Zima dotarła na rynek pracy. Bezrobocie w Polsce nieznacznie w górę, znamy nowe dane
Sezonowe ożywienie na rynku pracy dobiegło końca. Najnowsze dane resortu pracy potwierdzają to, czego spodziewali się ekonomiści: stopa bezrobocia w listopadzie drgnęła w górę. Choć wzrost jest minimalny, statystyki pokazują wyraźne różnice między regionami kraju.
Listopad przyniósł oczekiwane ochłodzenie na polskim rynku pracy. Zgodnie z najnowszym komunikatem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), wskaźnik bezrobocia rejestrowanego wzrósł, kończąc serię miesięcy stabilizacji lub spadków, charakterystycznych dla okresu wiosenno-letniego. To moment, w którym czynniki sezonowe – takie jak zakończenie prac w rolnictwie, budownictwie czy turystyce – zaczynają mieć decydujący wpływ na statystyki urzędów pracy.
Listopadowe odbicie zgodne z prognozami
Z twardych danych przedstawionych przez resort wynika, że stopa bezrobocia w listopadzie wyniosła 5,7 proc. Oznacza to wzrost o 0,1 punktu procentowego w porównaniu do października, kiedy to wskaźnik ten kształtował się na poziomie 5,6 proc. Taki scenariusz nie jest zaskoczeniem dla analityków rynku. Konsensus rynkowy, oparty na ankietach przeprowadzonych przez PAP Biznes wśród ekonomistów, zakładał dokładnie taki odczyt. Rynek "wycenił" więc ten wzrost, traktując go jako naturalne zjawisko cykliczne, a nie sygnał załamania koniunktury.
Mówi, na co uważać we franczyzie. "Wtedy wiadomo, że to ściema"
Wzrost procentowy przekłada się bezpośrednio na konkretne liczby osób pozostających bez zatrudnienia. Na koniec listopada 2025 roku w rejestrach powiatowych urzędów pracy figurowało 875,3 tys. osób. W ujęciu miesięcznym oznacza to, że grono bezrobotnych powiększyło się o 7,9 tys. obywateli. Choć w skali niemal 40-milionowego kraju liczba ta może nie wydawać się drastyczna, dla lokalnych rynków pracy każda fala rejestracji jest istotnym sygnałem o kondycji przedsiębiorstw w danym regionie.
Polska dwóch prędkości. Gdzie najtrudniej o pracę?
Analiza danych geograficznych po raz kolejny obnaża strukturalne różnice w polskiej gospodarce. Rynek pracy nie jest jednolity, a szanse na znalezienie zatrudnienia drastycznie różnią się w zależności od miejsca zamieszkania. MRPiPS wskazuje na wyraźną dysproporcję między województwami zachodnimi a ścianą wschodnią i północną.
Najtrudniejsza sytuacja panuje obecnie w dwóch regionach. to województwo podkarpackie i województwo warmińsko-mazurskie.
W obu tych przypadkach stopa bezrobocia osiągnęła poziom 9,1 proc., co jest wynikiem znacznie powyżej średniej krajowej. Są to regiony, które tradycyjnie borykają się z wyższym bezrobociem strukturalnym, a zakończenie prac sezonowych uderza w nie ze zdwojoną siłą.
Na przeciwległym biegunie znajduje się województwo wielkopolskie. Tam wskaźnik bezrobocia jest rekordowo niski i wynosi zaledwie 3,5 proc. To wynik, który ekonomiści często określają mianem bezrobocia naturalnego lub wręcz technicznego, wynikającego z faktu, że ludzie zmieniają pracę, a nie z braku ofert. Wielkopolska od lat pozostaje liderem stabilności zatrudnienia, przyciągając inwestorów i pracowników z innych części kraju.
Wzrosty w regionach i "stołeczny" wyjątek
Resort pracy szczegółowo przyjrzał się dynamice zmian w poszczególnych województwach. Listopadowe pogorszenie statystyk nie rozłożyło się równomiernie. W komunikacie ministerstwa czytamy:
"Największe wzrosty liczby zarejestrowanych odnotowano w województwach śląskim, podkarpackim, małopolskim, lubelskim i warmińsko-mazurskim – informuje resort.
Warto zwrócić uwagę na obecność w tym gronie województwa śląskiego i małopolskiego – regionów silnie uprzemysłowionych i zurbanizowanych. Może to sugerować, że spowolnienie dotyka nie tylko regionów rolniczych, ale również tych opartych na przemyśle i usługach. Jednak na tle ogólnych wzrostów wyróżnia się jeden region, który oparł się negatywnemu trendowi.
"Natomiast w województwie mazowieckim liczba bezrobotnych spadła" – zaznaczono w raporcie.
Mazowsze, napędzane przez chłonny rynek warszawski, rządzi się swoimi prawami. Aglomeracja warszawska wciąż generuje ogromne zapotrzebowanie na pracowników, co pozwala jej absorbować siłę roboczą nawet w miesiącach tradycyjnie trudniejszych dla rynku pracy. Spadek liczby bezrobotnych w tym regionie w listopadzie jest dowodem na ogromną odporność stolicy na wahania sezonowe.
Kogo szukają pracodawcy? Lista najbardziej pożądanych zawodów
Mimo wzrostu stopy bezrobocia, w urzędach pracy wciąż pojawiają się nowe oferty. W listopadzie pracodawcy zgłosili do urzędów 24,1 tys. wolnych miejsc pracy i miejsc aktywizacji zawodowej. Choć liczba ta jest niższa niż w miesiącach letnich, struktura ofert pokazuje, jakie sektory gospodarki wciąż cierpią na niedobory kadrowe.
Analiza zgłoszeń pozwala stworzyć profil pracownika, który "od ręki" znajdzie zatrudnienie, nawet w okresie jesienno-zimowym. Resort pracy precyzuje, że najwięcej ofert dotyczyło konkretnych grup zawodowych. Są to:
- Pracownicy biurowi – co sugeruje, że sektor administracyjny i usługowy wciąż rekrutuje.
- Sprzedawcy – zapotrzebowanie to może być związane ze zbliżającym się szczytem zakupowym w okresie przedświątecznym (grudzień).
- Pracownicy produkcji i magazynierzy – logistyka i przemysł to wciąż koła zamachowe zatrudnienia.
- Kierowcy autobusów – transport publiczny od wielu miesięcy boryka się z luką kadrową.
Pracownicy utrzymania czystości – sektor usług porządkowych wykazuje stałe zapotrzebowanie na personel.
"Najwięcej ofert dotyczyło pracowników biurowych, sprzedawców, pracowników produkcji, magazynierów, kierowców autobusów oraz pracowników utrzymania czystości" wylicza ministerstwo w swoim komunikacie.
Warto zauważyć, że lista ta jest zdominowana przez stanowiska, które nie wymagają wysokospecjalistycznego wykształcenia wyższego (z wyjątkiem niektórych prac biurowych), ale raczej konkretnych uprawnień (jak prawo jazdy kat. D) lub gotowości do pracy fizycznej. To sygnał dla osób poszukujących zatrudnienia, że przekwalifikowanie się w kierunku logistyki czy transportu może być skuteczną strategią ucieczki przed bezrobociem.
Co dalej z rynkiem pracy?
Listopadowy odczyt na poziomie 5,7 proc. jest sygnałem normalizacji. Po miesiącach rekordowo niskiego bezrobocia, rynek wraca do typowych dla naszej szerokości geograficznej cykli. Zima zawsze jest okresem trudniejszym dla osób poszukujących pracy, a łatwiejszym dla pracodawców, którzy mogą liczyć na nieco większą dostępność kandydatów.
Eksperci nie biją jednak na alarm. Wzrost o 0,1 pkt proc. nie zagraża stabilności gospodarczej, a liczba ofert pracy – choć niższa niż w szczycie sezonu – wciąż pozwala na aktywizację zawodową tysięcy osób. Kluczowe będą kolejne miesiące: grudzień, styczeń i luty, które pokażą, czy mamy do czynienia jedynie z sezonową korektą, czy też z trwalszym trendem ochłodzenia popytu na pracę w polskiej gospodarce.
Źródło: PAP