Zbyt wielcy, by upaść. Zbyt śmieszni, by nie kpić [OPINIA]
Przyznaję, z ręką na sercu, że gdyby ktoś mi powiedział, że członek zarządu Narodowego Banku Polskiego zdzielił sztabką złota po łbie prezesa, a ten kazał zamknąć agresora w skarbcu, uwierzyłbym bez mrugnięcia okiem. Już nic, co dzieje się w banku centralnym, mnie nie dziwi.
Miałem kilka lat, gdy pojechaliśmy na szkolną wycieczkę. To była zima, dość sroga, pamiętam. Zobaczyłem wtedy po raz pierwszy w życiu siedzibę Narodowego Banku Polskiego. Usłyszałem, że to poważna instytucja. I odpowiada za to, żeby ludzie mieli pieniądze.
Jasne, uproszczenie - bądź co bądź, komunikat adresowany do kilkulatka. Dziś wiem, że mnie oszukano. Nie, nie w części o pieniądzach.
Oszukano mnie, mówiąc, że Narodowy Bank Polski jest poważną instytucją. A przynajmniej niepoważne jest to, co się od wielu miesięcy w banku centralnym dzieje. I trudno o tym nawet pisać poważnie, bo skala absurdów jest niesłychana.
„Wchodzę tam, skąd wszyscy uciekają". Ekscentryczny miliarder Władysław Grochowski - Biznes Klasa #3
Wojna na listy, wojna na słowa
Właśnie wybuchł kolejny konflikt. Narodowy Bank Polski opublikował na stronie internetowej "stanowisko zarządu Narodowego Banku Polskiego".
Coś z inflacją? Ze stopami procentowymi? Może w końcu ogłoszono wyniki konkursu na najlepszego dziennikarza ekonomicznego w Polsce (w zeszłym rok wygrał Damian Diaz z Wiadomości TVP)?
Nic z tego.
Narodowy Bank Polski poinformował obywateli, że jego zarząd "za nieakceptowalne uznaje postępowanie Pana Pawła Muchy, Członka Zarządu NBP, w szczególności polegające na wytwarzaniu atmosfery zagrożenia, rozliczeń, konfliktu, bezpodstawnych próbach narzucania wyłącznie własnego punktu widzenia, bezzasadnej krytyce współpracowników i Prezesa NBP, a także wszystkie inne działania sprzeczne z Zasadami Etyki Pracowników Narodowego Banku Polskiego".
Paweł Mucha – gdyby ktoś nie kojarzył – to dawny bliski współpracownik prezydenta Andrzeja Dudy. Człowiek, który trafił do NBP z pałacu. Nie żaden przebrzydły "platformers".
Dalej zaś oświadczono, że wbrew zarzutom Pawła Muchy zarząd "wykonuje wszystkie zadania w niezakłócony sposób, skutecznie i zgodnie z prawem".
Paweł Mucha nie pozostał dłużny. Opublikował na Twitterze swoje pismo kierowane do członków Rady Polityki Pieniężnej, w którym wskazuje na szereg uchybień po stronie prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Mucha wskazuje między innymi, że nie wiadomo, kiedy Glapiński jest w centrali NBP i że nie sposób się z nim spotkać. A, bądź co bądź, spotkać się chce nie osoba przybyła z ulicy, tylko członek zarządu banku centralnego.
Z dokumentów opublikowanych przez Pawła Muchę dowiadujemy się też, że obcięto mu wynagrodzenie. W ocenie Muchy - niesłusznie.
Ośmieszanie państwa
Ktoś mógłby pomyśleć, że tak bywa, iż ludzie w pracy się nie dogadują. Każdy z nas kiedyś krzywo patrzył na koleżankę czy kolegę.
Tyle że przytłaczająca większość z nas nie pracuje w instytucji, dla której wizerunek, autorytet w oczach innych jest kluczowy. I to kluczowy nie tylko dla samej instytucji, lecz także, a może nawet przede wszystkim dla polskiego państwa.
Silny bank centralny, o którego fachowości wszyscy są przekonani, to i silna narodowa waluta, i poważne traktowanie państwa przez zagraniczne podmioty. To też poczucie ekonomicznego bezpieczeństwa dla milionów polskich obywateli.
Tymczasem dziś jesteśmy w sytuacji, w której bank publikuje na swojej stronie internetowej paszkwil na jednego z najważniejszych swoich pracowników, a ten pracownik publikuje w internecie list zrównujący z błotem prezesa banku.
Kto ma w tym sporze rację, jest oczywiście ważne dla tych, którzy się kłócą, ale dla większości obywateli jest bez znaczenia. Kto by bowiem racji nie miał, publiczna wojenka źle świadczy o samej instytucji.
Halo, słychać mnie?
Warto zarazem pamiętać, że to nie pierwsza kuriozalnie wyglądająca awantura.
W październiku 2022 r. TVP, w głównym wydaniu Wiadomości, opublikowała wyniki dziennikarskiego śledztwa. W jego toku ustalono, że - uwaga, uwaga - wszyscy członkowie Rady Polityki Pieniężnej mają przydzielony stały dostęp do gmachu, spotkań oraz połączeń telefonicznych. I że nikt nie blokuje klamek w siedzibie banku centralnego.
Kilka dni wcześniej jeden z członków rady żalił się bowiem, że ma ograniczoną możliwość prowadzenia rozmów - co utrudnia mu rzetelne wykonywanie swoich obowiązków.
Śledczy z TVP nie próżnowali. "Teraz wejdziemy za zgodą do jednego z członków NBP, do jego gabinetu, i sprawdzimy, czy można wykonywać połączenia.
- Halo, słucham.
- Cześć, słyszymy się dobrze?
- Głośno i wyraźne".
W ten oto sposób ostatecznie udowodniono, że telefony w Narodowym Banku Polskim działają.
Przy czym, uczciwie zaznaczmy, na kłopoty z dostępem do informacji żaliło się troje członków Rady Polityki Pieniężnej, a nie jeden.
Absurdalne "problemy"
Chciałbym użyć wysłużonego już sloganu, że byłoby to śmieszne, gdyby nie było straszne.
Ale wiem, że pisanie o sporach i problemach w NBP nie jest nawet dla większości czytelników śmieszne. Mało kogo bawi bowiem, gdy się go wciąga w krainę zupełnego absurdu oderwanego od rzeczywistości.
Część z Was, Drodzy Czytelnicy, zapewne teraz myśli: "co ten pismak wypisuje za bzdury? Jakie działające czy niedziałające telefony? Jakie klamki? Jakie oświadczenia?".
Rozumiem ten punkt widzenia. Tak dużo dzieje się w gospodarce, inflacja nadal znacznie przewyższa cel inflacyjny, można by godzinami dyskutować o poziomie stóp procentowych - a skupiamy się na kwestiach błahych i, powtórzę to raz jeszcze, absurdalnych. Z punktu widzenia państwa nieistotnych. Z punktu widzenia banku centralnego – ośmieszających instytucję.
Widocznie jednak w NBP uznali, że regularne show, jakie daje Adam Glapiński podczas swoich konferencji prasowych, to za mało. I uwagę szerokiej publiczności trzeba przykuwać częściej.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski