Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Busy Ursusa się spóźniają. Firma pracuje nad punktualnością dostaw

62
Podziel się:

Blisko milion złotych kary musiał zapłacić Ursus za spóźnienie się z dostawą autobusów dla Warszawy. Wcześniej kary naliczał Toruń. Jak dotąd nie udało się firmie dostarczyć autobusów na czas. - Jesteśmy startupem. To choroba wieku dziecięcego - tłumaczy Karola Zarajczyk. I przyznaje, że przetargi są tak skonstruowane, że firma może spóźniać się jeszcze wiele razy. Szef Ursusa wierzy jednak, że złe fatum uda się przełamać przy największym w historii kontrakcie autobusowym dla Zielonej Góry

Choć Ursus uczył się autobusowego biznesu, to problemy ma już za sobą
Choć Ursus uczył się autobusowego biznesu, to problemy ma już za sobą (Paweł Małecki/Eastnews)

Blisko milion złotych kary musiał zapłacić Ursus za spóźnienie się z dostawą autobusów dla Warszawy. Wcześniej kary naliczał Toruń. Jak dotąd nie udało się firmie dostarczyć autobusów na czas. - Jesteśmy startupem. To choroba wieku dziecięcego - tłumaczy Karol Zarajczyk. I przyznaje, że przetargi są tak skonstruowane, że firma może spóźniać się jeszcze wiele razy. Szef Ursusa wierzy jednak, że złe fatum uda się przełamać przy największym w historii kontrakcie autobusowym dla Zielonej Góry.

- W branży krąży żart, że jak ktoś chce tanio kupić autobusy, to powinien iść do Ursusa. Na pewno nie dotrzymają terminu i zarobi się na karach umownych - mówi nam anonimowo jeden z samorządowców.

O co chodzi? Ursus od dwóch lat walczy już nie tylko na rynku ciągników, ale także autobusów. Firma z Lublina startuje więc w przetargach na busy spalinowe, elektryczne oraz trolejbusy. Współpracuje tu z kilkoma firmami, m.in. AMZ-Kutno.

Nowy rynek okazał się dużo trudniejszy niż przewidywano. Pierwszy duży wygrany kontrakt na dostawę autobusów do Torunia opiewał na 4,7 mln zł i dotyczył pięciu maszyn. Ostatecznie po przepychankach z samorządem busy zostały odebrane nie pod koniec 2016, a w maju 2017 roku. Pół roku opóźnienia oznaczało aż milion złotych kary dla Ursusa.

Jak dowiedział się money.pl kolejny milion złotych firma będzie musiała oddać też Warszawie. W stolicy autobusy były o mniej więcej dwa miesiące później niż zakładał pierwotny termin. Z kontraktu na 10 maszyn wartego 24,9 mln zł Ursus dostanie dlatego o milion złotych mniej.

- I tak zarobiliśmy na tym kontrakcie. Jesteśmy startupem. To choroba wieku dziecięcego, możemy się jeszcze parę razy spóźnić. Nie jest tajemnicą, że jesteśmy stosunkowo młodym organizmem i cały czas usprawniamy procesy produkcyjne. Radzimy sobie z nimi jednak coraz lepiej - mówi money.pl Karol Zarajczyk.

* Ursus chce produkować motocykle WSK *

Jak wyjaśnia, opóźnienie w stolicy wynikało głównie z problemów jednego z poddostawców. Ten nie miał wymaganej homologacji na baterie. Prezes Ursusa zwraca też uwagę na kwestię organizacji samych przetargów. Te są tak skonstruowane, że czas na realizację zlecenia biegnie od momentu otwarcia kopert, a nie podpisania umowy. A on nie zaryzykuje składania busów w momencie, w którym nie ma jeszcze ostatecznej decyzji.

Z tego powodu Ursus Bus zrezygnował z kontraktu dla Bolesławca. Tam przeciągały się procedury odwoławcze od przetargu, co sprawiło, że na dostawę firma miałaby połowę zaplanowanego wcześniej czasu. Ostatecznie więc odpuściła.

Zarajczyk twierdzi też, że kłody pod nogi rzuca mu konkurencja. Przykład? Plotka o rezygnacji prezesa spółki-córki Ursus Bus.

- Tomasz Nita nadal u nas pracuje. Miał pewne problemy osobiste, ale wrócił już do pracy - dementuje pojawiające się informacje szef Ursusa.

Autobusowa odnoga źle wpływa na całą giełdową spółkę. W pierwszym półroczu Ursus Bus miał bowiem 3,3 mln zł straty. Przychody? Zaledwie 134 tys. zł. Dużo lepsza powinna być druga połowa, bo wtedy zrealizowano kontrakt dla Warszawy.

Jeśli uda się dotrzymać terminów, to miliony przynieść może największy z dotychczas wygranych przetargów. Kilka dni temu Ursus ostatecznie zdobył bowiem kontrakt na dostawę aż 47 autobusów i 2 pojazdów serwisowych dla Zielonej Góry. To nie tylko rekordowe zamówienie dla firmy z Lublina, ale też rekord jeśli chodzi o jednorazową umowę na elektryki w Polsce.

Ursusowi udało się tu wygryźć swojego największego konkurenta na rynku - Solarisa. Zielonogórski MZA wybrał bowiem tańszą ofertę. Solarisy kosztować miały w sumie 101 mln zł, z kolei Ursusy 96,5 mln zł. Nie licząc pojazdów serwisowych jednego 12-metrowego elektryka wyceniono na nieco ponad 2 mln zł. Na dostawę pojazdów Ursus ma nieco ponad rok. Termin upływa 30 listopada 2018 roku. Tym razem powinno się więc udać.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(62)
WYRÓŻNIONE
mzk
7 lat temu
Ta firma to totalna wydmuszka a prezio to niezły ściemniacz. Dziwię się Zielonej że chce zaoszczędzić 5 % i podpisuje kontrakt z tak niepewną, niesprawdzoną, niesolidną i nierzetelną firmą
histeryk
7 lat temu
Warto jest najpierw przeczytać o historii rodziny Zarajczyków.... to ciekawa lektura.... A za chwilę zacznie się wyciąganie łapek po publiczne pieniądze - dla ratowania firmy, oczywiście polskiej firmy....
goral99
7 lat temu
Duży kontrakt na 5 autobusów. 5, pięć, P I ĘĆ !!!!! Chyba się pochlastam, 5!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (62)
!!!!
7 lat temu
TYLKO SOLARIS!!!!
Realista
7 lat temu
To bardzo proste. Koszt referencji i koszt wejścia na rynek. Zrozumiałe
mzk
7 lat temu
Ta firma to totalna wydmuszka a prezio to niezły ściemniacz. Dziwię się Zielonej że chce zaoszczędzić 5 % i podpisuje kontrakt z tak niepewną, niesprawdzoną, niesolidną i nierzetelną firmą
goral99
7 lat temu
Duży kontrakt na 5 autobusów. 5, pięć, P I ĘĆ !!!!! Chyba się pochlastam, 5!
Karol
7 lat temu
Kredyt goni kredyt taka to firma
...
Następna strona