Wybory parlamentarne 2019. Ani proporcjonalne, ani równe

Prawo i Sprawiedliwość zdobyło w wyborach dokładnie tyle samo sejmowych mandatów co cztery lata temu. No ale jak to, przecież poparło ich kolejne sześć procent wyborców? Problem w tym, że wybory nie są ani proporcjonalne, ani równe. Gdyby takie były naprawdę, skład Sejmu byłby zupełnie inny.

Wyniki wyborów z proporcjonalnością niewiele mają wspólnego.
Źródło zdjęć: © Money.pl
Jacek Frączyk

Art. 96 ust. 2 konstytucji RP mówi: "Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym". Do Senatu wybory nie muszą być równe i proporcjonalne, dlatego możliwe są obecne okręgi jednomandatowe, a kiedyś były wielomandatowe.

No, ale z tą "proporcjonalnością" dzieją się dziwne rzeczy. W wyborach w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 235 mandatów, uzyskując 37,58 proc. głosów. W tegorocznych wyborach znów mają 235 mandatów, uzyskując… 43,59 proc. głosów. Nic nie razi w zestawieniu tych wyników? Skoro wybory są proporcjonalne i równe, to jak to się właściwie dzieje, że tę samą liczbę mandatów daje raz 37,58 proc. głosów, a raz 43,59 proc.? Aż 2,34 mln głosów więcej, a liczba mandatów ta sama.

Konfederacja dostała 6,81 proc. głosów (1,26 mln głosów), a mandatów ma 11. Tymczasem PSL - 8,55 proc. (1,58 mln głosów), a mandatów 30. Skoro ma być proporcjonalnie i równo, to jak to się stało, że o 1,74 pkt. proc. więcej w wyborach dało prawie trzykrotnie więcej mandatów?

Zobacz też: Wieczór wyborczy - wybory parlamentarne 2019

Parlament wyglądałby skrajnie inaczej, gdyby mandaty przydzielano wprost proporcjonalnie do liczby uzyskanych głosów.

- W systemie proporcjonalnym musi być metoda, która przekuwa wynik wyborów na mandaty. Mniejsze ugrupowania przy metodzie D'Hondta tracą, ale to nadal jest proporcjonalne - argumentuje konstytucjonalista profesor Marek Chmaj.

- Zachowana jest norma przedstawicielstwa - to wyliczenie, ilu wyborców w skali kraju przypada na posła. Jeśli norma wynosi 80 tys., a okręg wyborczy ma 820 tys. mieszkańców, to wtedy wynika, że do podziału jest osiem mandatów. To zasada równości materialnej. Ale jest jeszcze zasada równości formalnej - każdy wyborca ma taką liczbę głosów i taką samą siłę głosów. I tutaj konstytucja nie rozgranicza, zarówno bezrobotny, jak i profesor ma jeden głos liczony jednakowo - dodaje Chmaj.

Czy to jednak tłumaczy brak proporcji i równości w wynikach wyborów? Profesor Chmaj uważa, że wyniki są proporcjonalne. Nierówny podział mandatów to według niego między innymi efekt dość małych okręgów wyborczych. Możliwa jest nawet sytuacja, gdy ugrupowanie w skali kraju przekracza próg 5 proc., a nie dostaje żadnego mandatu poselskiego.

- Proporcjonalność w zasadzie polega na tym, że przyznaje się liczbę mandatów proporcjonalną do liczby uzyskanych głosów. Zasada ta przynosi też deformację liczby głosów. Najłatwiej byłoby stworzyć jeden okręg wyborczy i dzielić mandaty proporcjonalnie. Od wielkości okręgu zależy w praktyce, czy wynik będzie mniej czy bardziej zdeformowany. Im większy okręg, tym mniejsza deformacja - mówi money.pl prof. Chmaj. - Lepiej byłoby już w przypadku mniejszej liczby okręgów. Obecnie mamy 41 okręgów, a gdyby było 30, to podział mandatów byłby już bardziej równy i mniej zdeformowany - dodał.

Problemy z rozdrobnieniem

Właściwie już przy uchwalaniu treści konstytucji zasada proporcjonalności spotkała się z oporem w gronie Akcji Wyborczej "Solidarność". Część posłów, m.in. Zbigniew Romaszewski i Marian Krzaklewski, uważało, że zostawienie tego przymiotnika w ustawie zasadniczej zbytnio rozdrobni parlament. Rozdrobnienie było bolączką rządów na początku lat 90. Zasada jednak przeszła w głosowaniu, a konstytucja została przyjęta w referendum z zapisem o proporcjonalności.

Już w 2001 roku uchwalono przed wyborami inną metodę przeliczania głosów na mandaty i zamiast metody D'Hondta zastosowano Sainte-Laguë. Wszystko dlatego, że AWS chciała osłabić SLD-UP. Komitet SLD-UP - z poparciem 41,04 proc. głosujących - zamiast 245 mandatów, jak przy pierwszej metodzie, dostał 216. Po prostu pierwsza metoda - zresztą obecnie stosowana - faworyzuje największe ugrupowanie, druga dawała większą szansę tym mniejszym. A w konstytucji wciąż widniała "proporcjonalność" i "równość", zarówno przy jednej, jak i drugiej metodzie liczenia.

Na dodatek dzielenie mandatów nie jest równe przez zastosowanie progów wyborczych. Co wybory setki tysięcy, o ile nie miliony wyborców mogą nie mieć swojej reprezentacji w Sejmie, jeśli ich ugrupowanie nie przekroczył progu (5 proc. dla komitetu, 8 proc. dla koalicji wyborczej; nie dotyczy to jedynie komitetów mniejszości narodowych i etnicznych).

- Kwestia progów wyborczych jest dyskusyjna. Zwłaszcza z powodu konieczności przekroczenia progu 5 proc. Gdybyśmy komitet mniejszości niemieckiej zobowiązali do przekraczania 5 proc., to byłaby to jednak dyskryminacja. A konstytucja zakazuje dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny - wskazuje Chmaj.

Pojawia się tu więc szansa dla Ukraińców. Ich mniejszość - według spisu ludności - liczyła już w 2011 roku 51 tys. osób, ale od tego czasu szybko rosła. W 2017 roku 2,4 tys. dostało polskie obywatelstwo, a w latach 2013-2017 - 9 tysięcy. Dane Ministerstwa Spraw Zagranicznych wskazują, że w latach 2008-2017 wydano prawie 102 tysiące Kart Polaka, natomiast szacunki ambasady Ukrainy w Polsce z 2018 roku mówią nawet o 200 tysiącach.

Mniejszość ukraińska, choć może bardziej rozproszona, jest już prawdopodobnie dużo większa niż niemiecka. Ta dostała w tym roku jeden mandat w Sejmie, choć zdobyła zaledwie 32 tys. głosów (0,17 proc. poparcia ogólnopolskiego).

Sprawa równości w wyborach i progu wyborczego była w ostatnich latach bardzo ważna u naszego zachodniego sąsiada, jeśli chodzi o wybory do Parlamentu Europejskiego. W Niemczech w wyborach europejskich w 2009 roku obowiązywał jeszcze próg 5 proc. Już po wyborach został on uznany za niekonstytucyjny w wyroku Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z listopada 2011.

Wprowadzono w nowej ordynacji niższy, trzyprocentowy próg. Ostatecznie i ten zlikwidowano w wyniku kolejnego wyroku trybunału z 2014 roku. Dlaczego niemieccy sędziowie uznali próg wyborczy za sprzeczny z konstytucją?

Naruszał zasadę równości wobec prawa i zasadę równych szans partii politycznych. My "równość" też mamy wpisaną w ustawę zasadniczą, i to nie tylko w jej części, opisującej wybory.

Komentarz autora:

Jak nic w konstytucji RP proporcjonalność i równość to coś zupełnie innego niż wskazywałaby logika. Ewentualnie nikt tych zapisów nie traktuje poważnie, skoro dochodzi do aż takich dysproporcji i pomijania milionów oddanych głosów (patrz wybory 2015).

Dlaczego właściwie uważam, że wybory były nieproporcjonalne i nierówne? Bo nie jest proporcjonalne, jeśli partia dostając 36 proc. głosów, ma 51 proc. w parlamencie, a tak było cztery lata temu. I w dodatku ma tyle samo mandatów cztery lata później, dostając o 6 pkt. proc. więcej głosów.

Nie jest też proporcjonalne ani równe, jeśli partia zdobywając 4 proc. głosów nie ma żadnego miejsca w Sejmie. Cztery lata temu prawie 2,5 mln głosów poszło w niebyt - oddanych m.in. na Zjednoczoną Lewicę, KORWiN-a i Partię Razem.

W latach 90. nieco ponad trzyprocentowe poparcie Polskiej Partii Przyjaciół Piwa przy ordynacji naprawdę proporcjonalnej dało 16 miejsc w Sejmie. Teraz to by było niemożliwe, a zaledwie 11 mandatów dostaje Konfederacja z 6,8-procentowym poparciem.

Nie jest wreszcie ani proporcjonalne, ani równe, jeśli mniejszość narodowa dostaje mandat przy 32 tys. głosów, a Bezpartyjni Samorządowcy z 145 tys. głosów w kraju nie mają ani jednego miejsca w Sejmie. Mniejszość Bezpartyjnych Samorządowców jest w ten sposób dyskryminowana (mimo zakazu dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny w konstytucji), a mniejszość narodowa Niemców faworyzowana. Brak tu równości.

Konstytucjonalista tłumaczy, że proporcja nie musi de facto oznaczać rozkładu głosów między partiami, a tylko to, że będą miały więcej mandatów, jeśli dostaną więcej głosów. Dlaczego jednak PiS dostał teraz tyle samo mandatów co w 2015 roku, choć dostał 2,4 mln więcej głosów?

Możliwe, że "równość" i "proporcjonalność" są złe lub nieskuteczne - bałagan parlamentarny na początku lat 90. by na to wskazywał. Może więc czas najwyższy je z konstytucji wyrzucić? A jeśli są dobre, to… po prostu stosować.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Rząd robi drugie podejście do kryptowalut. Wraca do projektu
Rząd robi drugie podejście do kryptowalut. Wraca do projektu
Kolejny amerykański gigant na celowniku UE. Rusza postępowanie antymonopolowe
Kolejny amerykański gigant na celowniku UE. Rusza postępowanie antymonopolowe
Ropa zalewa rynki. Najmocniejsze spadki cen od trzech tygodni
Ropa zalewa rynki. Najmocniejsze spadki cen od trzech tygodni
"MEN generuje chaos". Nauczyciele proszą prezydenta o weto
"MEN generuje chaos". Nauczyciele proszą prezydenta o weto
Bunt w NBP. Jest stanowisko Rady Polityki Pieniężnej
Bunt w NBP. Jest stanowisko Rady Polityki Pieniężnej
Na co Polacy wydaliby 5 tys. zł? Oto marzenie nr 1
Na co Polacy wydaliby 5 tys. zł? Oto marzenie nr 1
Koszyk świątecznych zakupów będzie droższy. Żywność poszła w górę
Koszyk świątecznych zakupów będzie droższy. Żywność poszła w górę
Gawkowski o Musku: "Zwariowany ekscentryk". "Postanowił wprowadzać świat w chaos"
Gawkowski o Musku: "Zwariowany ekscentryk". "Postanowił wprowadzać świat w chaos"
Jesteś cudzoziemcem, zapłacisz 100 dol. więcej. Nowa decyzja rządu USA
Jesteś cudzoziemcem, zapłacisz 100 dol. więcej. Nowa decyzja rządu USA
Japonia odrzuca unijny plan. Problem z rosyjskimi aktywami
Japonia odrzuca unijny plan. Problem z rosyjskimi aktywami
120 mln euro kary dla amerykańskiego giganta. Trump: Europa musi bardzo uważać
120 mln euro kary dla amerykańskiego giganta. Trump: Europa musi bardzo uważać
Trudny rok przed Pocztą Polską. Prezes uspokaja: zwolnień nie będzie
Trudny rok przed Pocztą Polską. Prezes uspokaja: zwolnień nie będzie