Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Strajk związkowców w Warszawie. Petycja trafiła do ministerstwa finansów

0
Podziel się:

Zakończyła się już manifestacja w Warszawie. Demonstrowało około 30 tysięcy osób.

Strajk związkowców w Warszawie. Petycja trafiła do ministerstwa finansów
(Kancelaria Prezesa Rady Ministrów / Flickr (CC BY-NC-ND 2.0))

Warszawa była dziś opanowana przed demonstrantów. Związkowcy domagali się m.in. walki z tzw. umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce i minimalnej płacy godzinowej. Na ulice wyszło około 30 tysięcy ludzi.

Aktualizacja 14:45

- Nie chcemy być śmieciami i pracować na umowach śmieciowych - krzyczeli m.in. protestujący w sobotę w Warszawie związkowcy z OPZZ.

Prawie wszyscy uczestnicy demonstracji mieli kamizelki OPZZ, nieśli flagi Porozumienia oraz związków zawodowych, które brały udział w proteście. Było kilka branżowych transparentów dotyczących m.in. sprzeciwu wobec zwolnień w Poczcie Polskiej.

Według służb porządkowych łącznie demonstruje około 30 tys. osób. Złożyli swoje petycje m.in. w ministerstwie finansów i resorcie pracy. W petycji do ministra finansów przekazanej w sobotę OPZZ domaga się, by płaca minimalna wynosiła połowę przeciętnego wynagrodzenia, chce też wprowadzenia godzinowej stawki płacy minimalnej bez względu na formę zatrudnienia na poziomie co najmniej 12 zł brutto.

W liście do ministra Mateusza Szczurka OPZZ domaga się odblokowania zamrożonego od 2009 wzrostu wynagrodzeń w budżetówce, przypomina też o swoim postulacie, by na emeryturę można było przechodzić niezależnie od wieku - po przepracowaniu 35 lat przez kobiety i 40 lat przez mężczyzn.

Domaga się też wprowadzenia dwóch nowych stawek podatku PIT w wysokości 15 proc. i 50 proc. oraz by minister finansów nie blokował przywrócenia niższych stawek podatkowych VAT 7 i 22 proc.

Wśród postulatów porozumienia znalazły się też oraz odblokowanie wzrostu kwoty wolnej od podatku i kosztów uzyskania przychodów oraz wzrostu ryczałtów samochodowych za używanie samochodów prywatnych do celów służbowych.

OPZZ chce również wzrostu podstawy naliczania odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych oraz by członkowie związków zawodowych mogli odliczyć składki związkowe od podatku.

Od ministra pracy OPZZ oczekuje "merytorycznego, skutecznego i partnerskiego dialogu społecznego", skrócenia wieku emerytalnego i prawa do emerytury uzależnionego od stażu pracy - 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn, wyeliminowania umów śmieciowych, samozatrudnienia i darmowych staży. Domaga się też zmian w ustawie o zatrudnianiu pracowników tymczasowych, wzrostu minimalnej płacy do poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia i minimalnej stawki godzinowej, bez względu na formę zatrudnienia.

OPZZ chce też podwyższenia zasiłków dla bezrobotnych, wycofania zmian w Kodeksie pracy pozwalających na wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy nawet do 12 miesięcy oraz wprowadzenia zasady zawierania umowy o pracę na piśmie przed rozpoczęciem pracy. Kosiniak-Kamysz miałby też znieść obowiązek zapowiadania kontroli inspekcji pracy i odmrozić podstawę naliczania odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, której nie zmieniano od pięciu lat. W liście do ministra pracy chcą też podniesienia progów dochodowych uprawniających do świadczeń rodzinnych oraz reformy systemu pomocy społecznej.

OPZZ przechodzi przez stolicę czterema trasami przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Maszerują przedstawiciele różnych branż m.in. transportu, górnictwa, przemysłu chemicznego, energetyki, budownictwa, przemysłu spożywczego i rolnictwa, ochrony zdrowia, strażacy i nauczyciele.

Jedna z tras rozpoczęła się przed Pałacem Kultury i Nauki - związkowcy przejdą przed Ministerstwo Skarbu Państwa, Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, Ministerstwo Gospodarki. Druga wiedzie sprzed siedziby OPZZ przed Ministerstwo Finansów, Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przed Ministerstwo Gospodarki. Trzecia trasa wiedzie sprzed Torwaru przed Ministerstwo Edukacji Narodowej. Czwarta - strażaków - prowadzi ulicami Gagarina i Belwederską.

Przewodniczący OPZZ Jan Guz rozpoczynając protest mówił, że nie ma zgody związkowców na politykę rządu - lekceważenia spraw pracowniczych, spraw obywatelskich. W ocenie Guza nie ma bezpieczeństwa dla 2,8 mln Polaków, którzy żyją poniżej minimum socjalnego, 1,5 mln osób na granicy płacy minimalnej i ponad 3 mln osób zatrudnionych na "umowy śmieciowe". - Brak bezpieczeństwa socjalnego powoduje, że musimy o swoje prawa upomnieć się na ulicy - mówił zapowiadając protesty szef OPZZ.

Decyzję o przeprowadzeniu ogólnopolskiej manifestacji 18 kwietnia w Warszawie Prezydium OPZZ podjęło 10 marca. Decyzję poparli przedstawiciele wszystkich związków zrzeszonych w OPZZ.

Jedną z najliczniejszych grup zawodowych - nauczyciele

Zwiększenia nakładów na edukację, w tym podwyżek dla nauczycieli, poszanowania dla ich zawodu - domagają się uczestnicy ogólnopolskiej manifestacji zorganizowanej przez ZNP. Minister edukacji odpowiada im, że nie ma pieniędzy na podwyżkę.

- Chcemy wspólnie powalczyć o przywrócenie godności zawodu nauczycielskiego, o przywrócenie szacunku dla tego zawodu u osoby, która jest przede wszystkim za to odpowiedzialna - u minister edukacji narodowej. Chcemy wspólnie zaprotestować przeciwko temu, co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej państwa - powiedział prezes ZNP Sławomir Broniarz, otwierając manifestację.

Marsz rozpoczął się po godzinie 11 z ronda Sedlaczka, skąd manifestujący przeszli przed ministerstwo edukacji. Tam wyszła do nich szefowa resortu Joanna Kluzik-Rostkowska.

- Jesteście tu by walczyć o swoje prawa pracownicze, rozumiem to i szanuję, wbrew temu, co chcą niektórzy myśleć szanuję wasza pracę i dziękuję wam za nią - tymi słowami szefowa MEN powitała manifestujących.

Pytała ich czy zauważyli, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat do systemu edukacji wpłynęło dodatkowych 15 mld zł. Manifestujący odpowiedzieli jej zgodnie okrzykami: "Nie". Wówczas minister podkreśliła, że skoro nie zostało to zauważone, to bez zmiany systemu nie zostaną zauważone kolejne środki, o które dopominają się protestujący. Pytała się także dlaczego chcą bronić ustawy Karta Nauczyciela - dokumentu, który - jak mówiła - został uchwalony "w głębokiej komunie".

Po raz kolejny poinformowała, że nie ma środków na podwyżki dla nauczycieli w 2016 roku. - Czas na spokojną rozmowę o polskiej edukacji będzie po wyborach - zaznaczyła. Wystąpienie minister wielokrotnie było przerywane okrzykami niezadowolenia ze strony demonstrantów. Broniarz wręczył jej petycję z postulatami.

Komentując dziennikarzom wypowiedź minister szef ZNP zauważył, że Kluzik-Rostkowska powtórzyła te same argumenty, które przedstawia od dłuższego czasu.

Protestujący mają ze sobą flagi związkowe, plakaty i transparenty z hasłami takimi jak: "Żądamy podwyżek płac!", "Żądamy dialogu!", "Stop likwidacji szkół i przedszkoli" oraz wielkie balony z hasłem: "Joanna robi nas w balona". Część balonów protestujący przekazali minister. Wszyscy uczestnicy manifestacji mają znaczki-naklejki z napisem: "Razem dla edukacji". Związkowcy mają ze sobą też dzwonki i trąbki. Według rzeczniczki związku Magdaleny Kaszulanis, w manifestacji bierze udział ponad 20 tys. nauczycieli i pracowników oświaty.

ZNP domaga się zwiększenia nakładów na edukację. Jak zaznaczają związkowcy, od wielu lat wydatki na oświatę spadają w relacji do PKB. W tym roku udział ten wynosi 2,52 proc. Według nich, nakłady na oświatę nie odzwierciedlają rzeczywistych, niezbędnych potrzeb w zakresie edukacji i wychowania. Dlatego - jak napisali w petycji przekazanej minister edukacji - wobec narastających problemów finansowych samorządów związkowcy chcą zmian w systemie finansowania zadań oświatowych państwa. - Oczekujemy finansowania wynagrodzeń nauczycieli z dotacji celowej pochodzącej z budżetu państwa, uwzględnienia finansowania przedszkoli publicznych prowadzonych przez samorządy w subwencji oświatowej oraz zmiany zasad wspierania finansowania oświaty niepublicznej ze środków publicznych - wyjaśnili.

Podczas pikiety przed MEN Broniarz poinformował, że samorządy rocznie do zadań oświatowych dokładają ze środków własnych 8 mld zł i o tyle, co najmniej powinna zostać zwiększona kwota z budżetu państwa na edukację.

Manifestacja ZNP dołączyła do pozostałych manifestujących, którzy idą przed gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tam spotkają się wszyscy uczestnicy ogólnopolskiej manifestacji gwiaździstej organizowanej w Warszawie przez OPZZ. Czterema trasami przed siedzibę premiera maszerują w sobotę przedstawiciele różnych branż m.in. transportu, górnictwa, przemysłu chemicznego, energetyki, budownictwa, przemysłu spożywczego i rolnictwa, ochrony zdrowia oraz strażacy.

W kancelarii przedstawiciele nauczycielskiego związku chcą złożyć pismo adresowane do premier Ewy Kopacz.

Związkowcy chcą podwyżek płac nauczycieli o 10 proc. w 2016 r. Przypominają, że obecny - 2015 r. jest trzecim z rzędu, w którym nauczyciele nie dostaną podwyżek. Po raz ostatni płace zasadnicze nauczycieli wzrosły we wrześniu 2012 r. (w zależności od ich stopnia awansu zawodowego od 83 zł do 114 zł). W efekcie wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wynosi brutto: stażysty - 2265 zł, nauczyciela kontraktowego - 2331 zł, nauczyciela mianowanego - 2647 zł, nauczyciela dyplomowanego - 3109 zł.

ZNP chciałby wrócić do sytuacji, gdy nauczyciele otrzymywali podwyżki w styczniu, a nie we wrześniu. Opowiada się także za zwiększeniem udziału wynagrodzenia zasadniczego w tzw. średnim wynagrodzeniu nauczycieli wynikającym z ustawy Karta Nauczyciela. Obecnie wynosi ono około 63 proc. Na pozostałe 37 proc. składają się różne dodatki do płacy zasadniczej takie, jak np. wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe, dodatek funkcyjny, dodatek motywacyjny. Jak podkreślają związkowcy to wynagrodzenie zasadnicze jest tym, które decyduje o rzeczywistej płacy nauczycieli.

Domagają się także poszanowania zawodu nauczyciela. Zdaniem ZNP, minister edukacji dyskredytuje pracę nauczycieli, przedstawia nieprawdziwe informacje o prawach określonych w Karcie Nauczyciela, przeciwstawia nauczycieli opinii publicznej, konfrontuje pedagogów z rodzicami. Według ZNP, minister lekceważy środowisko oświatowe, pozoruje dialog i uzależnia jego prowadzenie od likwidacji Karty Nauczyciela.

Związkowcy protestują również przeciw likwidacji szkół i przedszkoli. Zwracają uwagę, że od 2007 r. zamknięto ponad dwa tysiące szkół. Jak zaznaczają, często przy biernej postawie resortu edukacji. Zwracają uwagę, że są samorządy, które wszystkie prowadzone przez siebie placówki oświatowe przekazały do prowadzenia fundacjom, stowarzyszeniom lub spółkom. Dlatego, domagają się takich mechanizmów prawnych, które uniemożliwią demontaż publicznej oświaty i powstrzymają zatrudnianie pracowników oświaty na gorszych warunkach, czyli w oparciu o Kodeks pracy a nie ustawę Karta Nauczyciela.

Chcą też wzmocnienia roli nadzoru pedagogicznego i stworzenia skutecznych instrumentów, które będą temu zapobiegać, m.in. przywrócenia kuratorom uprawnień decyzyjnych wobec szkół i ich organów prowadzących, w tym dotyczących kształtowania sieci szkół, likwidacji i przekształceń placówek.

Politycy o protestach w Warszawie

Zdaniem niektórych polityków, dzisiejszy protest to element kampanii wyborczej.
Joachim Brudziński powiedział w radiowej Trójce, że dla PO każdy protest będzie traktowany jako część walki politycznej. - Protest ma zawsze sens, gdy ludziom źle się dzieje - zaznaczył polityk

Zdaniem Jarosława Kalinowskiego z PSL, jedną z przyczyn dzisiejszych protestów jest brak Komisji Trójstronnej. Włodzimierz Czarzasty z SLD powiedział, że Komisja Trójstronna nie funkcjonuje, bo związki zawodowe były podczas rozmów niepoważnie traktowane.

W opinii Henryka Wujca z Kancelarii Prezydenta, uzgadnianie postulatów powinno odbywać się jednak drogą negocjacji. Jego zdaniem skoro nie ma komisji trójstronnej negocjacje może prowadzić Rada Dialogu Społecznego.

Tadeusz Cymański reprezentujący klub Zjednoczonej Prawicy uważa, że związkowcy nie osiągną wiele dzisiejszym protestem. - Ten protest ma głębsze odbicie, bo polega również na krytyce propagandy i manipulacji, których jesteśmy świadkami - powiedział.

Zdaniem Rafała Grupińskiego protest nauczycieli to przygotowanie do negocjacji takich jak na przykład karta nauczyciela. - Ale są grupy zawodowe, które wcześniej powinny dostać podwyżki, jak chociaż pielęgniarki - dodał polityk PO.

Czytaj więcej w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)