W sobotę po zwycięstwie Polaków w meczy z Arabia Saudyjską w głowach Polaków zaświtała jedna myśl: czy polskie władze pójdą w ślady króla Arabii Saudyjskiej, który zwycięstwo w meczu narodowej drużyny z Argentyną nagrodził naród dniem wolnym od pracy?
Przed Polakami niezwykle waży mecz w mundialu z Argentyną, który odbędzie się w środę i zdecyduje o tym, czy nasza drużyna wyjdzie z grupy.
Koszty dnia wolnego ponoszą przedsiębiorcy
Czy gdyby Polacy wygrali z Argentyną, podobnie jak Saudyjczycy moglibyśmy liczyć na dzień wolnego? - pyta "Fakt".
Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj w rozmowie z dziennikiem przyznaje, że z prawnego punktu widzenia takie rozwiązanie jest możliwe.
- Można ogłosić dzień wolny od pracy w drodze ustawy. Ostatni raz taka sytuacja zdarzyła się w 2018 roku. Dla uczczenia stulecia niepodległości — przypomina prawnik w rozmowie z "Faktem", ale dodaje, że konsekwencje tej decyzji odbiłyby się dla gospodarki.
- Koszty ponoszą podmioty gospodarcze zatrudniające pracowników. W ten sposób odbiera się im jedną dwudziestą czasu pracy, ponieważ ok. 20 dni w miesiącu jest pracujących. I za ten czas pracy, muszą pracodawcy zapłacić - wylicza prof. Chmaj na łamach dziennika.
"Fakt" przypomina, że w 2018 roku Sejm zdecydował, aby przypadający po niedzieli 11 listopada, poniedziałek 12 listopada, ogłosić dniem wolnym. Wówczas Polska obchodziła stulecie niepodległości.
O skutkach takiej decyzji dla gospodarki mówi również znany ekonomista i były doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego - prof. Ryszard Bugaj. Zaznacza, że pomysł wolnego za wygraną reprezentacji nie podoba mu się.
- Są miejsca, gdzie nawet jeżeli pracownik dostanie wolne, to ktoś go musi zastąpić. Takich miejsc jest dużo, np. transport, służba zdrowia. Są też takie instytucje, że gdyby miały wolne i zamknęłyby się, to skomplikowałyby życie innym, np. przedszkola i szkoły, dlatego nie jestem zwolennikiem takiego pomysłu - dodaje ekspert w rozmowie z "Faktem".
Bugaj tłumaczy, że dodatkowe dni muszą być zaplanowane z wyprzedzeniem, żeby firmy miały czas na przygotowanie się do nich.
- Saudyjczycy mają to do siebie, że oni w zasadzie nie pracują, pracują Ci, którzy przyjechali do tego kraju, więc to jest inna sytuacja. A poza tym my jesteśmy w Europie i powinniśmy trzymać się europejskich standardów - podsumowuje prof. Ryszard Bugaj w rozmowie z "Faktem".
Czterodniowy tydzień pracy. Pomysł Tuska wywołał burzę
Lipcowa zapowiedź przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, że do wyborów jego ugrupowanie będzie miało precyzyjny projekt pilotażu czterodniowego tygodnia pracy, wywołała prawdziwą burzę.
Czterodniowy tydzień pracy to założenie mające wyjść naprzeciw pracownikom, którzy czują się wypaleni zawodowo, tym, którym sytuacja związana z COVID-19 czy rosnącą inflacją drenuje domowe budżety lub wpędza w niepokój, jaki może wiązać się z falą zwolnień.
Taki tryb pracy zobowiązuje do stuprocentowej efektywności i wydajności w zamian za zachowanie dotychczasowego wynagrodzenia oraz skrócenia czasu pracy do 80 proc. W Polsce dopiero toczą się debaty na temat wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, za to na Zachodzie prowadzone są już testy.
Test w Wielkiej Brytanii. Pracownicy szczęśliwszy i zdrowsi
Na test z rozmachem zdecydowali się Brytyjczycy. Naukowcy z Cambridge i Oksfordu badają, jak czterodniowy tydzień pracy wpływa na wydajność pracowników, a także ich samopoczucie czy środowisko, w jakim wykonują swoje obowiązki zawodowe.
Przeprowadzany właśnie program trwa do listopada i po tym czasie uczestniczące w projekcie firmy mogą zdecydować, czy pozostają w nowym modelu, czy wracają do starego rozwiązania. We wspomnianym programie pilotażowym czterodniowego tygodnia pracy uczestniczy przeszło 3,3 tys. pracowników pracujących w 70 firmach.
Badanie pokazuje wymierne rezultaty z wprowadzenia czterodniowego wprowadzenia pracy. Okazuje się, że większość z pracowników jest szczęśliwsza, rzadziej choruje, a także mniej odczuwa syndrom wypalenia zawodowego, a w dodatku jest bardziej wydajna, wykonując zawodowe obowiązki.