrzenie przez Izbę Lordów.

Bruksela zażądała od Johnsona, by do końca września wycofał się z planów złamania umowy brexitowej. – Termin minął. Problematyczne zapisy nie zostały wycofane, a zatem Komisja Europejska postanowiła dziś skierować do brytyjskiego rządu wezwanie do usunięcia uchybienia. To pierwszy krok postępowania przeciwnaruszeniowego – ogłosiła dziś Ursula von der Leyen, szefowa Komisji. Londyn ma miesiąc na odpowiedź, a potem Bruksela może przejść do kolejnych etapów procedury prowadzącej do zaskarżenia przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Na razie Bruksela oskarża Londyn o złamanie zapisów umowy brexitowej nakazujących jej wdrażanie w dobrej wierze. Gdyby jednak sporne zapisy zostały ostatecznie zatwierdzone przez brytyjski parlament, byłyby – jak przypomniała dziś von der Leyen – „pełnym złamaniem” ustaleń co do Irlandii.

Bruksela korzysta z zasad – trwającego do końca tego roku – pobrexitowego okresu przejściowego, który pozostawia Londyn pod jurysdykcją TSUE i w polu działań Komisji Europejskiej jako „strażniczki traktatów”. Jednak od stycznia 2021 r. ten spór o „protokół irlandzki” z umowy brexitowej prawdopodobnie musiałby zostać przejęty przez inne procedury arbitrażowe. – Musimy stworzyć system zabezpieczający integralności rynku Wlk. Brytanii – tak rzecznik rządu Johnsona odpowiedział dziś na decyzję Brukseli, na razie nie sygnalizując żadnej gotowości do ustępstw.

Zobacz także: Obejrzyj: Studenci nie wynajęli gorszych mieszkań. "Ciekawy trend"

Spór o niewidzialną granicę

Zapisy o Irlandii były głównym powodem przeciągania się rokowań co do umowy brexitowej, która – po pełnej ratyfikacji przez UE oraz Wlk. Brytanię – weszła w życie 31 stycznia tego roku. Zawiera gwarancje, że po zakończeniu okresu przejściowego zostanie zachowana „niewidzialna” granica w Irlandii. A to oznacza zgodę Londynu, że głównie na Morzu Irlandzkim (w praktyce w portach północnoirlandzkich) będą przeprowadzane kontrole celne i dotyczące m.in. standardów sanitarnych towarów przewożonych między resztą Zjednoczonego Królestwa i Irlandią Płn. Pozwoliłby to na brak takich kontroli na granicy wewnątrzirlandzkiej, co jest jednym z filarów procesu pokojowego opartego na porozumienia wielkopiątkowym z 1998 r.

Ustalenia co do Irlandii, choć wynegocjowane przez Johnsona, są teraz dla władz Wlk. Brytanii bardzo trudne do przełknięcia ze względów suwerennościowych. Zwłaszcza, że w razie braku – jej negocjacje tkwią w klinczu – nowej umowy handlowej z UE, na Morzu Irlandzkim od początku 2021 r. trzeba by naliczać cła (północnoirlandzki biznes byłby objęty refundacjami). Dlatego rząd Johnsona w ustawie, którą zwalcza teraz Bruksela, chce przyznać sobie prawo do anulowania części obowiązków co do kontroli na Morzu Irlandzkim. Kłopot w tym, że to mogłoby wymusić wprowadzenie „twardej granicy” między Irlandią Płn. oraz Irlandią, by np. towary z Londynu (produkcji brytyjskiej lub z importu) nie trafiały bez kontroli na unijny wspólny rynek poprzez Irlandię.

Spór nie dotyczy tylko zachowania niepodzielonej gospodarki na całej wyspie irlandzkiej, lecz również – jak alarmuje Dublin –zachowania pokoju. Irlandzcy eksperci od przemocy politycznej ostrzegają, że odbudowanie infrastruktury granicznej na wyspie może prowadzić do radykalizacji i aktów przemocy. Wedle zestawienia Europolu blisko połowa (56 z 119) z udaremnionych, nieudanych bądź przeprowadzonych aktów przemocy politycznej czy też terroru w Unii w 2019 r. była związana z Irlandią Płn.

Czego naprawdę chce Johnson

Bruksela wciąż nie ma pewności co do prawdziwych intencji Johnsona. Naprawdę chce końca okresu przejściowego bez nowej umowy handlowej i złamania ustaleń co do Irlandii? Czy jednak jego zapowiedzi co do Irlandii to „tylko” element taktyki negocjacyjnej Londynu, by strachem przez chaosem z Irlandią wymusić na Unii lepsze warunki w umowie handlowej? W każdym razie Bruksela postanowiła kontynuować negocjacje handlowe z Johnsonem, choć m.in. Parlament Europejski ostrzega, że nie da zgody na umowę handlową, jeśli Londyn nie wróci do respektowania ustaleń gwarantujących zachowanie „niewidzialnej” granicy w Irlandii po grudniu tego roku.

Kosztowny "no deal"

Dzisiejszą decyzję Komisji Europejskiej o postępowaniu dyscyplinującym ogłoszono podczas – trwającej do jutra w Brukseli – kolejnej rundy negocjacji umowy handlowej. Najtrudniejszym punktem pozostaje żądanie UE co do „równych zasad gry” w kwestii pomocy publicznej (subsydiowania firm przez państwo), by na rynku UE zapobiec nieuczciwej czy wręcz dumpingowej konkurencji ze strony brytyjskich producentów wspomaganych przez państwo. „Równe zasady” to dla Brukseli nieodzowny warunek umowy bez ceł i kwot importowych, czyli – choćby z racji ograniczeń czasowych – jedynej możliwej jeszcze w tym roku. Brytyjscy negocjatorzy zaoferowali w tym tygodniu pewne ustępstwa w tej kwestii, ale unijny negocjator Michel Barnier uznał, że to zdecydowanie za mało.

– Jeśli zgodzilibyśmy się na wolny handel z Brytyjczykami bez „równych zasad” co do pomocy publicznej, to jak moglibyśmy się domagać wprowadzenia rzetelniejszych zasad w umowach z resztą świata? Nie bylibyśmy wiarygodni – tłumaczył nam w tym tygodniu wysoki urzędnik UE.

Brytyjskie straty gospodarcze wskutek braku umowy handlowej od początku 2021 r. byłyby znacznie większe od unijnych. Jednak wedle wstępnych szacunków Instytutu Badań Gospodarczych im. Leibnitza z Halle (IWH), które w tym tygodniu opisał „Financial Times”, brak umowy groziłoby unijnemu biznesowi utratą nawet 700 tys. miejsc pracy, w tym 176 tys. w Niemczech, 80 tys. we Francji oraz 78 tys. w Polsce. Średnia wysokość ceł w ramach WTO to 2,8 proc., ale nawet 10 proc. na samochody i na części przesyłane w obie strony przez La Manche. Wielkim utrudnieniem dla obu stron, choć znacznie bardziej dla Londynu, byłyby bariery pozacelne, czyli m.in. kwotowe ograniczenia eksportu.

autor: Tomasz Bielecki

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Deutsche Welle
KOMENTARZE
(5)
gosc
4 lata temu
Glosowalam przeciwko Brexitowi, ale mysle, ze w becnej sytuacji Johnson robi dobrze. Powolywanie sie na rowne zasady, to powolywanie sie nacos co przestalo w Unii istniec. Ja wiem,ze w polskiej prasie pisza rozne rzeczy, ale tak naprawde o Brexicie przwazyli nie Polacy w UK tylko Merkel i jej zaproszenie calego swiata do Europy. Nie konsultowala tego z nikim wiec trudno mowic o wspolnej decyzji wszystkich czlonkow Unii. Niemcy nie zgodzily sie jednoczesnie na zmiane przyznawania pomocy socjalnej dla imigrantow w UK. choc pozniej i bez pytania zmienily zasady u siebie, co wiecej na podobne do tych , o ktore ubiegal sie Cameron. Zasade gospodarczego dzialania Niemiec czy Francji pokazuje chocby historia kawy. Kupuja ja za grosze, przerabiaja u siebie i sprzedaja po kosmicznych cenach. Anglia moze sobie kupic przykladowa kawe taniej jesli nie bedzie dyktatu Brukseli. O to tu chodzi. W druga strone- produkty przeznaczone dla Polski czy Wegier sa gorszej jakosci niz te same produkty na rynki zachodnie. Wprowadzenie regulacji bankowych popieranych przez Niemcy i Francje nie szkodzi ich bankom, ale szkodzi to nie tylko londynskiemu City, takze bankm w innych krajach Unii. Grecja- Niemcy dawali jej pozyczki ,za ktore Grekom sprzedawali do nieprzytomnosci. Mieli rynek zbytu, a kiedy Grecja wpadla w tarapaty, nie pisneli ani slowa. Imigranci- Merkel i Francja wystosowali zaproszenie, ale teraz zostawili kraje srodziemnomorskie same sobie m jednoczesnie prbujac narzucic kontyngenty uchodzcow dla krajow, ktore wcale uchodzcow nie chcialy. Przyczepili sie do granicy w Irlandii , zeby miec punkt przetargowy. Gdyby naprawde chcieli porozumienia , nie byloby najmniejszego problemu.Unia chcialaby aby UK zgodzilo sie na wszystko , to znaczy, za dostep do wolnego rynku placilo haracz wyzszy niz do tej pory ale jak kraj spoza Unii nie mialo prawa glosu w podejmowaniu decyzji finansowych i gospodarczych. To nazywano kiedys zaleznoscia feudalna i Niemcy maja w tym wielka wprawe. Choc popieram Unie , mysle ,ze aby przetrwac, ksztalt zarzadzania w Brukseli musi ulec zmianie i hegemonia dwoch krajow musi zniknac.
rudy 201
4 lata temu
UK po wyjściu z UE wpadnie prosto w łapy Kremla. Drwijcie sobie ile chcecie. Tylko jeśli was stać , to poklikajcie sobie , ile rosyjskich i związanych z Rosją firm działa w UK . Dzisiaj kraje wpadają pod wpływ innych nie z powodu wojny ale ekonomii. A ta jest nieubłagana i nie da się nagiąć.Władzę ma ten kto ma pieniądze a nie ten co w garniturku za biurkiem udaje ministra
Pozdro
4 lata temu
UE to sobie moze straszyc. Kazdy powazny kraj ma ich w powazaniu. Proponuje namalosc na chodniku kreda co czujecie do WB.
Redakcja O2
4 lata temu
Z polowania wracają Rosjanie, ciągnąc za sobą niedźwiedzia. Zauważa ich Amerykanin i wskazując na misia pyta: - Grizli? - Niet, strelali!
Hahaha
4 lata temu
Będzie tak, ze 1 stycznia UE wyrazić 'głębokie zaniepokojenie' xD