Wojenny biznes Dmitrija Miedwiediewa. Padła kwota 850 mln dolarów
Fundacje związane z Dmitrijem Miedwiediewem od początku inwazji na Ukrainę zgromadziły blisko 850 mln dolarów - informuje Radio Wolna Europa. Podano, że pieniądze te zasilały nie tylko "wojskową specoperację", lecz także projekty deweloperskie.
Fundacje powiązane z byłym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę zgromadziły blisko 850 mln dol.
Według informacji Radia Wolna Europa, fundacje związane z Miedwiediewem w latach 2015-2021 otrzymały 424 mln dol., a w latach 2022-2024 już 1,39 mld dol.
Ponad połowa tej kwoty napłynęła w 2023 r. Środki te były przeznaczane na wsparcie rosyjskich sił zbrojnych, w tym zakup dronów i sprzętu medycznego, ale także na projekty deweloperskie w Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z najbogatszych Polaków mówi, kiedy zacząć biznes
Mechanizmy finansowania
Prof. Roman Baecker z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika wyjaśnia, że system fundacji pozwala Rosji finansować wojnę bez wykazywania kosztów w budżecie.
- Szacuje się, że faktyczne wydatki Rosji na wojnę są o jedną trzecią wyższe niż wynikałoby to z oficjalnych danych budżetowych - powiedział Polskiej Agencji Prasowej. Fundacje te, jak Nasza Prawda, kierowana przez syna Miedwiediewa Ilję nie publikują wykazu darczyńców.
Ekspert podkreśla, że dostarczanie zasobów na front jest jedną z najbardziej zyskownych działalności w czasie wojny.
- Nikt nie jest w stanie stwierdzić, ile zostało dostarczone, a ile zniszczone przez wroga - mówi Baecker. Wskazuje również na korupcję w rosyjskim systemie politycznym, gdzie "otkat", czyli danina za podjęcie decyzji, jest powszechną praktyką.
Ekspert zapytany o to, skąd pochodzą pieniądze zasilające fundacje powiązane z Miedwiediewem, a następnie jego biznesy na rynku nieruchomości, Baecker wyjaśnił, że szefowie poszczególnych instytucji, regionów, czy koterii, a więc np. gubernatorzy, otrzymują "grzeczną" prośbę od któregoś z kremlowskich urzędników, że warto byłoby przeznaczyć więcej środków na "specoperację".
Nie mają wtedy wyjścia – muszą nakłonić szefów firm i instytucji, a ci obciążają swoich podwładnych mniejszymi lub większymi niby-dobrowolnymi daninami. Tego typu środki trafiają wtedy nie do budżetu, a do takich właśnie fundacji, jak Nasza Prawda, a po odjęciu "otkatu" – na front.