W 2024 roku Polska wydała na obronność około 135 mld zł, co stanowiło nieco mniej niż 4 proc. PKB - wynika z nieoficjalnych szacunków podanych przez "Rzeczpospolitą". To rekordowa suma w historii III RP, a ponad 40 proc. tej kwoty przeznaczono na nowe uzbrojenie i inwestycje infrastrukturalne dla wojska. Oznacza to, że ok. 54 mld zł wydano przed rokiem na poczet unowocześnienia armii i jej zaplecza.
Polska zbroi się, ale w eksporcie broni wypada blado
Polska kupuje sprzęt głównie za granicą, przede wszystkim z USA i Korei Południowej. Sama eksportuje jednak niewiele. Z raportu Ministerstwa Spraw Zagranicznych wynika, że w 2023 roku (najnowsze dostępne dane) Polska wyeksportowała broń i sprzęt wojenny o wartości 1,753 mld euro (około 7,3 mld zł, licząc po obecnym kursie) - o ponad pół miliarda więcej niż w roku 2022.
"Polski eksport nowego uzbrojenia obejmuje tylko Pioruny, 18 Krabów i część z 87 opancerzonych pojazdów bojowych do Ukrainy. To bardzo słaby wynik polskiego eksportu uzbrojenia, ale taki stan trwa już od wielu, wielu lat" - komentował w czerwcu ubiegłego roku dla Defence24 Jarosław Ciślak, analityk ds. wojskowości i dziennikarz militarny. Zaznaczył przy tym, że w tym samym roku Polska zgłosiła import 9 czołgów K2, 24 samobieżnych armatohaubic K9 i 11 wyrzutni K239 Chunmoo z Korei Południowej, a także 14 czołgów M1A1 Abrams oraz 14 rakiet lotniczych AGM-158 z USA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
MSZ objaśnia w raporcie dotyczącym eksportu broni za 2023 rok, że w wielu kategoriach do Polski wpłynęły wnioski o sprzedaż większej liczby sprzętu, niż ostatecznie udało wyeksportować. Łączna wartość udzielonych zezwoleń na eksport broni była w 2023 roku wyraźnie wyższa od tej, którą udało się uzyskać (przypomnijmy: 1,753 mld euro) i sięgała kwoty 10,7 mld euro. "Powyższe różnice mogą do pewnego stopnia wynikać z przeniesienia realizacji kontraktów na kolejny rok kalendarzowy" - podkreślono.
Jak czytamy, chodzi zwłaszcza o statki powietrzne, statki powietrzne lżejsze od powietrza, bezzałogowe statki i silniki lotnicze. Wydano zezwolenia na eksport takiej broni o wartości 6,3 mld euro, ale rzeczywisty eksport wyniósł w tym segmencie jedynie 236 tys. euro. Najwięcej z eksportu uzyskaliśmy ze sprzedaży amunicji - blisko 590 tys. euro.
W swojej analizie MSZ zaznacza, że 81 proc. eksportowanej broni trafiło do podmiotów z Ukrainy, a 7 proc. - do firm z USA. Ze względu na ograniczenia prawne wykaz nie zawiera informacji o wywozie uzbrojenia i sprzętu wojskowego w ramach donacji na rzecz Ukrainy.
W kontekście miliardowych zamówień z 2023 roku na kolejnych 116 czołgów Abrams (ok. 5,6 mld zł), 96 śmigłowców Apache (40 mld zł), ale i blisko 500 wyrzutni rakietowych Himars (40 mld zł), nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że są to kontrakty rozłożone na kilka najbliższych lat, są to mizerne wyniki. "Wynika to z braku topowych, światowej klasy wyrobów (poza Piorunami) oraz braku wystarczających mocy produkcyjnych" - podkreślał Jarosław Ciślak.
Kooperacja szansą dla polskiej zbrojeniówki
O to, jak Polska powinna strategicznie rozegrać nowe unijne rozdanie na rzecz przemysłów zbrojeniowych, zapytaliśmy generała Stanisława Kozieja. Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie ukrywa, że polska zbrojeniówka jest mało konkurencyjna po latach zaniedbań w sferze badań i rozwoju, przez co w walce o fundusze unijne może zostać w tyle. - Wydaje mi się, że to będzie pewne sterowanie tymi pieniędzmi, żeby nie zostawiać przemysłów krajowych na straconej pozycji. Ważne, żeby nie przespać tego momentu - ocenia w rozmowie z money.pl generał Koziej.
Szansy dla polskiego przemysłu upatruje we "wchodzeniu w kooperację z firmami z Europy, które zajmują się produkcją perspektywicznych systemów obrony".
Żebyśmy byli współwłaścicielem tego uzbrojenia, które będzie trafiało do naszej armii. By potem nie być ubezwłasnowolnionym, gdy producent lub państwo, od którego kupujemy, uniemożliwi nam wykorzystanie tej broni - zwraca uwagę były szef BBN.
I zaznacza, że ma na myśli firmy zajmujące się cyberbronią, dronami, amunicją precyzyjną oraz systemami dalekiego zasięgu.
Polskie dostawy do wojska będą rosły stopniowo
Płk Artur Goławski, były rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzaju Sił Zbrojnych RP, nie kryje pesymizmu, gdy pytamy go o zmianę tej tendencji w przyszłości. - Nie ma co się łudzić, by - poza WB Electronics (producentem systemów komunikacji oraz rozpoznawania i osłony powietrznej - przyp. red.) i Piorunami (przenośnymi zestawami rakietowymi) oraz bronią lekką eksportować coś więcej, jeśli chodzi o państwowy przemysł - ocenia w rozmowie z money.pl.
Nadzieje pokłada w bojowych wozach piechoty "Borsuk", zestawach przeciwlotniczych "Pilica" oraz "Narew". - Powoli dostawy "made in Poland" dla wojska oraz rodzimych usług będzie rosła. Zakładam, że w najbliższych latach wojsko będzie wypełniało się sprzętem zagranicznym, zrównoważy się to gdzieś koło 2030 roku - podsumowuje płk Goławski.
Na ten sam aspekt wskazują analitycy Banku Credit Agricole. Już w raporcie w 2024 roku prognozowali, że "wydatki zbrojeniowe będą rosły do 2027 r., natomiast od 2028 r., kiedy rozpocznie się czas spłaty zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, mogą zacząć kształtować się w trendzie spadkowym". Podkreślili przy tym, że koszty wygeneruje też zwiększenie armii.
"Kolejnym czynnikiem ograniczającym wydatki na zakup uzbrojenia będą kumulujące się wydatki związane z utrzymaniem już zakupionego sprzętu wojskowego i rosnącymi wydatkami osobowymi w związku z założonym wzrostem liczebności sił zbrojnych" - czytamy w raporcie przygotowanym przez Jakuba Borowskiego, Krystiana Jaworskiego i Jakuba Oliprę. Analitycy zaznaczyli, że rosnące wydatki na modernizację techniczną polskich sił zbrojnych będą w znacznej mierze finansowane długiem.
Budżet MON w 2025 roku planowo ma wynieść 4,7 proc. PKB (ok. 190 mld zł), a w 2026 roku wydatki na obronność mają przekroczyć 5 proc. PKB (ponad 200 mld zł).
Bartłomiej Chudy, dziennikarz i wydawca money.pl