Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

W marcu 2023 r. wydarzy się coś, co wpłynie na portfele Polaków

778
Podziel się:

Marzec 2023 r. - to od tego miesiąca wzrost cen w Polsce ma zacząć powoli hamować, co wpłynie na nasze portfele. To dobra informacja. Niestety, jest też i zła. Inflacja na tyle głęboko wsiąknęła już w polską glebę, że wyplenić ją będzie niezwykle trudno. Przez cały przyszły rok inflacja będzie na podwyższonym poziomie, a nasz kraj - według MFW - ma znaleźć się na 18. miejscu wśród państw z najwyższą dynamiką cen na świecie. Spadek inflacji będzie więc bardziej efektem statystycznym, a ulga dla naszych budżetów symboliczna. Ten stan może utrzymywać się nawet kilka lat.

W marcu 2023 r. wydarzy się coś, co wpłynie na portfele Polaków
PiS będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Jak postępować przy wciąż wysokiej inflacji? (East News, Oleg Marusic/REPORTER)

Inflacja (CPI) w październiku 2022 r. według wstępnego odczytu GUS wyniosła 17,9 proc. Tym razem nie zaskoczyła ekonomistów, choć poszczególne składowe wciąż dewastują nasze portfele. Ceny żywności wzrosły bowiem w stosunku do września aż o 2,7 proc., ceny nośników energii o 2 proc., a ceny paliw o 4,1 proc. Inflacja bazowa, czyli taka po wykluczeniu cen żywności i energii, znalazła się w październiku także na wyższym poziomie, przebijając 11 proc. I to pierwsza zła wiadomość w tym odczycie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kongres Sportu i Turystyki 2022: Iwona Niedźwiedź

"Najważniejszy wniosek z danych o inflacji za październik - mamy zero spowolnienia w przypadku inflacji bazowej dokładnie rok od rozpoczęcia cyklu zacieśniania polityki monetarnej przez NBP. Cała reszta to tylko szum" - pisze na Twitterze Wojciech Stępień, ekonomista BNP Paribas.

Inflacja w Polsce nie odpuści tak łatwo

Co to oznacza? Tyle, że na razie nie widać jeszcze wyraźnych efektów podwyżek stóp procentowych przez NBP. Cykl podnoszenia kosztu pieniądza zaczął się dokładnie rok temu, w październiku 2021 r., i obecnie doszliśmy do poziomu 6,75 proc. Pojawienie się skutków podwyżek w realnej gospodarce ekonomiści oceniają na kilka kwartałów, więc w teorii teraz powinniśmy zacząć obserwować powolne spowolnienie dynamiki cen.

Niestety, niczego takiego póki co nie widać. A to oznacza dla naszych portfeli konkretne konsekwencje.

- Dzisiejsze dane potwierdzają, że o powrocie wskaźnika CPI na niższe poziomy można na razie zapomnieć. W najbliższych miesiącach, nawet jeśli nieco niższe będą ceny surowców energetycznych (choć trzeba być przygotowanym raczej na ich zmienność niż jakiś trend), nadal drożeć będzie żywność, a także inne towary i usługi, z których część dopiero teraz odzwierciedlać będzie to, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach (droższe nawozy i uprawa, droższa energia, droższe paliwa itp.) - przekonuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Według niej szczyt inflacji przewidywany jest na luty przyszłego roku, a od drugiego kwartału 2023 r. powinniśmy obserwować bardzo delikatne schodzenie wskaźnika w dół.

Ekonomiści podają nawet konkretny miesiąc - to marzec przyszłego roku. W lutym inflacja ma sięgnąć nawet 20 proc., a następnie opadać. Problem w tym, że bardziej będzie to efekt bazy bardzo wysokich odczytów z tego roku, niż realnych mechanizmów w gospodarce, które będą hamować wzrosty cen nad Wisłą. Efekt będzie taki, że średniorocznie inflacja w tym i przyszłym roku w zasadzie niewiele będą się od siebie różnić.

- Według moich szacunków, po średniorocznym odczycie CPI w tym roku w okolicach 14,5 proc., w przyszłym roku znajdować się on będzie nadal na dwucyfrowym poziomie, wcale nie odbiegającym istotnie w dół od tegorocznego - szacuje Kurtek.

Inflacja w Polsce jedną z najwyższych na świecie

Podobnego zdania jest Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Inflacja zacznie hamować na koniec I kwartału 2023 r. Ceny żywności na rynkach światowych rosną wolniej, co niedługo przełoży się także na ceny krajowe. Spadają też oczekiwania inflacyjne firm. W takim otoczeniu inflacja przestanie rosnąć. Niemniej, długotrwale utrzyma się na dwucyfrowych poziomach - wylicza.

Podobnie ocenia to Międzynarodowy Fundusz Walutowy. W swoim najnowszym raporcie analitycy MFW przewidują, że wzrost cen w naszym kraju w przyszłym roku wyniesie 14,3 proc.i będzie najwyższy w Unii Europejskiej oraz uplasuje nas na 18. miejscu na świecie. Przed nami mają znaleźć się takie kraje jak Sudan, Turcja, Argentyna, Wenezuela, Jemen czy Zimbabwe.

Dlaczego to tak wygląda? Ceny w Polsce będą szaleć bardziej niż gdzie indziej

Prawdziwe sprawdzam dla rządzących przyjdzie więc po marcu przyszłego roku, kiedy to po okresie zimowym ceny na giełdach mogą zacząć spadać i inflacja w wielu krajach szybko się zmniejszy. Tymczasem u nas będzie ten proces szedł powoli. Wtedy to słowa o putinflacji i zrzucaniu większości odpowiedzialności na zagraniczne czynniki będzie bardzo utrudnione. Co najgorsze, ten stan będzie utrzymywał się dłużej, niż ktokolwiek z nas by sobie tego życzył.

- Inflacja pozostanie w Polsce powyżej celu NBP, czyli 2,5 proc., jeszcze co najmniej trzy, a raczej cztery lata. Zejdziemy do celu prawdopodobnie dopiero w 2026 r. Ten ból będzie trwał jeszcze wiele lat – mówił w rozmowie z money.pl główny ekonomista EY na region Europy i Azji Centralnej dr Marek Rozkrut.

Dlaczego tak się stanie? Po pierwsze, mamy do czynienia z problemem, o którym piszemy w money.pl od wielu miesięcy. Chodzi o niedopasowanie tzw. policy-mix, czyli luźnej polityki fiskalnej (rząd nie ogranicza deficytu, tylko go zwiększa), która nie pomaga polityce monetarnej prowadzonej przez NBP.

Przed wyborami parlamentarnymi nikt raczej nie spodziewa się zmiany kierunku ekipy Mateusza Morawieckiego, choć on sam zarzeka się, że będzie pilnował stabilności makroekonomicznej i dyscypliny finansowej (słowa te padły po alarmującej wyprzedaży polskiego długu, o której pisaliśmy TUTAJ) Ale to nie wszystko.

- W Polsce przerzucanie kosztów na ceny jest szybsze i łatwiejsze niż w strefie euro. Tam wzrost płac pozostaje umiarkowany. A u nas obserwujemy rozgrzany rynek pracy, dwucyfrowe wzrosty wynagrodzeń i ekspansywną politykę fiskalną zwiększającą dochód do dyspozycji - przypominał Rozkrut. W jego opinii towary i usługi, których ceny rosną w tempie dwucyfrowym, stanowią już ponad połowę koszyka konsumpcyjnego w Polsce, podczas gdy w strefie euro jest to niecałe 30 proc.

Podsumowując, zdaniem ekonomisty inflacja w Polsce rozlała się po całej gospodarce. - Jest ona najwyższa od ponad 25 lat i napędzana przez większą liczbę czynników niż przeciętnie w Europie, w tym znacznie szybciej rosnące ceny usług w naszym kraju - twierdził.

Inflacja, co zrobić by naprawdę odwrócić trend

Skoro inflacja nie opuści naszego kraju przez najbliższe lata, a przyszłoroczny spadek będzie bardziej efektem statystycznym niż realną pomocą dla naszych portfeli, co należy zrobić, aby odwrócić tę negatywną tendencję?

W opinii Ignacego Morawskiego, ekonomisty i publicysty "Pulsu Biznesu", nie powinniśmy "się fiksować" na marcowych efektach bazy, żeby uspokoić nerwy, ale szukać "makroekonomicznych driverów", wprowadzających realną zmianę. Co ma na myśli?

Jak wyjaśnia, przede wszystkim musiałby spaść popyt, czyli to, ile firmy oraz Polacy wydają pieniędzy. Co więcej, musiałby on spaść do poziomu "zdolności produkcyjnych gospodarki lub niżej". Zdaniem Morawskiego pewnie stanie się to w 2023 r., gdyż właśnie wtedy rynek spodziewa się na całym świecie spowolnienia, którego dołek ma przypaść na pierwszy kwartał.

"Rząd musi znaleźć inny sposób niż inflacja finansowania długookresowo rosnących wydatków. Tu niewiele wiadomo" - dodaje na Twitterze. Ten punkt jest niezwykle ciekawy, gdyż zakłada po prostu wzrost podatków. Na razie budżet Polski pompowany jest podatkiem inflacyjnym (droższe produkty oznaczają m.in. większe wpływy z podatku VAT), jednak Zjednoczona Prawica już zapowiada kolejne sztywne wydatki, jak np. wpisanie na stałe 14. emerytury. Nie mówi jednak nic o stronie dochodowej.

Obecnie więc najważniejsze dla nas jest zbudowanie takiego ekosystemu gospodarczego, który będzie przeciwdziałał rosnącym cenom. Powinniśmy odwrócić to, co dzieje się obecnie nad Wisłą, gdyż tak napięta sytuacja prowadzi do rozregulowania się naszej gospodarki, grozi rynkowymi zawirowaniami, jak atak spekulacyjny na polską walutę i dług, ale przede wszystkim bardzo boleśnie dotyka słabszą część polskiego społeczeństwa, które realnie ubożeje.

"Firmy z miesiąca na miesiąc podnoszą ceny coraz szybciej. Nie tyle szybko, ale coraz szybciej. I to jest główny problem. Kiedy to się odwróci? Konia z rzędem temu, kto zna odpowiedź na to pytanie" - gorzko podsumowuje Ignacy Morawski.

Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(778)
kuba
2 lata temu
PIS dotrzymał słowa danego w 2015 roku Polska w ruinie i taka ją zostawi
kzk
2 lata temu
pis nie dopuści ,żeby polakom żyło się choć trochę lepiej
Gość
2 lata temu
Czyli od marca 2023 będziemy najlepsi na świecie w dziedzinie inflacji.
obywatel
2 lata temu
Ale do marca ceny tak wzrosną, że będzie nas stać tylko na miskę ryżu - nie tak Pinokio ??? ..... przecież robisz wszystko aby się spełniło to co zapowiedziałeś
Monetyzaca dł...
2 lata temu
Glapiński z Morawieckim jedno mówią a drugie robią. Mówią że walczą z inflacją a ten pierwszy drukuje złotówki skupując za nie obligacje drukowane przez tego drugiego i w ten sposób mamy nadmiar pustego pieniądza na rynku. W ten sam sposób robili za komuny czym to się skończyło starsi pamiętają czy tym razem będzie inaczej śmiem wątpić. Na razie ponad 20% inflację mamy jak w banku czy będzie 25% czy 30% zobaczymy oby nie miesięcznie.
...
Następna strona