Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Obniżka VAT na razie nierealna. Zapowiedzi rządu to mrzonki

0
Podziel się:

Rząd jest za bardzo uzależniony od wpływów z podatku od towaru i usług. Nie może sobie pozwolić na ich ograniczenie - oceniają pytani przez Money.pl ekonomiści.

Obniżka VAT na razie nierealna. Zapowiedzi rządu to mrzonki
(Ministerstwo Finansów)

Kiedy cztery lata temu premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski podnosili stawkę VAT, miało to być rozwiązanie tymczasowe. Zapowiadali, że powrót do dotychczasowej, 22-procentowej stawki będzie możliwy, gdy sytuacja finansów publicznych się poprawi. Najnowsze dane z wykonania budżetu pokazują, że właśnie przyszedł na to czas. I mimo że o obniżce wspomina nawet minister finansów Mateusz Szczurek (na zdjęciu), to byłby błąd - komentują dla Money.pl uznani ekonomiści. Stan finansów publicznych jest bowiem nieporównywalnie gorszy od tego, jakiego można by oczekiwać przy obecnym tempie wzrostu gospodarczego Polski.

Rząd podwyższył stawkę VAT z 22 do 23 procent w 2011 roku, bo wpływami z podatków chciał podreperować własne straty finansowe. Uchwalona wtedy ustawa zakłada, że wyższy podatek utrzymany zostanie do końca 2016 roku. Później, według zapowiedzi rządu, ma powrócić do poziomu 22 procent.

Przez czas obowiązywania wyższej stawki VAT stan finansów publicznych ma się polepszyć na tyle, żeby Unia Europejska przestała na nas krzywo patrzeć. Deficyt finansów publicznych, czyli coroczne straty finansowe rządu, samorządów i funduszy pozabudżetowych (na przykład przeznaczonego na wypłatę emerytur FUS) nie może przekraczać równowartości 3 procent krajowego PKB - życzy sobie Unia. Kraje, w których jest inaczej, podlegają tak zwanej procedurze nadmiernego deficytu, a Bruksela pilnie się im przygląda. W ramach kary Wspólnota może nałożyć na nas sankcje, nie możemy też choćby marzyć o zgodzie na wprowadzenie u nas euro.

Po wielu latach utrzymywania się u nas ogromnego deficytu publicznego (jeszcze na koniec 2013 roku wynosił on 7,1 procent, jesienią zeszłego roku - już tylko 3,6 procent), w końcu mamy szansę wyjść na prostą. Ministerstwo Finansów podzieliło się w środę radosną informacją, że w marcu do państwowej kasy wpłynęło dwa miliardy złotych więcej, niż prognozowali specjaliści resortu. Dodatkowo Międzynarodowy Fundusz Walutowy ogłosił w tym miesiącu prognozę, według której na koniec tego roku deficyt publiczny Polski spadnie do 2,9 procent PKB.

Obniżka nierealna

Jeszcze w 2014 roku minister finansów Mateusz Szczurek nie wykluczał, że jeśli zejdziemy poniżej trzech procent, „nie będzie żadnych powodów”, żeby odwlekać obniżkę VAT. O potrzebie dyskusji na temat jakiejś formy ulżenia ludziom płacącym podatki wspominał też w zeszłym miesiącu główny ekonomista MF Ludwik Kotecki. Idąc tropem rozumowania Szczurka i Koteckiego i opierając się na prognozach MFW, można oczekiwać, że stawka powróci do poziomu 22 procent już w 2016 roku, a nie rok później.

- Nie widzę na to szansy - ocenia jednak profesor Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i główny ekonomista Business Centre Club. - Nawet jeśli deficyt finansów publicznych osiągnie na koniec roku prognozowany przez MFW poziom 2,9 procent PKB, to będzie oznaczało, że ledwo co mieścimy się w normie wyznaczonej przez Unię. Przywrócenie stawki na poziomie 22 procent będzie równoznaczne z mniejszymi wpływami do budżetu, a przez to za rok Polska znów może przekroczyć dopuszczalny poziom deficytu.

źródło: Money.pl/Eurostat/dane w proc. całego krajowego PKB

Szansy na obniżkę nie widzi też Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. - Przywrócenie 22-procentowej stawki VAT zmniejszyłoby wpływy z podatków o około 5 miliardów złotych. Można sobie na to pozwolić, jeśli mamy ożywienie koniunktury. Tymczasem zamiast zakładanego przez rząd wzrostu cen, mamy spadek, który będzie kosztował budżet około 4 miliardy złotych. Można powiedzieć, że w tym roku państwo już straciło tyle, ile kosztowałoby obniżenie stawki VAT - komentuje ekspert.

Stawka VAT to nie największy problem

Stanisław Gomułka zwraca też uwagę na bardziej fundamentalny problem, trawiący polskie finanse publiczne. Zdaniem byłego wiceministra finansów, deficyt publiczny mamy niewspółmiernie duży w porównaniu do tego, jak szybko rozwija się nasza gospodarka. Jak prognozuje MFW, w 2015 roku możemy liczyć na 3,5-procentowy wzrost PKB. - Przy takim tempie rozwoju w ogóle nie powinno być deficytu. Wydatki i dochody rządu i samorządu powinny się równoważyć. Tymczasem jeszcze nigdy w historii naszego kraju ten wskaźnik nie był na plusie. Ministerstwo Finansów powinno się więc zająć tym, jak stworzyć w Polsce lepszą, bardziej skuteczną politykę fiskalną. Jak zachęcić ludzi, by płacili podatki. Bo na oszustwach tracimy około 30-40 miliardów złotych rocznie - komentuje Gomułka.

Główny ekonomista BCC ocenia też, że niewykluczone jest utrzymanie 23-procentowej stawki VAT nawet w 2017 roku - czyli wówczas, kiedy rząd zapowiadał już przywrócenie podatku na poziomie 22 procent. - Jeśli nadal będzie wtedy rządzić PO, to zapewne będzie chciała spełnić swoje obietnice. Niewykluczony jest scenariusz, w którym podstawowa stawka VAT faktycznie zostanie zmniejszona o jeden punkt procentowy, ale w zamian rząd podniesie stawki obniżone, które dziś wynoszą 5 i 8 procent - mówi Stanisław Gomułka.

Niepewny o przyszłą decyzję w sprawie utrzymania bądź zmniejszenia 23-procentowej stawki VAT jest też Jakub Borowski z Credit Agricole. Ekspert podkreśla, że decyzja w tej sprawie będzie podejmowana przez nowy rząd, choć niewykluczone, że nadal będzie to gabinet Platformy Obywatelskiej.

Główny ekonomista resortu ma swoje pomysły

W zeszłym miesiącu głos w sprawie jakiejś formy ulżenia podatnikom zabrał Ludwik Kotecki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. Kotecki stwierdził, że jeśli Polska zejdzie z deficytem finansów publicznych poniżej trzech procent, trzeba zacząć dyskusję na temat dalszego obniżania podatków. Dodał jednak, że możliwości na polepszenie losu płacących podatki jest kilka i należy się poważnie zastanowić, którą z nich wybrać.

Kotecki, obok obniżenia 23-procentowej stawki VAT, wymienił też pomysł podniesienie kosztu uzyskania przychodu i zwiększenie kwoty wolnej od podatku. Ta druga jest dziś dramatycznie niska i wynosi zaledwie nieco powyżej trzech tysięcy złotych.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/227/m272099.jpg ) ] (http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/podatki-w-polsce-po-wyjsciu-z-procedury,170,0,1745066.html) *Główny ekonomista Ministerstwa Finansów zwolennikem 16 proc. VAT-u * - _ Gdy Polska wyjdzie z procedury nadmiernego deficytu, warto będzie zacząć dyskusję na temat dalszego obniżania podatków _- twierdzi Ludwik Kotecki.
Zdaniem rzecznika Solidarności Marka Lewandowskiego to jeden z priorytetowych celów, którymi powinien zająć się rząd, ale się do tego nie kwapi. - Kwota wolna od podatku to nieco ponad trzy tysiące złotych, a żeby człowiek miał zapewnione minimum egzystencji, musi rocznie wydać sześć tysięcy złotych. W Polsce opodatkowuje się zatem ludzi, którzy nie zarobili nawet na to minimum - mówił na początku kwietnia w rozmowie z Money.pl.

- Zwiększenie kwoty wolnej od podatku albo kosztów uzyskania przychodu to ruchy, które bardzo mocno wpłynęłyby na budżet, tworząc w nim zbyt dużą lukę - ocenia Jakub Borowski. - W tym roku zostały już podjęte działania, które mają zwiększyć dochody najuboższych: ulgi na dzieci, pieniądze na zasiłki dla najuboższych. Moim zdaniem to wystarczające działania.

Wszystkie te propozycje Koteckiego ostro podsumowuje Stanisław Gomułka: On jest głównym ekonomistą resortu finansów, a wypowiada się jak polityk. W ogóle nie powinien rzucać takich haseł, tylko kombinować, jak obniżyć deficyt publiczny do zera. Jeśli już ktoś ma dawać jakieś deklaracje, to niech robi to Mateusz Szczurek.

Wysoka stawka VAT przynosi efekty

Decyzja rządu o podwyżce podstawowej stawki VAT przynosi efekty. W tym roku resort finansów liczy, że budżet dostanie z tego tytułu ponad 134 miliardy złotych, czyli prawie połowę kwoty, która zasili państwową kasę z wszelkiego rodzaju podatków. Z kolei w zeszłym roku zakładał zysk z VAT-u o prawie 10 miliardów złotych mniejszy.

źródło: Money.pl/Eurostat

Polska jest w czołówce unijnych krajów z najwyższą podstawową stawką VAT. Więcej od nas zabiera podatnikom tylko sześć krajów, a niekwestionowanym liderem tego zestawienia są Węgry. Taką samą stawkę VAT, jak Polska, mają Grecja, Irlandia i Portugalia. Wszystkie pozostałe kraje Unii zabierają obywatelom mniej.

Zobacz także:

Kiedy cztery lata temu premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski podnosili stawkę VAT do 23 procent, miało to być rozwiązanie tymczasowe. Zapowiadali, że powrót do dotychczasowej, 22-procentowej stawki będzie możliwy być może już w 2014 roku, a już na pewno wtedy, gdy sytuacja finansów publicznych się poprawi. Najnowsze dane z wykonania budżetu pokazują, że właśnie przyszedł na to czas. I mimo że o obniżce wspomina nawet minister finansów Mateusz Szczurek (na zdjęciu), to byłby błąd - komentują dla Money.pl uznani ekonomiści. Stan finansów publicznych jest bowiem nieporównywalnie gorszy od tego, jakiego można by oczekiwać przy obecnym tempie wzrostu gospodarczego Polski.

Rząd podwyższył stawkę VAT z 22 do 23 procent w 2011 roku, bo wpływami z podatków chciał podreperować własne straty finansowe. Uchwalona wtedy ustawa zakłada, że wyższy podatek utrzymany zostanie do końca 2016 roku. Później, według zapowiedzi rządu, ma powrócić do poziomu 22 procent.

Przez czas obowiązywania wyższej stawki VAT stan finansów publicznych ma się polepszyć na tyle, żeby Unia Europejska przestała na nas krzywo patrzeć. Deficyt finansów publicznych, czyli coroczne straty finansowe rządu, samorządów i funduszy pozabudżetowych (na przykład przeznaczonego na wypłatę emerytur FUS) nie może przekraczać równowartości 3 procent krajowego PKB - życzy sobie Unia. Kraje, w których jest inaczej, podlegają tak zwanej procedurze nadmiernego deficytu, a Bruksela pilnie się im przygląda. W ramach kary Wspólnota może nałożyć na nas sankcje, nie możemy też choćby marzyć o zgodzie na wprowadzenie u nas euro.

Po wielu latach utrzymywania się u nas ogromnego deficytu publicznego (jeszcze na koniec 2013 roku wynosił on 7,1 procent, jesienią zeszłego roku - już tylko 3,6 procent), w końcu mamy szansę wyjść na prostą. Ministerstwo Finansów podzieliło się w środę radosną informacją, że w marcu do państwowej kasy wpłynęło dwa miliardy złotych więcej, niż prognozowali specjaliści resortu. Dodatkowo Międzynarodowy Fundusz Walutowy ogłosił w tym miesiącu prognozę, według której na koniec tego roku deficyt publiczny Polski spadnie do 2,9 procent PKB.

Obniżka nierealna

Jeszcze w 2014 roku minister finansów Mateusz Szczurek nie wykluczał, że jeśli zejdziemy poniżej trzech procent, „nie będzie żadnych powodów”, żeby odwlekać obniżkę VAT. O potrzebie dyskusji na temat jakiejś formy ulżenia ludziom płacącym podatki wspominał też w zeszłym miesiącu główny ekonomista MF Ludwik Kotecki. Idąc tropem rozumowania Szczurka i Koteckiego i opierając się na prognozach MFW, można oczekiwać, że stawka powróci do poziomu 22 procent już w 2016 roku, a nie rok później.

- Nie widzę na to szansy - ocenia jednak profesor Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i główny ekonomista Business Centre Club. - Nawet jeśli deficyt finansów publicznych osiągnie na koniec roku prognozowany przez MFW poziom 2,9 procent PKB, to będzie oznaczało, że ledwo co mieścimy się w normie wyznaczonej przez Unię. Przywrócenie stawki na poziomie 22 procent będzie równoznaczne z mniejszymi wpływami do budżetu, a przez to za rok Polska znów może przekroczyć dopuszczalny poziom deficytu.

WYKRES: DŁUG FINANSÓW PUBLICZNYCH W KRAJACH UE

Szansy na obniżkę nie widzi też Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. - Przywrócenie 22-procentowej stawki VAT zmniejszyłoby wpływy z podatków o około 5 miliardów złotych. Można sobie na to pozwolić, jeśli mamy ożywienie koniunktury. Tymczasem zamiast zakładanego przez rząd wzrostu cen, mamy spadek, który będzie kosztował budżet około 4 miliardy złotych. Można powiedzieć, że w tym roku państwo już straciło tyle, ile kosztowałoby obniżenie stawki VAT - komentuje ekspert.

Stawka VAT to nie największy problem

Stanisław Gomułka zwraca też uwagę na bardziej fundamentalny problem, trawiący polskie finanse publiczne. Zdaniem byłego wiceministra finansów, deficyt publiczny mamy niewspółmiernie duży w porównaniu do tego, jak szybko rozwija się nasza gospodarka. Jak prognozuje MFW, w 2015 roku możemy liczyć na 3,5-procentowy wzrost PKB. - Przy takim tempie rozwoju w ogóle nie powinno być deficytu. Wydatki i dochody rządu i samorządu powinny się równoważyć. Tymczasem jeszcze nigdy w historii naszego kraju ten wskaźnik nie był na plusie. Ministerstwo Finansów powinno się więc zająć tym, jak stworzyć w Polsce lepszą, bardziej skuteczną politykę fiskalną. Jak zachęcić ludzi, by płacili podatki. Bo na oszustwach tracimy około 30-40 miliardów złotych rocznie - komentuje Gomułka.

Główny ekonomista BCC ocenia też, że niewykluczone jest utrzymanie 23-procentowej stawki VAT nawet w 2017 roku - czyli wówczas, kiedy rząd zapowiadał już przywrócenie podatku na poziomie 22 procent. - Jeśli nadal będzie wtedy rządzić PO, to zapewne będzie chciała spełnić swoje obietnice. Niewykluczony jest scenariusz, w którym podstawowa stawka VAT faktycznie zostanie zmniejszona o jeden punkt procentowy, ale w zamian rząd podniesie stawki obniżone, które dziś wynoszą 5 i 8 procent - mówi Stanisław Gomułka.

Niepewny o przyszłą decyzję w sprawie utrzymania bądź zmniejszenia 23-procentowej stawki VAT jest też Jakub Borowski z Credit Agricole. Ekspert podkreśla, że decyzja w tej sprawie będzie podejmowana przez nowy rząd, choć niewykluczone, że nadal będzie to gabinet Platformy Obywatelskiej.

Główny ekonomista resortu ma swoje pomysły

W zeszłym miesiącu głos w sprawie jakiejś formy ulżenia podatnikom zabrał Ludwik Kotecki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. Kotecki stwierdził, że jeśli Polska zejdzie z deficytem finansów publicznych poniżej trzech procent, trzeba zacząć dyskusję na temat dalszego obniżania podatków. Dodał jednak, że możliwości na polepszenie losu płacących podatki jest kilka i należy się poważnie zastanowić, którą z nich wybrać.

Kotecki, obok obniżenia 23-procentowej stawki VAT, wymienił też pomysł podniesienie kosztu uzyskania przychodu i zwiększenie kwoty wolnej od podatku. Ta druga jest dziś dramatycznie niska i wynosi zaledwie nieco powyżej trzech tysięcy złotych.

Zdaniem rzecznika Solidarności Marka Lewandowskiego to jeden z priorytetowych celów, którymi powinien zająć się rząd, ale się do tego nie kwapi. - Kwota wolna od podatku to nieco ponad trzy tysiące złotych, a żeby człowiek miał zapewnione minimum egzystencji, musi rocznie wydać sześć tysięcy złotych. W Polsce opodatkowuje się zatem ludzi, którzy nie zarobili nawet na to minimum - mówił na początku kwietnia w rozmowie z Money.pl.

- Zwiększenie kwoty wolnej od podatku albo kosztów uzyskania przychodu to ruchy, które bardzo mocno wpłynęłyby na budżet, tworząc w nim zbyt dużą lukę - ocenia Jakub Borowski. - W tym roku zostały już podjęte działania, które mają zwiększyć dochody najuboższych: ulgi na dzieci, pieniądze na zasiłki dla najuboższych. Moim zdaniem to wystarczające działania.

Wszystkie te propozycje Koteckiego ostro podsumowuje Stanisław Gomułka: On jest głównym ekonomistą resortu finansów, a wypowiada się jak polityk. W ogóle nie powinien rzucać takich haseł, tylko kombinować, jak obniżyć deficyt publiczny do zera. Jeśli już ktoś ma dawać jakieś deklaracje, to niech robi to Mateusz Szczurek.

Wysoka stawka VAT przynosi efekty

Decyzja rządu o podwyżce podstawowej stawki VAT przynosi efekty. W tym roku resort finansów liczy, że budżet dostanie z tego tytułu ponad 134 miliardy złotych, czyli prawie połowę kwoty, która zasili państwową kasę z wszelkiego rodzaju podatków. Z kolei w zeszłym roku zakładał zysk z VAT-u o prawie 10 miliardów złotych mniejszy.

WYKRES: STAWKI VAT W KRAJACH UE

Polska jest w czołówce unijnych krajów z najwyższą podstawową stawką VAT. Więcej od nas zabiera podatnikom tylko sześć krajów, a niekwestionowanym liderem tego zestawienia są Węgry. Taką samą stawkę VAT, jak Polska, mają Grecja, Irlandia i Portugalia. Wszystkie pozostałe kraje Unii zabierają obywatelom mniej.

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)