Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|
aktualizacja

Zakaz handlu nie pomaga małym sklepom. Ogłoszeń o ich sprzedaży jest wiele, a ceny zaczynają się od 1 zł

343
Podziel się:

Właścicielom małych sklepów spożywczych pomóc miał zakaz handlu. Również pandemia sprawiła, że na chwilę doceniliśmy osiedlowe spożywczaki. To jednak nie trwało długo. Niezależni właściciele nie wytrzymują konkurencji z dyskontami i zwijają się jeden po drugim. Taki biznes można nabyć już za złotówkę.

Serwisy pełne są ogłoszeń, w których właściciele sklepów szukają chętnych na przejęcie ich interesu
Serwisy pełne są ogłoszeń, w których właściciele sklepów szukają chętnych na przejęcie ich interesu (OLX)

Branża handlowa od wybuchu pandemii domaga się przywrócenia handlu w niedziele, upatrując w tym sposobu na walkę ze skutkami lockdownu. Sklepy mają znów być otwarte w niedziele, a pracownikom mają przysługiwać dwie wolne niedziele w miesiącu - tego chcą pracodawcy.

Projekt przywrócenia niedziel handlowych wpłynął już do Rady Dialogu Społecznego. Ma być rozpatrywany jeszcze w tym tygodniu.

Zapewne podczas prac nad projektem ważnym wątkiem będzie brak pozytywnego wpływu zakazu handlu w niedziele na małe sklepiki. A przecież oprócz zwrócenia pracownikom marketów wolnych niedziel, to był jeden z argumentów wprowadzenia regulacji. Przeglądając liczne ogłoszenia o sprzedaży tych małych placówek, trudno nie odnieść wrażenia, że coś jednak poszło nie tak.

Zobacz także: Zobacz też: Oszustwo na bon turystyczny. Ekspert przestrzega

W jednym z popularnych serwisów znajdujemy ofertę sprzedaży działającego sklepu spożywczo-monopolowego w Sosnowcu... za złotówkę. Niestety, jego właściciel nie chciał z nami rozmawiać. Wskazuje za to, że lada moment ogłoszenie może okazać się nieaktualne, bo znalazł się kupiec.

Mam dość

Mniej szczęścia ma Darek, który chce sprzedać swój sklep w Ciechanowie za 350 tys. zł. Chodzi o wolnostojący obiekt o powierzchni ponad 100 metrów kwadratowych. Nabywca wszedłby też w posiadanie działki, całego towaru i sprzętu. Pytamy, czy zakaz handlu nie pomógł w prowadzeniu biznesu.

- Alkohol i papierosy to się sprzedają, ale niewiele więcej. Ludzie kupują w nadmiarze w sobotę w marketach, gdzie są promocje. To nam psuje biznes. Generalnie jest coraz słabiej, nie ma żadnego porównania do tego, co było kilka lat temu. Klientów jest mniej - mówi Darek.

Jak podkreśla, nie jest w stanie konkurować z dyskontami spożywczymi. - Drożej muszę kupić w hurtowni niż oni sprzedają. Dlatego sklep jest wystawiony na sprzedaż. Mam serdecznie dość tego biznesu - mówi Darek.

Problemy małych sklepikarzy potwierdzają też dane. Spadek sprzedaży w małych sklepach szacuje się na ok. 7,7 proc. rocznie, a ekspertyzy wskazują wpływ ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele na pogłębianie tego negatywnego trendu. Tak wynika z raportu "Perspektywy poprawy konkurencyjności na rynku handlu detalicznego w Polsce" przygotowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP).

Ziemniaki i mleko

Jeszcze w latach 2014-2016 małych sklepów przybywało. W latach 2015 i 2016 ich liczba rosła o 6 tys. rocznie. Problemy dla małych graczy zaczęły się po tych złotych latach. Już w 2017 r. liczba sklepów spadła o 11 tys., w kolejnym roku o 15 tys., a w 2019 r. o 11 tys. zł.

- Zakaz handlu w ogóle nam nie zwiększył ruchu w niedzielę. Ludzie się przyzwyczaili, że trzeba robić zakupy w marketach w piątki i soboty. W niedzielę przychodzą do nas, jak zabraknie ziemniaków, mleka lub papierosów. To żaden interes - mówi Aneta wystawiająca swój sklep na sprzedaż w jednym z internetowych serwisów.

Za obiekt położony w centrum osiedla, w jednym z większych miast w centralnej Polsce, z pełnym wyposażeniem i towarem chce ok. 60 tys. zł. Po transakcji oczywiście koszty wynajmu będą po stronie nabywcy. Nie chce, byśmy wskazywali dokładnie, o jakim sklepie mówimy. To mogłoby jej pokrzyżować plany związane ze sprzedażą.

- W handlu już działamy parę lat i z roku na rok jest coraz trudniej. Duże markety mają swoje ceny, z którymi my nie możemy konkurować. Jak zamawiają towar całymi tirami, to mogą sobie ustalać je na niskim poziomie. My nie mamy takich możliwości - mówi Aneta.

Klienci mówią jej wprost, że jest po prostu drogo i konkretnie powołują się na ceny od większych konkurentów. - Jedzie człowiek 10 km do sklepu, żeby oszczędzić parę groszy, a przepłaca, bo traci paliwo i czas - mówi Aneta.

Odkochali się

Z badań Ipsos opublikowanych pod koniec czerwca wynika, że choć Polacy wciąż okazują lojalność dużym markom, to zdecydowanie chętniej korzystają z ofert małych sklepików. Polacy dostrzegli w pandemii znaczenie małych i średnich firm we wspieraniu lokalnej gospodarki.

Prawie dwie trzecie respondentów (62 proc.) robiło zakupy w małych lub lokalnych sklepach, a 28 proc. kupowało online u małych i średnich marek. Blisko dwie trzecie (59 proc.) czuje się odpowiedzialnych za wspieranie małych biznesów w ich sąsiedztwie.

Co się stało z tą miłością? - No może i nas pokochali, bo nie mieli wyjścia. Nikt nie chciał stać w długich kolejkach pod marketami. Widzę jednak, że szybko się odkochali - przyznaje z wyraźnym żalem Aneta.

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(343)
70 mil Sasina
4 lata temu
jak tak dalej to PiSowi nie starczy na rozdawnictwo
PiS outdoor
4 lata temu
Przecież PiS nienawidzi przedsiębiorców tzw prywaciarzy oni wolą pracowników tylko że ktoś musi ich zatrudniać
niech podziek...
4 lata temu
Szydło ...
ja
4 lata temu
Wysokie podatki, coraz to nowe pomysły na nie, nowe regulacje (podatek bankowy, płaca minimalna, zakaz handlu w niedziele, podatek handlowy, cyfrowy, od cukru, od mięsa itp.) doprowadzą do upadku niejednej firmy i utraty pracy przez wiele osób oraz wzrost cen. Studenci nie mogą sobie dorobić w weekendy. Zaczną kraść? Ludzie muszą zrozumieć, że wszystko zależy od nich samych. Nie od rządu czy wybranych polityków, bo oni nam niewiele pomogą. Słyszeliście o ksią.ż ce pt. Co robic, by zawsze mieć pracę i więcej zarabiac.? Kilka zmian może zrobić wielką różnicę.
objawienie
4 lata temu
Ludziom zawsze jest drogo w prywatnym sklepie. My swoje zamknęliśmy w początku lat 2000. Niestety-w mieście postawiono 3 hipermarkety, ludzie walili tam bez przerwy. Na jedne zakupy wydawali wtedy pół wypłaty i ostał nam tylko biedny klient na szare mydło i szary papier toaletowy, a z tego sklepów się nie utrzyma. Wszyscy biegali tylko z 3 gazetkami różnych hipów i porównywali ceny tego co markety miały wydarte od dostawców za darmo na przyciągnięcie i sprzedawały taniej niż w dużych hurtowniach. A generalnie produkty, które mieliśmy w sprzedaży były w całym koszyku u nas tańsze niż w hipermarketach o 10-12%. Naszych promocji nikt nie oglądał, nie był zainteresowany, my nie mieliśmy kasy na drukowanie i kolportaż gazetek, które hipermarketom opłacali dostawcy w opłatach marketingowych. Ludzie szli i kupowali nawet drożej w hipie, a hip pokazywał tylko strzały typu obniżka na tydzień dla przyciągnięcia do sklepu, a tego, że po tygodniu mieli drożej niż u nas to już nikt nie widział tylko tam drożej kupowali "bo tanio". Ludzie są zupełnie niewdzięczni a jeszcze zazdrośni i zawistni. Ciężko pracowaliśmy a ludzie stwierdzali, że prywaciarzowi nie dadzą zarobić i dawali zarabiać zagranicznym hipom, które zatrudniały ludzi na 2/3 albo 1/2 etatu na stawkach niższych, niż płaciliśmy pracownikom my. Tak to było. A utargi jak spadły o 80% to ile można było dokładać? Przez 3 lata straciliśmy wszystkie oszczędności na złe czasy zrobione w okresie prosperity i trzeba było się zamknąć. Hipy wygrały. Ludzie wyemigrowali za granicę. Dopiero jak ludzie zbiednieli wyrosły na miejscu po nas dyskonty w ilości jak stonka i dopiero one podgryzły hipermarkety. Jak wejdziesz dzisiaj do dyskontu to jest po prostu drogo wiele rzeczy. Tylko promocje maja tanio. Ludzie kupują wszystko i ładują wózki całe, w rezultacie sieć zarabia, sklepy indywidualne nie mają żadnych szans. Tym bardziej jak w hurcie bywają rzeczy drożej niż w detalu w sieci, szczególnie przy promocjach. To po co pracować. Lepiej się zwolnić, zamknąć i wyjechać. tym bardzie z kosztami, zusem i podatkami jak w PL, niepotrzebnymi ewidencjami i obowiązkami kosztotwórczymi.
...
Następna strona